To nie był ten zespół, który blisko tydzień temu pokonał rywalki bez straty seta. Akademiczki zagrały fatalnie, będąc w każdym elemencie gry słabsze od miejscowych.
- Nie wiem, dlaczego tak słabo wypadłyśmy. Przecież przez kilka dni nie traci się formy? - zastanawiała się po meczu przed kamerami Polsatu Sport Katarzyna Walawender, przyjmująca Pronaru Zeto Astwy AZS.
Podlasianki zaczęły spotkanie obiecująco i po ataku Walawender i błędzie Małgorzaty Lis objęły prowadzenie 2:0. Niestety, chwilę później przegrywały już 3:6. Nadzieję na dobry wynik dały akcje Dominiki Koczorowskiej, po których białostocki zespół schodził na pierwszą przerwę techniczną, wygrywając 8:7.
Przestoje zadecydowały
Niestety, wówczas nastąpił pierwszy w tym secie przestój, podczas którego rywalki uciekły na pięć punktów (13:8). Seria błędów miejscowych pozwoliła odrobić straty do dwóch punktów, ale po chwili pięć "oczek" z rzędu zdobyły dąbrowianki i spokojnie dokończyły partię do 17.
- Dziewczyny, spokojnie, trzeba wrócić do naszej gry - apelował do białostoczanek Dariusz Luks, trener Pronaru Zeto Astwy AZS.
W drugiej odsłonie gra była wyrównana, ale od początku inicjatywę posiadały gospodynie. W końcu wykorzystały dobry moment i od stanu 16:15 odskoczyły na bezpieczną odległość i ostatecznie wygrały do 18.
Dziś trzeba już wygrać
- Nie mamy bloku. Musimy rozdać kilka czap - mówił Luks.
Trzecia partia miała jednak podobny przebieg jak dwie poprzednie, z tą różnicą, że białostoczanki zdobyły kilka punktów więcej i ostatecznie przegrały do 22.
Dziś, o godz. 17, w Dąbrowie trzeci, ostatni mecz obu zespołów. - Wierzę, że wygramy - krótko podsumowuje z nadzieją Walawender.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?