Od czego zacząć? - pyta z lekkim strachem w głosie Halina Kamińska. - Tyle się w tym życiu wydarzyło... Tyle spraw na głowie... Tyle zmagań...
Pani Halina jest niewidoma. Choć mieszka pod jednym dachem z mężem, to tak naprawdę samotnie wychowuje 10-letniego Piotrusia. Chłopczyk od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe. Nie chodzi.
Wszystko dla Piotrusia
- To może zaczęłaby pani od Piotrusia - podpowiadam.
- To mądry chłopiec - z dumą mówi matka. - Czy pani wie, że w wieku trzech lat znał na pamięć 50 wierszy Jana Brzechwy? Taki mądry i inteligentny chłopiec. I jaki przystojny!
Pani Halina jest bardzo związana z synem. - On z matką też - przyznają jego nauczyciele.
Mama jest masażystką. We własnym mieszkaniu przyjmuje klientów. Ciągle na nogach. Od 8 do 21 pracuje.
- Wszystko dla Piotrusia, żeby jak najlepiej miał - zwierza się. - Leczenie, wózki, rowery, sprzęty do zabawy i normalnego funkcjonowania niepełnosprawnego dziecka. To wszystko kosztuje. A synek musi się rozwijać, nie może być zamknięty w czterech ścianach...
Prosiła, nie pomógł nikt
Do tej pory Piotruś miał lekcje w domu, przychodzili do niego nauczyciele. Ale matka postarała się, aby od tego roku uczył się w szkole. - Żeby miał kontak z dziećmi, żeby nie był sam - mówi.
Ale już na samym początku pojawił się problem...
- Choć przyjeżdża i odwozi go specjalny bus, to ja nie mogę mu towarzyszyć w drodze do szkoły - żali się kobieta. - A w aucie musi być przy nim opiekun. Byłam wszędzie i w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, i w departamencie spraw społecznych urzędu miejskiego, PCK, Caritasie... Owszem pomagają, ale tylko pełnoletnim. Musiałam zatrudnić opiekunki, żeby odwoziły go i przywoziły ze szkoły. Sama nie mogę. Muszę pracować. W naszym mieście rodzice chorych dzieci muszą radzić sobie sami - mówi.
Dlaczego tak jest? Zarówno w MOPR, jak i departamencie spraw społecznych usłyszałam, że owszem pomogą niepełnosprawnym, ale... pełnoletnim. Bo takie mają programy. O pomocy dla dzieci nie ma mowy.
A nowelizacja ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych mówi, że gmina ma obowiązek nie tylko dowieźć chore dzieci do szkół, ale także zapewnić im opiekę w czasie przejazdu.
I co się okazuje? W naszym mieście, gdzie codziennie z przejazdu specjalnym busem korzysta prawie 40 dzieci, jest tylko jedne opiekun!
Jeden?! - Bo więcej szkół się nie zgłosiło - odpowiada Łucja Orzechowska, wicedyrektor departamentu edukacji w magistracie.
A czy miasto informowało szkoły, że mogą z takiej pomocy skorzystać? - dopytuję się.
- Dyrektorzy znają prawo - odpowiada Orzechowska.
Więc dlaczego szkoła Piotrusia nie zgłosiła się po opiekuna? - Ja tu jestem od września - odpowiada nam dyrektorka szkoły, do której chodzi chlopiec. - Nie wiedziałam...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?