Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moherowy Jan Leończuk

Marian Olechnowicz
Jestem moherowym beretem - mówił na spotkaniu Jan Leończuk. - Bo nie wstydzę się swoich poglądów i nie staram się zrozumieć sztuki, która w żaden sposób sztuką nie może być nazwana. I tęsknię za wsią i Kresami.
Jestem moherowym beretem - mówił na spotkaniu Jan Leończuk. - Bo nie wstydzę się swoich poglądów i nie staram się zrozumieć sztuki, która w żaden sposób sztuką nie może być nazwana. I tęsknię za wsią i Kresami. Fot. Marian Olechnowicz
Moje myśli są moherowe. Moje spojrzenie na dobrą książkę, na obraz i film też są moherowe.

Bo nijak nie mogę zrozumieć, że o jakości książki może decydować ilość użytych na jej stronach wulgaryzmów.

Nijak nie mogę zrozumieć jakoby wielkiej sztuki, przedstawiającej sedes lub jakąś metalową rurę. I nikt mojej moherowości nie zmieni - tak mówił o sobie na spotkaniu w Łapach poeta, pisarz, tłumacz, dyrektor Książnicy Podlaskiej Jan Leończuk.

Dyrektor Biblioteki Miejsko-Gminnej w Łapach Józefa Bajda wymyśliła "Spotkania z Kulturą". Już pierwsze było strzałem w dziesiątkę. Zaskoczona była pani dyrektor, zaskoczony był też gość wieczoru. Czym? A zapełnioną prawie po brzegi salą Domu Kultury. Przyszli ludzie w różnym wieku, różnych zawodów, nawet mieszkający poza Łapami. Jan Leończuk przeniósł wszystkich w inny, cudownie ciepły świat swoich tęsknot, marzeń i poezji. Konwencja wieczoru była mądra i prosta. Józefa Bajda przymierzyła się do przesłuchania poety. Jednak Jan Leończuk szybko uciekł w konwencję głośnego przepytania samego siebie. I w to przepytanie zabrał publiczność...
Jan ze wsi

Leończuk nie wstydzi się wsi. Urodził się w podzabłudowskich stronach. Tam mieszka. I tam umrze, chociaż - jak sam mówi - wolałby gdzieś na Kresach wileńskich, które ukochał ponad wszystko. Ale od dziecka zazdrościł mieszkańcom miasta. Bo oni mają czas na czytanie książek. Rolnik go nie ma.

Leończuk tak bardzo nie wstydzi się wsi, że pracując już naukowo woził mleko do zlewni. I uspokajał swego ojca, gdy mu sąsiedzi docinali, mówiąc: - Taki Janek uczony, a na wsi mieszka. Jak takie wysokie szkoły skończył, to powinien mieszkać w mieście. Byle jak, ale w mieście. Bo na wsi mieszkać może tylko słabo wyuczony. Jan został, mieszka na wsi i tylko miejsca w jego domu coraz mniej. Bo ma w nim czternaście tysięcy książek.

Gdy Jan był dzieckiem ojciec kazał mu stanąć na niestężałym betonie wylewanym na klepisku stodoły. Był rok 1953. Nie ma już ojca, Jan ma swoje lata, a ślad pozostał. Każdy człowiek przecież marzy aby odcisnąć tutaj, na ziemi, swój ślad - mówi poeta. - I nie trzeba się tego wstydzić.

Na Kresach zostawił serce

- W Wilnie byłem 160 razy - mówi Jan Leończuk. - I gdy mi zaproponują wybór pomiędzy Paryżem i Wilnem, to pojadę do kochanego Wilna. To nic, że będzie to 161 raz.

Kresom oddał już za młodu swoje serce, gdy w białoruskim Mińsku służył niedołężnemu księdzu do mszy. Księdzu, którego trawiła choroba Parkinsona, który miał rurkę w krtani, ale był jedynym księdzem katolickim dla mieszkających tam Polaków. I mieli oni swe katolickie, polskie msze, dopóki on żył. Nosili go, ubierali, przy ołtarzu stawiali. Dwóch ministrantów unosiło jego dłonie do modlitwy. Jan zaś głośno mówił to, co kapłan szeptał, dysząc przez rurkę. Płakali wierni, łzy miał ksiądz, a Janowi serce pękło. I właśnie wtedy, na tych Kresach, na zawsze zostawił swe serce...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny