Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój zawód? Modelka

Janusz Bakunowicz [email protected] tel. 085 730 34 90
Marta Romaniuk z Bielska na co dzień zwykła nastolatka. Jednak ma w sobie to "coś”, co pozwaliło jej zostać modelką oglądana na najbardziej znanych wybiegach
Marta Romaniuk z Bielska na co dzień zwykła nastolatka. Jednak ma w sobie to "coś”, co pozwaliło jej zostać modelką oglądana na najbardziej znanych wybiegach
W szkole grała w siatkówkę. jako środkowa. By zablokować piłkę, nie musiała wysoko skakać. Pozwalał jej na to wzrost.

Zgrabna figura i trochę odwagi pozwoliły ziścić dziewczęce marzenia...

Kwiecień, 2004 roku. W Gimnazjum nr 2 w Bielsku Podlaskim obchodzony jest Dzień Ziemi. Jednym z punktów programu jest pokaz mody ekologicznej. Marta Romaniuk, ówczesna uczennica gimnazjum prezentuje kreację uszytą z foliowych worków na śmieci. Czy Marta w tym czasie zdawała sobie sprawę z tego, że za rok będzie pracować dla prawdziwych kreatorów mody, w światłach jupiterów występować na wybiegu i pozować dla fotografów pracujących dla znaczących żurnalów poświęconych najnowszym trendom panującym w modzie?

- Modelką chciałam zostać od 14 roku życia - zdradza Marta. - I wiedziałam, że do tego się nadaję. I pierwsze moje zdjęcie jako modelki ukazało się właśnie w Kurierze Bielskim. I chyba od tego się zaczęło. Jak zobaczyłam to zdjęcie, coś we mnie się obudziło. Zdałam sobie sprawę z tego, że chyba jestem fotogeniczna i mogę nadawać się na modelkę.

Prezent na urodziny

Rok po ukazaniu się zdjęcia w Kurierze Bielskim Marta bez wiedzy rodziców wysłała swoje zdjęcie, już profesjonalne, do jednej z warszawskich agencji modelek. Odzew był niemalże natychmiastowy. Mama Marty otrzymała telefon z propozycją, bym przyjechała na casting.

- Mama była pozytywnie zaskoczona, ale nie była do końca przekonana, czy powinnam tam jechać - dodaje Marta. - Chciała, bym najpierw skończyła szkołę średnią i nasuwały się wątpliwości, czy sobie z tym poradzę. Ale telefonom z agencji nie było końca. Nie pomogła nawet zmiana numeru telefonu. Pracownicy agencji wysłali nawet list do przedstawiciela jednej z bielskich firm. Ten przyjechał do nas i powiedział, że teraz do niego dzwonią i proszą, bym skontaktowała się z nimi. Wówczas rodzice postanowili pojechać ze mną na casting, ale na razie zobaczyć, jak to wszystko wygląda.

Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Podpisanie kontraktu i propozycja wyjazdu do Mediolanu. Choć pierwszy wyjazd to przede wszystkim nauka proporcjonalnego chodzenia, nauka pozowania, to miesięczny wyjazd do Włoch wydłużył się o pewien czas. Marta dużo pracowała nad sobą i to zostało zauważone.

- Nie było mi to na rękę, bo w Polsce chciałam świętować swoje urodziny - mówi Marta. - W dniu urodzin wróciłam z castingu i byłam trochę smutna, że nie mogę obchodzić swoich urodzin ze swoimi bliskimi. Ale w pewnej chwili otrzymałam telefon od swojej agentki z informacją, że na pokaz zaprosił mnie sam Calvin Klein.

Byłam tym bardzo zaskoczona. Pierwszy raz na prezentacje zaprosił mnie tak sławny kreator mody. To było miłe, że nie będąc na żadnym jego castingu spośród wielu modelek wybrał akurat mnie. I praca dla niego była chyba największym moim osiągnięciem w tej branży.

Szkoła pozwala na wyjazdy

Marta uważa, że uwagę Calvina Kleina zwróciła jej prostota. Nie uważa się za sexbombę. Nie ma dużego biustu, więc nie nadawałaby się do prezentowania bielizny. Bardziej nadaje się do zdjęć magazynowych. - A wydaje mi się, że zwrócił na mnie uwagę, bo potrzebował zwykłej, prostej, naturalnej dziewczyny - przyznaje Marta. - Sama uważam, że mam taki wygląd. Wyglądam przecież jak zwykła nastolatka.

Mimo że początkowo Marta traktowała wykonywanie zawodu modelki jako spełnienie dziewczęcej pasji to, chcąc nie chcąc, szły za tym pieniądze. Marta pozostawiła szkołę średnią w Bielsku, przeniosła się do Warszawy i obecnie uczy się w jednym z prywatnych liceów zaocznych. Taki tok zajęć pozwala na częste wyjazdy na pokazy mody.

- To bardzo fajna szkoła - przyznaje Marta. - Wszyscy traktują mnie miło i cieszą się, że pośród siebie mają modelkę. I podoba mi się to, że nie muszę koniecznie chodzić do szkoły. Wystarczy, że na koniec każdego miesiąca zaliczę cały materiał. W szkole w Bielsku było inaczej. Nauczycielom przeszkadzało to, że często nie było mnie w szkole. Przez to, że musiałam chodzić do szkoły straciłam wiele propozycji. Po powrocie z Mediolanu miałam wiele telefonów z zaproszeniami na wyjazdy, ale, niestety, musiałam być w szkole.

Mediolan dla początkujących

Marta ma 182 cm wzrostu. W siatkówce taki wzrost jest jak najbardziej wskazany. Ale modelka nie może być zbyt wysoka. Idealna wysokość to 180. Te 2 cm nadwyżki niweluje proporcjonalna figura.

- Będąc po raz pierwszy w Paryżu projektantom nie podobało się to, że mam za szerokie biodra - mówi Marta. - Maksymalna szerokość to 90 cm. Ja miałam 92, 93 cm. Teraz mam 91 i jak schudnę do 90 cm, to z pewnością pojadę do Paryża, wezmę się za castingi i mam nadzieję, że tam również coś osiągnę. Ale tam wymagane są idealne wymiary. Z kolei w Atenach jest obojętne, ile mam w biodrach. Tam są mniejsze wymagania. Paryż jest przecież stolicą mody, więc dlatego te wymiary są tak skrupulatnie przestrzegane. Mediolan z kolei jest taką odskocznią dla początkujących modelek. Pracuje tam wiele młodych dziewczyn i mogą tam wiele się nauczyć. Tam ten modeling jest spokojniejszy. Do Paryża zapraszają modelki z pewnym bagażem doświadczenia. I przede wszystkim z doskonałą znajomością języka angielskiego, a wśród młodych modelek z tym często bywa krucho.

Na wybiegu zdarzają się również różnego rodzaju potknięcia. Upadek zapewne zdyskwalifikowałby dziewczynę jako modelkę, ale drobne potknięcia wzbudzają jedynie lekki uśmieszek na twarzy widzów. Marcie raz przydarzyło się w ten sposób zwrócić na siebie uwagę widowni.

- To było w Grecji na pokazie u Kathy Heyndels - zdradza Marta. - Na pokazie otwierałam pokaz. W finale pokazu natomiast wychodziłam jako ostatnia. Wychodząc potknęłam się o tę sukienkę, bo była bardzo długa. Dało się słyszeć jak kilka osób chichocze stłumionym głosem. Na szczęście udało się z tego jakoś wybrnąć, choć takie zdarzenia wywołują duży stres. Na szczęście nikt nie wyciągał z tego żadnych konsekwencji, a zaraz po tej lekkiej wpadce zostałam zaproszona do Kathy Heyndels na tydzień mody.

Zachować wymiary

Marta obecnie jest w Warszawie. Musi odpowiednio przygotować się do egzaminów. Potem znowu czekają Martę zagraniczne wojaże. Na początku marca Madryt, potem Barcelona.

- To jednak ciężki kawałek chleba - przyznaje bielska modelka. - W zawodzie chciałabym jeszcze pozostać przez kilka lat, ale do końca to nie zależy ode mnie. W chwili obecnej mam podpisany kontrakt na pięć lat, więc muszę się z niego wywiązać. Nie mogę więc w czasie trwania kontrakty ani założyć rodziny, ani zajść w ciążę. Jeżeli na to się zdecyduję będę musiała liczyć się z pewnymi konsekwencjami, choć podejrzewam, że moja agencja wyrozumiale podeszłaby do sprawy. A czy agencja przedłuży ze mną kontrakt? Zobaczymy. Jeżeli zachowam wymagane rozmiary, to mam nadzieję, że jeszcze trochę popracuję w tej branży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny