Kiedy powstał pomysł budowy ZZO, hajnowski zakład miał być częścią sieci podobnych działających w województwie. Odpady pozostałe po segregacji miały trafiać na składowisko w Dubiażynie. Okazało się jednak, że mieszkańcy Dubiażyna nie chcą składowiska w sąsiedztwie. Ich protest wstrzymał budowę i pola składowego, i zakładu przerabiania odpadów.
Hajnówka po zamknięciu miejskiego wysypiska nie miała gdzie wywozić śmieci. Burmistrz Anatol Ochryciuk przeznaczył więc pod składowisko teren, który w planie zagospodarowania przestrzennego miał być wysypiskiem.
- Prawda, tak jest w planach ale przez 25 lat zmieniła się sytuacja. Tam powstał rezerwat ptaków i ścieżka edukacyjna, którą miasto reklamuje w przewodnikach - mówi Anna z Hajnówki, która podpisała protest. - Dlaczego musimy to wszystko niszczyć. Ta okolica to świetny teren rekreacyjny.
Niestety władze Hajnówki nie mają innej działki pod składowisko, i pierwsze prace ruszyły. Mieszkańcy Judzianki i okolic nie poddają się i piszą kolejne odwołania od decyzji urzędników.
- 22 marca złożyliśmy do generalnego dyrektora ochrony środowiska wniosek o unieważnienie decyzji o budowie tego składowiska. Zostały bowiem złamane nie tylko rozporządzenia ministra mówiące gdzie można lokalizować składowiska, ale też przepisy administracyjne - zapewnia Małgorzata Bołbot reprezentująca protestujących. - Wyjaśnienia wymaga czy wydane przez RDOŚ w Białymstoku postanowienie jest ważne, w związku z wątpliwością, co do kompetencji osoby, która je podpisała.
Rzeczywiście pismo zezwalające na budowę składowiska sygnuje wydział ocen oddziaływania na środowisko, ale podpisał je naczelnik wydziału organizacyjno-finansowego. A to, według mieszkańców Judzianki, narusza art. 156 par. 1. pkt. 1 kpa
Ponadto zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska składowiska odpadów obojętnych: "Nie mogą być lokalizowane w dolinach rzek, w pobliżu zbiorników wód śródlądowych, na terenach źródliskowych, bagiennych, podmokłych", a na takim terenie ma powstać ma składowisko.
- Nawet w raporcie oddziaływania na środowisko wskazano, że co pewien czas teren ten wypełnia woda, a to oznacza, że wody gruntowe są tuż pod powierzchnią - dodaje Małgorzata Bołbot. - Nie zbadano też m.in. wpływu inwestycji na stan wód gruntowych i czystość rzeki Chwiszczej. Niestety generalny dyrektor odmówił wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Ludzie odwołali się od tej decyzji, ale nikt się tym pismem nie zainteresował. Dlatego mieszkańcy poskarżyli się w ministerstwie.
- Minister środowiska uznał naszą skargę. Otrzymaliśmy pismo, które podpisał Janusz Zaleski, główny konserwator przyrody. Nakazał rozpatrzyć nasz wniosek do 16 września i wyciągnąć konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych za niezałatwienie naszej sprawy w terminie - mówi Małgorzata Bołbot. - Niestety termin minął, a odpowiedzi brak.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?