Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moja krew czyli Lubos i Piotrowski walczą o życie

(dor)
Luu De Ly i Eryk Lubos w filmie Moja krew
Luu De Ly i Eryk Lubos w filmie Moja krew Fot. Mat. dystrybutora
Marek Piotrowski, legendarny mistrz kick boxingu i Eryk Lubos, aktor w najlepszym wieku, by sięgać po sukces wchodzą na szczyt. Pokazują nieludzką twarz boksu i ludzką twarz grzesznika. Człowieka. Każdego z nas.

W tym filmie nic nie jest proste ani oczywiste. I mimo silnych pięści i sporych oszczędności, nikt nie ma na nie żadnego wpływu. Ale jeśli chce coś zmienić w swoim życiu, zmienić się, desperacko próbuje. I nie dopuszcza myśli o porażce. Chociaż tak dziwnie się składa, że i w życiu w tym filmie, niepowodzenia zdarzą się nam znacznie częściej niż sukcesy.

Igor to bokser, który solidnie obity na ringu musi zakończyć karierę. Eryk Lubos, ze swoją charakterystyczną twarzą, niezłą sylwetką i szorstkim sposobem poruszania się do roli tej zdaje się pasować idealnie. Jest wściekły, kiedy widzi, że jego rękawice założył młodszy bokser, nieomal gwałci swoją byłą dziewczynę, która odrzuca jego zaloty, a wcześniej przez niego musiała usunąć ciążę. Odbił ją swemu jedynemu przyjacielowi, teraz ma pieniądze, a dawny kolega z ringu narkotyzuje się samotnie w zatęchłej klitce. Ale odrzuca przeprosiny Igora.

Po jednej z nocnych seksualno-narkotycznych orgii, Igor postanawia jednak mieć dziecko. Ze spotkaną w tramwaju młodziutką Wietnamką. W zamian za obywatelstwo prześliczna Luu De Ly oddaje się Igorowi. W końcu jest w ciąży. Ale fatum wisi nad bokserem. To nie on będzie szczęśliwy, ale to on, może ostatni raz, symbolicznie podnosi się z desek, i daje szczęście innym, stara się zmazać wszystkie winy. Bo jak u Szekspira - zawisło nad nim fatum. To, które przerwało jego przynoszącą sławę i pieniądze karierę i to, które niesie wiadomość o nadchodzącej śmierci. Eros i Tanatos, początek i koniec - Moja krew aż kipi od symboli. Bo i takim symbolem jest obsadzony w roli trenera boksu Marek Piotrowski. Sam naznaczony tragicznym losem na ekranie jest sobą i jego osoba porusza do głębi.

Ten film to znakomity debiut fabularny Marcina Wrony. Przy okazji udało mu się udokumentować ostatnie tchnienia handlu na stadionie X-lecia, wejść w świat polskich Wietnamczyków, a operatorowi Pawłowi Flisowi zrobić wiele niezwykle klimatycznych zdjęć. I kiedy w ostatniej scenie Igor-Lubos pyta trenera-Piotrowskiego: "Dobrze było?" - odpowiadam pełnym głosem: Bardzo dobrze. Polskie kino w 2009 roku wróciło do światowej formy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny