Kiedy 28-letnia Anna z Rzeszowa zamieszczała swój anons, nie spodziewała się, że w ciągu kilku dni będzie o nim mówić cała Polska. A wszystko sprawił miłosny zawód.
"Szukam kandydata na męża do zarezerwowanej daty wesela 15-09-2012, wszystko zarezerwowane i opłacone, sala w Rzeszowie na 200 osób z mojej rodziny jest 104, reszta szczegółów przy bliższym poznaniu" - taki anons pojawił się na jednym z rzeszowskich portali. Szybko zrobiło się o nim głośno, trafił na serwis Wykop, na którym internauci prezentują najciekawsze treści znalezione w internecie.
- To musi być żart. Kto na poważnie pisze takie rzeczy? - komentowali niektórzy.
O tym, że ogłoszenie jest poważne, zapewniała na łamach portalu Nowiny24, sama autorka.
- To nie jest żart - tłumaczyła nam Ania. - Ogłoszenie napisałam głównie po to, żeby wyrzucić z siebie żal po rozstaniu z chłopakiem. Bo naprawdę miał być ślub i wszystko było zarezerwowane. Data, restauracja i tak dalej. Tylko on zrezygnował.
Koniec z randkami. Boję się
Na rozmowę Ania zgodziła się, bo chciała, żeby sytuacja się uspokoiła. Jednak to jeszcze bardziej zaostrzyło ciekawość internautów. Fakt, że dziewczyna odreagowuje nieszczęśliwą miłość, zamiast kpin wzbudzał sympatię i współczucie.
- O! Smutne pani Aniu, a już miałem ochotę się ponabijać - napisał na naszym forum Alek. Inni pocieszali, lub proponowali randkę.
- Po ukazaniu się ogłoszenia dostałam mnóstwo maili - opowiada Ania. - Na początku było miło, potem jednak zaczęłam dostawać bardzo nieprzyjemne wiadomości. Z jednym chłopakiem z ogłoszenia nawet się spotkałam, ale na kolejne randki raczej się nie odważę. Po internetowym szumie i obraźliwych mailach, boję się. Ktoś groził, że mnie sfotografuje, a zdjęcia umieści w sieci.
Ania cieszy się jednak, że w internecie znalazła kilka przyjaznych dusz. Chcą pogadać, pomóc, pocieszyć. W to, że znajdzie tu męża jednak raczej nie wierzy.
Internet odmienił moje życie
O skuteczności internetowych randek przekonana jest jednak nauczycielka, Joasia. Jej zdaniem, internet to tak samo dobre miejsce na znalezienie drugiej połowy, jak impreza w klubie. W ten sposób poznała kilku chłopaków, z którymi kontakt utrzymuje do dzisiaj i… przyszłego męża.
- Andrzeja poznałam na czacie w lipcu ubiegłego roku - opowiada. - Już nie pamiętam, kto do kogo zagadał, ale ta jedna rozmowa wywróciła moje życie do góry nogami. Wprawdzie nie wiedziałam z kim rozmawiam, nie widziałam jego gestów, mimiki, ale czułam się tak, jakbyśmy znali się od zawsze.
W realu spotkali się po dwóch tygodniach wirtualnej znajomości. Dziś mają wspólne plany na przyszłość i salę weselną zarezerwowaną dla 100 osób.
- Będzie huczna impreza - cieszy się Joanna.
Na czat więcej nie zajrzała, ale do dziś ma do niego ogromny sentyment. W końcu gdyby nie internet, pewnie nigdy nie poznałaby Andrzeja.
Wyobraźnia kontra rzeczywistość
Internetowe pogaduchy, oprócz niezaprzeczalnych zalet, mają również jedną poważną wadę - nigdy do końca nie jesteśmy pewni, z kim rozmawiamy. Wprawdzie wymiana zdjęć to oczywista oczywistość, ale kto w czasach Photoshopa wierzy jeszcze w zdjęcia?
- Pierwsze internetowe randki miałem na koncie już w wieku 14 lat. Kilka lat później regularnie zarywałem dziewczyny w sieci - opowiada Marian.
Najbardziej frustrowały go spotkania z dziewczynami, które w rzeczywistości wyglądały zupełnie inaczej niż na zdjęciu.
- To nagminne! - denerwuje się. - Żyjemy w świecie retuszu i kiedy spodziewamy się filigranowej kobietki, a przychodzi jej dwukrotnie cięższa wersja, to można się rozczarować. Rozczarowania zresztą nie kryłem. Dziewczynie mówiłem, że nie chodzi o wygląd, a o to że zostałem oszukany i że to koniec znajomości.
Odreagowywał przy barze, podrywając w realu. Dla niego i tak znajomości internetowe sprowadzały się do szybkiego i darmowego seksu.
- Nawet nie musiałem się specjalnie starać. Laski wręcz napierały, żeby pójść do łóżka na pierwszej randce - opisuje.
Jednak za swoją największą wpadkę w randkowaniu on-line uważa znajomość z dziewczyną z Wrocławia. Kilka miesięcy rozmawiali przez internet, potem przez telefon. W końcu ona przyjechała do Rzeszowa.
- Zaczęliśmy się spotykać na poważnie. Zabrałem ją nawet ze sobą do pracy za granicę. Na miejscu jednak okazało się, że to był totalny niewypał - kończy, podsumowując internetowy związek kilkoma soczystymi określeniami.
To miejsce dla brzydkich kobiet?
Podobne doświadczenia z podrasowanymi zdjęciami ma internauta, podpisujący się na nowinowym forum nickiem "zawiedziony facet". Sam siebie nazywa frajerem, bo od trzech lat bezskutecznie próbuje poznać kogoś przez jeden z popularnych portali randkowych.
- Poznałem już na tym portalu 20 kobiet, ale wszystkie były nie do zaakceptowania ze względu na wygląd, a ten jak wiadomo dla faceta nie jest bez znaczenia. Ze wszystkimi dwudziestoma kobietami miałem okazję się spotkać i zawsze na takowe spotkanie szedłem uprzednio wymieniwszy się zdjęciami. Jednak w rzeczywistości okazywały się być zupełnie inne niż na swoich fotkach.
Zawiedziony nie wierzy w opowieści o miłości z internetu. Kobiety, które w ten sposób spotykał, były do tego stopnia nieatrakcyjne, że w momencie pierwszego spotkania już musiał myśleć, jak nie dopuścić do kolejnego.
Żona z internetu
Piotr wylicza, że zanim poznał swoją żonę, był co najmniej na kilkunastu randkach z dziewczynami z internetu.
- Byłem z natury nieśmiały, bałem się zaczepić dziewczynę na ulicy czy imprezie. W internecie wszystko jest prostsze, można się zastanowić co powiedzieć, ukryć emocje, no i w każdej chwili zamknąć okno, kończąc znajomość - twierdzi.
Długo jednak nie przyznawał się przed znajomymi, w jaki sposób poznał Agnieszkę. Bo kiedy inni opowiadali o podbojach na imprezach i podrywach w pracy, podryw przez internet brzmiał śmiesznie. Teraz nie ma oporów.
- Znam coraz więcej par, które poznały się w ten sposób. W gruncie rzeczy jakie to ma znaczenie, jeśli w ostatecznym rozrachunku ludzie są ze sobą szczęśliwi.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?