MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mistrzostwa Europy piłkarzy ręcznych. Trener reprezentacji Polski Patryk Rombel: Wtedy nie skakałem z radości, teraz nie będę się krzyżował

Paweł Kotwica
- Nie jesteśmy tak dobrzy, jak o nas mówiono po meczach z Austrią i Białorusią, ani tak słabi, jak się mówi po Norwegach i Szwedach - mówi selekcjoner reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych, Patryk Rombel.
- Nie jesteśmy tak dobrzy, jak o nas mówiono po meczach z Austrią i Białorusią, ani tak słabi, jak się mówi po Norwegach i Szwedach - mówi selekcjoner reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych, Patryk Rombel. Grzegorz Trzpil/ZPRP
- Po pierwszych dwóch meczach nie skakałem z radości pod sufit, po ostatnich dwóch nie będę się krzyżował. Chcę dalej wykonywać swoją robotę – mówi selekcjoner reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych, Patryk Rombel. Jego drużyna w niedzielę o godzinie 15.30 stoczy w Bratysławie swój przedostatni pojedynek na rozgrywanych na Słowacji i Węgrzech mistrzostwach Europy. Rywalem będzie Rosja.

Nasi szczypiorniści udanie rozpoczęli turniej, po dobrej grze pokonując Austrię, po bardzo dobrej wygrywając z Białorusią i już po dwóch kolejkach pierwszej fazy grupowej zapewniając sobie awans oraz miejsce w najlepszej dwunastce turnieju. Potem było gorzej – porażka różnicą siedmiu trafień z Niemcami i, już w zasadniczej rundzie grupowej, jedenastoma golami z Norwegią i dziesięcioma ze Szwecją. Polacy stracili ostatecznie szanse na miejsce w półfinale, na który i tak nikt rozsądnie myślący nie liczył. Ale pomijając wyniki, to można mieć duże zastrzeżenia do jakości gry naszej drużyny w tych dwóch ostatnich pojedynkach.

Co do przyczyn takiego spadku poziomu gry naszego zespołu (42 bramki stracone z Norwegią – rekord w historii mistrzostw Europy, tylko 18 goli zdobytych w meczu ze Szwecją), selekcjoner naszej drużyny, Patryk Rombel mówi:

- Złożyło się na to bardzo dużo rzeczy. Na pewno zmęczenie fizyczne czołowych zawodników. Niektórzy zagrali pięć meczów niemal w całości i musieli to odczuć. Nasi liderzy są po prostu wykończeni. Ale są też ambitni, więc na pewno będą chcieli grać w następnych meczach. Dalej, zmęczenie psychiczne ciągłymi testami, niepewnością sytuacji, która nas tu zastała. Nic tutaj nie jest tak, jak byśmy tego oczekiwali. Trzecia sprawa, to koronawirus, który spowodował, że od początku turnieju mieliśmy problemy kadrowe, co sprawiało nam kłopot szczególnie w środku defensywy, gdzie grali zawodnicy nie pierwszego czy drugiego wyboru, tylko czwartego czy piątego. Zagraliśmy dotąd pięć meczów i w każdym w środku grała inna para zawodników. Ariel Pietrasik, Melwin Beckman czy Bartek Bis nie mają żadnego doświadczenia z gry na takiej imprezie, mają w ogóle po kilka występów w reprezentacji. Trudno oczekiwać od nich poziomu, którzy dają zawodnicy mający po 100 czy więcej meczów w kadrze. Ale jestem dumny z tego, jak zagrali – mówi selekcjoner.

Rombel uważa, że gra na takim turnieju, szczególnie mając w perspektywie przyszłoroczne mistrzostwa świata, które organizujemy razem ze Szwecją, jest dla jego zawodników bezcenna, szczególnie tych z niewielkim stażem w kadrze. Nawet, jeśli wysoko przegrywają. Bo nawet największa praca na treningu nie zastąpi gry przeciwko najlepszym zawodnikom świata.

- Dwa lata temu na mistrzostwach Europy przegraliśmy wszystkie trzy mecze i nie wyszliśmy z grupy. Wcześniej nie awansowaliśmy ani na mistrzostwa Europy, ani na mistrzostwa świata. Tu wygraliśmy dwa mecze i wyszliśmy z grupy. Trudno więc powiedzieć, że nie ma postępu. Zgadzam się, że w ostatnich meczach, szczególnie tych z Norwegią i Szwecją, jakość naszej gry była daleka od zadowalającej. Postaramy się ją poprawić. Trzeba się podnieść z tego wariactwa, które się dzieje dookoła i wstać po tych dwóch wysokich porażkach. Nie jest to łatwe, ale chcemy jeszcze na tych mistrzostwach pokazać się z lepszej strony. Nie jesteśmy tak dobrzy, jak o nas mówiono po meczach z Austrią i Białorusią, ani tak słabi, jak się mówi po Norwegach i Szwedach. Po pierwszych dwóch meczach nie skakałem z radości pod sufit, po ostatnich dwóch nie będę się krzyżował. Chcę dalej wykonywać swoją robotę – mówi trener prowadzący naszą kadrę od 2019 roku.

Przed meczem ze Szwecją negatywny test covidowy dostał zawodnik, który mógłby znacznie wzmocnić środek defensywy, Maciej Gębala. Obrotowy SC DhfK Lipsk wyszedł nawet na rozgrzewkę, ale nie zagrał w meczu. Do gry mogą też wrócić bramkarz Adam Morawski i obrotowy Patryk Walczak. Problem w tym, że obaj są po dziesięciodniowej izolacji w hotelowym pokoju, nie mieli możliwości przeprowadzić treningu nawet zbliżonego do normalnego.

- Maciej, faktycznie, teoretycznie mógł zagrać ze Szwecją, ale był on jednym z tych, którzy mieli pewne objawy zakażenia. Wyszedł na rozgrzewkę i miał sprawdzić, jak się będzie czuł. Nie czuł się dobrze, jeśli chodzi o stronę wydolnościową i nie chcieliśmy ryzykować, bo dla nas najważniejsze jest zdrowie zawodnika. Maciek przechodzi badania i są duże szanse, że będzie mógł zagrać z Rosją i Hiszpanią – tłumaczy Rombel.

Rosjanie, nasz niedzielny rywal, w pierwszej rundzie pokonali jedną bramką jednego z faworytów turnieju, Norwegię. W drugiej rundzie nie idzie im już tak dobrze. Przegrali ze Szwecją 23:29 i z Hiszpanią 25:26. Jednak w tym drugim spotkaniu pokazali się z bardzo dobrej strony, długo prowadzili, w końcówce mieli szansę na remis, ale nie wykorzystali rzutu karnego po czasie gry. Pokonanie ich daje szanse na to, że Biało-Czerwoni nie zajmą ostatniego, szóstego miejsca w grupie i uplasują się w Euro w najlepszej dziesiątce.

- Rosja gra fantastyczny turniej. Mają wyrównany skład ze świetną drugą linią, w której dominują dwaj zawodnicy Orlenu Wisły Płock: Dmitrij Żytnikow i Siergiej Kosorotow. Dziś przyszła informacja, że Kosorotow ma już negatywne wyniki testów i może wrócić do gry. Czeka nas piekielnie trudny mecz - zapowiada 38-letni szkoleniowiec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Julia Szeremeta: "Oby mój sukces przyniósł pieniądze do boksu"

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny