Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mira Łuksza - Życie pozagrobowe i inne

Jerzy Doroszkiewicz
Mira Łuksza - Życie pozagrobowe i inne
Mira Łuksza - Życie pozagrobowe i inne
Mira Łuksza, dziennikarka i pisarka tworząca po białorusku i po polsku wydała zbiór opowiadań "Życie pozagrobowe i inne". Układ tekstów składa się na portret literackiego i dość swobodnego obyczajowo prowincjonalnego miasta. Ale kiedy czytelnik zmęczy się odszukiwaniem postaci publicznych i ciągłym pijaństwem intelektualnych elit, może znaleźć uspokojenie na podlaskiej wsi.

Niewykluczone, że pomysł zbioru narodził się wraz z zapowiadaną premierą "Czasu Budzika", opowieści o Czarnym, nagrodzonej przez kapitułę nagrody im. Kazaneckiego. Łuksza w swoich opowiadaniach porusza się głównie po centrum miasta. Od gmachu Uniwersytetu, na którym kiedyś ktoś napisał "Łaszewiczu towarzyszu, cen nam więcej nie powyszaj" do nieistniejącej już od ładnych kilku lat galerii i kawiarni Marszand, w której koncentrowało się życie towarzyskie i uczuciowe środowisk artystycznych. Co ciekawe, a może oczywiste - wszak autorka jest kobietą z krwi i kości - bohaterkami jej prozy są kobiety. Kobiety silne, kobiety dominujące nad facetami, przeżywające swoje problemy, ale na swój sposób zwycięskie - nawet jeśli przyszło im wieść żywot samotnych dziwaczek. Co ciekawe, w jej opowiadaniach "tutejsze" pojmowanie świata, jego znaków i magii, nie przeszkadza bohaterom korzystać z komputerów, czy telefonów komórkowych. Ba, przedmioty owe mogą stać się łącznikami miedzy światem żywych i umarłych. I nie są to treści rodem z tanich horrorów, tylko właśnie takie po podlasku magiczne pojmowanie niepojętego.

Dużą radość sprawiła pewnie Łuksza swoim znajomym, opisując ich w opowiadaniach rozgrywających się właśnie w powołanym na początku lat 90. do życia Marszandzie. Żartobliwie można rzec, że jej teksty to takie bardzo białostockie "ości". Mamy i bohaterów o różnorakiej orientacji seksualnej, i kobiety - muzy, szukające odpowiednich kochanków. Samotne gwiazdy dziennikarstwa przebierające w kochankach i szare eminencje kawiarnianej krytyki literackiej. Profesorów dziwkarzy i pisarzy - artystycznych impotentów. Ale też i typowo prowincjonalną walkę o schedę po zmarłym literacie, czy branie się zakochanych dam za łby. Wszystko to jednak podane z dystansem, ironią i olbrzymim poczuciem humoru. Z opowiadań widać, że Łuksza swoich bohaterów zwyczajnie lubi, nawet jeśli nie są postaciami godnymi trafienia na karty klechdy narodowej - obojętnie - polskiej czy białoruskiej.
Z większą ironią traktuje za to środowisko literackie i stosowne wydziały lokalnego uniwersytetu, nazywając jeden z nich "gadano-pisanym". I przypomina, wkładając tę kwestię w usta poety, że "białostoccy literaci nie przyznają się, że są tutejsi, z Białegostoku. Jedni cierpliwie tłumaczą, że są, rozumiecie, poetami i prozaikami białoruskimi, a inni uciekają do Warszawy albo do Nowego Jorku, nawet gdy wyszli, powiedzmy, z Niewodnicy Kościelnej albo Krupników".

Za to kiedy rusza w teren, magii przybywa. Na niebie pojawia się krzyż, ale katolicki, więc niegroźny. Jak La Fontaine wczuwa się w żywot psa, który towarzyszy śmierci kanarka, a później odw9edza jego grób, ba, wręcz sprawdza czy ptaszek "poszedł do nieba". Albo obserwuje trudne życie wiejskich kobiet, skazanych na alkoholizm mężów, niewdzięczność ojców, wolących synów niż córki, wreszcie przygotowania odchodzącego już pokolenia do śmierci. Chociaż wie, że paradoksalnie "nasze życia jest wyłącznie pozagrobowe". Łuksza magię potrafi odnaleźć nawet w zwykłej wizycie w całodobowej aptece. Ważne, że te maleńkie czary - bardziej lub mniej prawdziwe - dzieją się w dobrze nam znanej, oswojonej przestrzeni. Bo nawet, jeśli przenosi się na Siemianówkę, czy do willi w Bielsku Podlaskim - któż z białostoczan tych rejonów nie zna, bądź nie ma tam swoich korzeni.

I tak na kartach opowiadań, w większości napisanych w oryginale po białorusku, Łuksza przygląda się ludziom i życiu Białegostoku i okolic. Ma niezwykły zmysł obserwacji, pamięta o detalach, jak ubłocone gumofilce, czy marki papierosów, albo przebieg linii kolejowych, a jednocześnie z jej pisania wyłania się umiłowanie życia i ludzi. Szkoda tylko, że autorka utajniła przed polskim czytelnikiem pierwotne daty powstania tekstów.

Zbiór przepadł w oczach kapituły 23. edycji Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego, ale to nie znaczy, że jest gorszy niż zwycięskie książki. Szczególnie miłośnicy tutejszości, lokalności, nie powinni go przegapić. To lekko sentymentalna i bardzo poetycka podróż w ostatnie ćwierć wieku życia "Białegostoku I Akalicy".

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny