Sprawa podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej ma rozstrzygnąć się na dzisiejszej sesji rady miasta. Jeżeli radni zgodzą się na na propozycję prezydenta to od marca za papierowy bilet zapłacimy 4 zł. Teraz kosztuje 2,80 zł. Tańszy będzie bilet elektroniczny jednorazowy. Ma kosztować 3 zł. Bilet miesięczny z 80 zł ma wzrosnąć do 100 zl.
Podwyżki wzbudziły olbrzymie emocje. Skrzyknęli się młodzi ludzie. Zebrali ponad trzy tysiące podpisów pod petycja przeciwko podwyżkom. Na poniedziałkowej sesji przekazali ją radnym. Głos w imieniu białostockiej młodzieży zabrał Mateusz Feszler z młodzieżowej rady miasta.
- W imieniu uczniów szkół ponadpodstawowych zwracamy się z apelem o utrzymanie obecnych cen biletów. Decyzja o znaczniej podwyżce zatrwożyła wielu uczniów. Z tego powodu radni młodzieżowej rady miasta Białegostoku zorganizowali zbieranie podpisów pod petycją. Podpisało się pod nią nawet 3,5 tys. osób. Uważamy że podwyżka biletów nie jest podwyżką groszową, jak to określił jeden z radnych. Jest to niekorzystne działanie na rzecz osób, które korzystają z komunikacji miejskiej. Jeżdżenie po mieście autobusami jest znacznie bardziej korzystne, niż podróż samochodem. Ogranicza to emisję spalin, jest bardziej przyjazne środowisku. Podjęte działania mogą zniechęcić do korzystania z komunikacji miejskiej - mówił na sesji Mateusz Feszler.
Podkreślał, że białostockie ulice nie są dostosowane do większego natężenia ruchu samochodowego. Podwyżki wpłyną też niekorzystnie na domowe budżety.
- Podwyżka cen biletów zmusi rodziny do znacznego ograniczenia wydatków, które dotychczas mogły być przeznaczane na zajęcia pozalekcyjne - dodawał Mateusz Feszler.
- Nie ma czegoś takiego w ekonomii jak obiad za darmo, przejazd za darmo. Ktoś musi za to za zapłacić. Jeżeli jest tańszy przejazd, to ktoś do tego dokłada. Trzeba zapłacić kierowcom, trzeba kupić autobus, paliwo. Tak się składa, że od wielu lat ceny biletów nie były podwyższane. A dopłaty do komunikacji z 28 mln zł wzrosły do 45 mln zł. Dopóki mieliśmy z czego dopłacać, to dopłacaliśmy. Ale jest pewna granica - odpowiadał młodym prezydent Tadeusz Truskolaski.
Przypominał, że wpływy do budżetu miasta są niższe niż mogłyby być. Ma to związek m.in. z decyzjami rządu, który zwolnił np. młodych z płacenia podatków.
- Nikt nie robi tego, by komuś dokuczyć. Te pieniądze z podwyżek nie wpłyną do kieszeni prezydenta, ani skarbnik, ani radnych, którzy zagłosują. Oni dostaną za to tylko hejt. Nic więcej - tłumaczył prezydent Truskolaski. Podkreślał, że miasto musi ratować swój byt.
- Powiem więcej, będzie gorzej - podkreślał prezydent.
Zobacz także:
Adam Andruszkiewicz i Marcin Zabłudowski o rosnących cenach w Białymstoku, między innymi cenach za bilety komunikacji miejskiej (2.12.2019)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?