Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między imperium a Polską

Mirosław Miniszewski [email protected] tel. 085 748 95 43
Od czasu swego powstania, od roku 1991, Białoruś, nasz najbliższy sąsiad, jest dla nas zarówno wyzwaniem, jak i problemem.
Od czasu swego powstania, od roku 1991, Białoruś, nasz najbliższy sąsiad, jest dla nas zarówno wyzwaniem, jak i problemem.
W kwestii białoruskiej panuje złowroga cisza. Wygląda to tak, jakby nikomu specjalnie nie zależało na tym kraju.

Od czasu swego powstania, od roku 1991, Białoruś, nasz najbliższy sąsiad, jest dla nas zarówno wyzwaniem, jak i problemem. Etniczni Białorusini są bardzo liczni na Podlasiu. Chociaż od wielu lat polityka Rzeczpospolitej jest sprawowana tak, jakbyśmy byli państwem jednolitym etnicznie, nie zmienia to faktu, że Białorusini są nam bardzo bliscy. W sensie zarówno politycznym, jak i cywilizacyjnym jesteśmy odpowiedzialni za nich i ich pozostające we władzy dyktatora państwo. Kwestia białoruska pozostaje dla naszej racji stanu kluczowym zadaniem.

Okiem kardiologa

Białoruś, podobnie jak Polska, chociaż w mniejszym stopniu, była i jest nadal państwem kształtującym się w przestrzeni napięcia między Wschodem a Zachodem. Z jednej strony - Rosja i jej imperialistyczny euroazjatyzm, z drugiej - Europa, a przede wszystkim Rzeczpospolita, której wcześniej pozostawała częścią. Ta polaryzacja była głównym czynnikiem kształtującym Białorusinów i ich tożsamość.

W wydanym ostatnio przez wydawnictwo Semper opracowaniu Siarhieja Kandrycyna pt. "Geografia społeczna i kontry historii: podziały historyczne Białorusi w świetle danych statystyki społecznej, medycznej i demograficznej" kwestia ta jest wyjaśniona obszernie i nader ciekawie. Autor jest lekarzem kardiologiem, ponadto też doktorem socjologii. Pracuje w Mińsku. W swoich poszukiwaniach naukowych zajmuje się problemami z pogranicza socjologii, historii, medycyny i geografii społecznej. Książka Kandrycyna jest typowo naukowym opracowaniem, przez co jej odbiór jest bardzo ograniczony, po pierwsze, przez mały nakład, po drugie, hermetyczny język nauki. Niemniej da się z niej wyodrębnić kilka ciekawych wątków. Stanowią one inspirację do ciekawych wniosków.

Najciekawszy z nich dotyczy polaryzacji cywilizacyjnej Białorusi na osi Wschód-Zachód. Długotrwałe skutki tego procesu wywarły przemożny wpływ na ten kraj. Zarówno więc Białoruś, jak też Ukraina nie mogą wyjść z przestrzeni zderzenia dwóch cywilizacji, co według Kandrycyna jest potwierdzeniem tez Samuela Huntingtona. To tragiczna w istocie walka między łacińskim i katolickim Zachodem, a prawosławnym i rosyjsko-bizantyjskim Wschodem. Podział ten jest w rzeczy samej spadkiem po wielkim upadku Cesarstwa Rzymskiego i jego podziale na Rzym i Bizancjum. Białoruś, podobnie jak Ukraina i wschodnia Polska, znajduje się na samej linii tego cywilizacyjnego pęknięcia.

Tragedia tego regionu polega przede wszystkim na tym, że w różnych okresach historycznych znajdował się pod wpływem albo jednej, albo drugiej cywilizacji. Ta dynamika trwa do dzisiaj. Z jednej bowiem strony, zarówno Europa, jak i część Białorusinów uważa, że słusznie Białoruś należy do wspólnoty zachodniej. Z drugiej zaś, wpływy rosyjskie są w tym kraju tak silne, że praktycznie zaraz po uzyskaniu niepodległości dostał się ten kraju na powrót pod wpływ wielkiego wschodniego imperium i do dzisiaj pod jego przemożnym wpływem pozostaje. Z jednej strony, pragną Białorusini demokracji i wolności, z drugiej znów, nie mogą się wyzwolić z potrzeby pozostawania pod opieką zapewniającą podstawowy byt.

Społeczny stres i patologie

Białoruś od lat funkcjonuje w warunkach strukturalnego stresu społecznego. Traumie historyczno-kulturowej towarzyszy więc dodatkowo zmora problemów ekonomicznych, z którymi spotkały się wszystkie państwa bloku wschodniego, po upadku Związku Sowieckiego. Nie przeprowadzono tam w zasadzie żadnych ekonomicznych reform. Przeciwnie, lęk przed przemianami i związanymi z nimi przejściowymi ograniczeniami spowodował, że władzę uzyskał prorosyjski Aleksander Ryhorawicz Łukaszenka, były dyrektor sowchozu.

Jaką wizję polityczną miał i ma ten człowiek, niech zilustruje tylko to, że w 1991 roku poparł pucz Janajewa przeciwko legalnemu prezydentowi ZSRR Michaiłowi Gorbaczowowi. Opowiadał się także zdecydowanie przeciwko likwidacji Związku Sowieckiego, zwolenników niepodległości Białorusi nazywając zdrajcami i agentami imperializmu. Jako jedyny deputowany Rady Najwyższej BSRR głosował przeciwko ratyfikacji układu białowieskiego z 8 grudnia 1991. Uosabiał on prawdziwie zbiorowy lęk części Białorusinów przed transformacją.

W efekcie tych działań ewolucja naszego wschodniego sąsiada została wstrzymana, a nawet cofnięta i pozostaje ten kraj swoistym reliktem sowietyzmu. Na razie droga Białorusi na Zachód jest zablokowana. Pomimo wielu deklaracji i dyplomatycznych sankcji, kraj ten pozostaje na tyle stabilny - na skutek twardej dyktatury - że nikomu nie chce się ruszać ich sprawy.

Tymczasem stan ten sprawia, że społeczeństwo białoruskie ulega degeneracji. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Kandrycyna, radykalne zmiany i tak dosięgają zwykłych obywateli i ciągły stres społeczny spowodował lawinowy rozwój patologii. Po pierwsze dotyczy to przestępczości, niestabilności więzi rodzinnych, wzrostu liczby samobójstw, zachorowalności na gruźlicę, choroby weneryczne i AIDS oraz prawdziwej epidemii narkomanii.

Zostawieni samym sobie

Kazus Gruziński pokazał dobitnie obserwatorom współczesnej sceny politycznej, że o żadnej konfrontacji z Rosją mowy nie ma. Białoruś, jako kraj pozostający pod jej imperialnym wpływem, uzależniony od jej ropy i gazu, pozostaje swoistą strefą "bezpieczeństwa". Rosji wystarczy i tak problematyczna granica z Polską i Obwodem Kaliningradzkim. Faktyczna aneksja Białorusi wydłużyłaby tę granicę znacznie, co byłoby powodem całego szeregu problemów. Niemniej Białoruś pozostaje protektoratem Rosji. Jej status jest w pewnym sensie nieokreślony. Łukaszenka bowiem rusyfikuje swój naród konsekwentnie, a Rosja pozostaje równie konsekwentnie powściągliwa, najwyraźniej dając do zrozumienia, że taki stan, jaki panuje teraz, jej odpowiada.

Z kolei polskim władzom powinno zależeć na tym, aby wciągnąć Białoruś i Ukrainę do struktur europejskich, z sojuszem w ramach NATO włącznie. Wszak w ten sposób granica cywilizacyjna przesunęłaby się na wschód, co z uwagi na czynniki tak dyplomatyczne, jak i wojskowe byłoby korzystne. Tymczasem od dłuższego czasu nic się nie dzieje. Oprócz moralnego wspierania polskiej mniejszości na Białorusi, finansowania i pomocy w funkcjonowaniu wolnego radia i telewizji białoruskiej nie zrobiono za wiele.

Nasze zabiegi dyplomatyczne skupione są głównie na Ukrainie, a w ostatnim czasie na stosunkowo dalekiej Gruzji. W kwestii białoruskiej panuje złowroga cisza. Wygląda to tak, jakby nikomu specjalnie nie zależało na tym kraju. Ani Rosja nie chce go za bardzo u siebie, zadowalając się polityką Łukaszenki, ani Polska i Unia Europejska nie wykazują zbytniej inicjatywy w inspirowaniu Białorusinów do demokratycznego zrywu i obalenia dyktatury. Być może wszyscy uznali, że dla świętego spokoju lepiej zostawić Białoruś samą sobie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny