Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Midas polskiej poezji

(dor)
Anna Arno - Niebezpieczny poeta. Konstanty Ildefons Gałczyński, wyd. Znak
Anna Arno - Niebezpieczny poeta. Konstanty Ildefons Gałczyński, wyd. Znak
60 lat temu, 6 grudnia, zmarł Konstanty Ildefons Gałczyński. Niezwykła postać świata polskiej poezji, znakomity autor i człowiek z krwi i kości. Właśnie ukazał się "Niebezpieczny poeta", czyli najnowsza biografia autora "Zaczarowanej dorożki" pióra Anny Arno.

Czas płynie szybko, a Gałczyński przez młodsze pokolenie nie jest może zapominany, co zwyczajnie nieznany. Kiedy dochodzą do tego ataki na serial o czterech pancernych, skąd młodzi ludzie mają wiedzieć, że dziewczynka w spalonej Warszawie recytuje bohaterskim pancerniakom "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte" z pamiętną frazą o tym, że "czwórkami do nieba szli". Może, kiedy sięgną po absolutnie fantastycznie napisaną biografię poety, choć na chwilę zastanowią się jak piękna i prosta może być poezja. I jak bliska życia.

Życie zaś samego Gałczyńskiego nie było szczególnie lekkie. Miał jednak niebywały talent nie tylko do pióra, ale i zdobywania przyjaciół i zarabiania piórem. Dziś z łezką w oku czyta się wspomnienia z lat międzywojennych, kiedy pism literackich wychodziło sporo, a najlepsi nawet poeci, zabiegali by w nich publikować. W książce nie brak opisów najróżniejszych młodzieńczych ekscesów poety. Jak wielu, gustował w alkoholu, miewał kilkudniowe pijackie ciągi, bywał nawet na kuracjach odwykowych. Ale niemal nigdy nie przestawał pisać. Żył z pióra i starał się utrzymać rodzinę.

W rzetelnie i z pasją napisanej książce autorka skrupulatnie przypomina publikacje Gałczyńskiego w faszyzującym piśmie "Prosto z mostu", założonym przez Bolesława Piaseckiego. Co ciekawe, jawny antysemita, sam miał matkę Żydówkę. Gałczyński publikując w takim periodyku zdawał sobie sprawę, że balansuje na linie, zresztą po tematy polityczne sięgał często, ale zawsze w sposób wirtuozerski. O tym, że był niezwykle przystojny zaświadczają ze smakiem dobrane zdjęcia, a i relacje pań dowodzą, że cieszył się u kobiet powodzeniem. Te uwodzicielskie cechy z pewnością ułatwiły mu pracę radiowca w Wilnie. W książce nie brak uroczych opisów lenistwa poety jako dziennikarza, ale też i jest pochwała gigantycznej pracy jako autora słuchowisk, lektora i poety.

Gałczyński instynktownie chyba zdawał sobie sprawę z potęgi mediów, bo pracował także przy scenariuszu filmu "Strachy". W PRL w serialu o tym tytule zagrała Izabela Trojanowska, a film cieszył się wielkim powodzeniem. Emil Karewicz kreował tam starego mistrza nazwiskiem Dubenko. Przed wojną tę rolę dostał wielki Jacek Woszczerowicz, a specyficzny kresowy język postaci, był efektem właśnie pobytu Gałczyńskiego w Wilnie.

Niesubordynowany w życiu cywilnym, jak i podczas służby wojskowej pisarz, swej naturze zawdzięcza być może przeżycie wojny. Zmobilizowany w 1939 roku, jako szeregowiec stoczył krótką potyczkę z Sowietami i trafił do niewoli do okrytego później ponurą sławą Kozielska. Stamtąd Sowieci zwykłych żołnierzy wysłali wprost na roboty przymusowe do Niemiec. I przez ten czas najmniej wiadomo, co działo się z poetą. Według autorki napisał przez całą II wojnę światową zaledwie kilkanaście wierszy, w tym wspomnianą pieśń o Westerplatte. Po zakończeniu wojny pozostał przez jakiś czas na Zachodzie, mimo pozostawienia w kraju ukochanej żony, miał kilka płomiennych romansów, a z jednego ze związków narodził się nawet syn, który dopiero w latach 90. XX wieku pojawił się w Polsce i spotkał z córką poety - Kirą.

Po wojnie i po powrocie do Polski talent do surrealistycznych i humorystycznych rymów szybko rozkwitł w krakowskim Przekroju. Piśmie dla wielu kultowym. Gałczyński zarabiał piórem sporo i coraz bardziej zakochiwał się w socjalistycznym ustroju. Potrafił w wierszu "Dwie gitary" Kreml zestawić z Wawelem, a Wisłę z Wołgą. Jedni go za to nienawidzili, wielbiciele widzieli w nim prześmiewcę. A sam poeta chował się raczej za kolejne maski. Za wariackie rymy "Zielonej Gęsi" musiał składać w komunistycznej Polsce samokrytyki, a jednocześnie potrafił napisać tren "Umarł Stalin". Ale zdaniem autorki Gałczyński nigdy do końca się nie poddał, nie dał w sobie stłamsić wyobraźni, zaprząc talentu do doraźnych potrzeb. Ale nie umiał być też obojętny. W rok po pozostaniu przez Czesława Miłosza na Zachodzie napisał "Poemat dla zdrajcy".

Ale cokolwiek Gałczyński nie napisał, za jego ulotne liryki kochały go tysiące czytelników w Polsce. Jego wrogowie uważali go za bezrefleksyjnego konformistę, bez skrupułów zmieniającego poglądy polityczne, inni upatrywali w nim Midasa, który każdy, nawet najbardziej błahy temat, zamieniał po chwili w złote strofy poezji. Anna Arno na każdej niemal stronie cytuje stosowne fragmenty wierszy, idealnie ilustrujące biografię poety i jej osobiste refleksje.

Jeśli w zaganianym świecie nikt już nie szuka "zaczarowanej dorożki" może przynajmniej sięgnie po "Niebezpiecznego poetę", by przypomnieć sobie, że słowa mogą mieć wielką moc, przynosić wzruszenia, czy zwyczajnie dawać wytchnienie. To lektura, która dyskretnie zachęca by sięgnąć po poezje Gałczyńskiego, a jednocześnie niebanalna, pięknie opracowana biografia ważnej postaci XX-wiecznej Polski.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny