Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto nawrócone na obywatelskość

Tomasz Maleta
Na łamach „Porannego” od lat pisaliśmy, że należy dać białostoczanom więcej możliwości współdecydowania
Na łamach „Porannego” od lat pisaliśmy, że należy dać białostoczanom więcej możliwości współdecydowania Archiwum
Zajęło to prawie dziewięć lat. Ostatnim akordem były niedzielne wybory do rad osiedlowych. Razem z prawem mieszkańców do inicjatywy uchwałodawczej i budżetem partycypacyjnym, tworzą swoistą triadę obywatelską

oczątki, jak każde, bywają trudne. Podobnie było z inicjatywą uchwałodawczą, czyli prawem mieszkańców do zgłaszania uchwał. Do września 2007 roku mogli robić to jedynie prezydent i radni. I wtedy „Poranny” wystąpił z akcją, by zmienić statut miasta tak, by białostoczanie mogli inicjować zmiany w prawie miejscowym. Co prawda ówczesna większość w radzie 29 października przyznała mieszkańcom głos, ale po zebraniu dwóch tysięcy podpisów (rok temu obecni radni zmniejszyli ten wymóg do tysiąca) i zapisem, że propozycje obywatelskie nie mogą odnosić się do kwestii budżetowych. Mimo tych rygorystycznych obostrzeń ówcześni radni nie kryli nadziei, że tak liczne z ich strony poparcie dla tej dobrej zmiany, jest wystarczającym gwarantem, by inicjatywy mieszkańców były wprowadzane w życie. Przyszłość pokazała jednak, że oczekiwania białostoczan sobie, a polityka i dyscyplina partyjna sobie, czyli górą.

Początkowo aktywność mieszkańców ograniczała się do zgłaszania patronów bulwarów czy ulic. Jednak papierkiem lakmusowym relacji władze miasta - mieszkańcy była sprawa zniesienia klikania w autobusach. Na przełomie roku 2011/2012 białostoczanie skrzyknęli się już nie w sprawie symbolicznej (nazwa ulicy), ale wokół inicjatywy, która po raz pierwszy odzwierciedlała potrzeby tak dużej zbiorowości. I trafiła na mur systemu samorządowego (prezydent i popierająca go w radzie większość z PO). Przejawiało się to w różny sposób: od sugestii, że jest to akcja zorganizowana przez młodzieżówkę PiS-u (faktycznie twarzą akcji był Konrad Zieleniecki, od 2014 roku radny miejski PiS), poprzez nad wyraz skrupulatne sprawdzanie podpisów pod uchwałą (mimo że było ich znacznie więcej niż wymagane 2 tys.), aż po odrzucenie w głosowaniu projektu. Przyszłość pokazała paradoksalnie, jak bezrefleksyjny był to opór, bo i klikanie większość tych samych radnych zniosła za zgoda prezydenta dwa lata później. No, ale tu na horyzoncie zbliżały się wybory samorządowe, a z dotychczasowego monolitu w radzie zostało tylko wspomnienie. Nikomu nie w smak było opieranie się przed zniesieniem klikania.

Historia ta jest o tyle ważna, bo może się powtórzyć lada miesiąc, ale już w zupełnie innej konfiguracji. Z inicjatywy Platformy Obywatelskiej zbierane są podpisy pod uchwałą obywatelską o cofnięciu decyzji łączącej Centrum Zamenhofa z Białostockim Ośrodkiem Kultury. W kwietniu, z pomysłu magistratu i przy wsparciu radnych prezydenckich w koalicji z klubem PiS, rada miasta zdecydowało o zniesieniu po pięciu latach samodzielności placówki przy Warszawskiej 19. Jeśli Platformie, która uważa to za wizerunkowy samobój Białegostoku, uda się zebrać tysiąc podpisów (raczej nie powinna mieć z tym kłopotów) znajdzie się w tej samej sytuacji co - używając jej terminologii z 2012 roku - młodzieżówka PiS-u. Ale w tym samym położeniu, w którym była wówczas Platforma, teraz orbitować będą radni PiS -u (i tylko prezydent zachowuje constans). Warto, by obie strony pamiętały co niesie za sobą brak pokory wobec nadziei białostoczan i czym kończy się buta wynikająca z przekonania, że demokracja nie może być wiecowa.

Ten termin najlepiej charakteryzują drogę, którą przebył Białystok w adopcji budżetu obywatelskiego. Gdy w czerwcu 2011 roku pierwszy raz zapytaliśmy radnych, czy białostoczanie powinni sami decydować na co przeznaczyć wydzieloną kwotę z budżetu ogólnomiejskiego, przedstawiciele ówczesnej większości popierającej prezydenta zapierali się: „Trudno wyobrazić sobie, by np. decyzja o budowie drogi był a podejmowana przez samych mieszkańców. Od tego jest wybrany przez mieszkańców prezydent i radni miejscy”.

Od tamtej pory minęło raptem pięć lat, a Białystok szykuje się do czwartego głosowania w ramach budżetu obywatelskiego, a z poprzednich edycji otwierane są kolejne inwestycje (we wtorek boisko przy Szkole Podstawowej nr 11). Dawni przeciwnicy, są dziś największymi zwolennikami budżetu. Bo kazało się, że nie taki diabeł straszny, a przy okazji bardzo łatwo można było go wykorzystać do poprawy nadszarpniętego wizerunku medialnego (przez sprzedaż MPEC-u, klikanie czy rozpad większości w radzie miasta). Przed wyborami w 2014 roku skorzystał z tego najbardziej prezydent Tadeusz Truskolaski, który duchowo adoptując ideę budżetu stał się niemalże „ojczymem” - tak bardzo jeszcze niedawno niechcianego przez jego ówczesne środowisko samorządowo-partyjne - „dziecka”. I trzeba przyznać, że z tej swoistej gry z obywatelami wyszedł z tarczą.

Nie da się też ukryć, że przez ostatnie dwa lata magistrat, radni, organizacje pozarządowe i sami białostoczanie zrobili wiele, by idea budżetu obywatelskiego była pozbawiona - maksymalnie jak to możliwe - odcisku urzędniczego (m.in. przez podział na projekty ogólnomiejskie i osiedlowe). Jeśli jednak da się jeszcze bardziej poszerzyć obywatelskość, to nie powinno się od razu przekreślać idei, by o jego kształcie - przynajmniej w wymiarze osiedlowym - decydowały rady osiedla.

Ich reaktywacja, choć nie na każdym osiedlu, dokonała się w ostatnią niedzielę. Była jednym z pomysłów przedwyborczych miejskiego PiS-u. Gdy wychodził na światło dzienne, napisałem, że nic na siłę. To od mieszkańców powinna wyjść inspiracja dla takiej formy demokracji oddolnej. I to najlepiej wsparta co najmniej 2 tysiącami podpisów (wtedy tyle trzeba było ich złożyć pod inicjatywą uchwałodawczą) z każdego osiedla. Dopiero przy takiej legitymizacji rady osiedlowe będą prawdziwą emanacją lokalności, a zarazem mocnym partnerem dla magistratu i rady miasta.

Ta dobrowolność była o tyle istotna, że przed ponad dekadą rady osiedla dogorywały w dość stęchłej atmosferze. W wielu z nich nikt nie panował nad tym, na co zarządy tychże rad przeznaczały pieniądze. Wydatki szły m.in. na kiełbaski, dofinansowanie kolonii dzieci skarbnika rady, zakup biurka dla parafii, żaluzje w gabinecie dyrektora szkoły. Niewiele miało to wspólnego z integracją lokalnej społeczności i wpajaniem jej zasad samorządności. Nic dziwnego, że na progu pierwszej kadencji prezydent i PO nie zdecydowali się na ich dalsze trwanie.

Teraz zostały reaktywowane, ale nie wszędzie mieszkańcy byli nimi zainteresowanie. Mimo obniżenia progu wyborczego do trzech procent. Nie do końca też określono ich kompetencje („w domyśle mają pełnić funkcje doradcze”), osobowo (15 radnych) wydają się rozdęte ponad miarę, nie bardzo wiadomo, gdzie mają obradować (prawdopodobnie bez wsparcia finansowego). Z drugiej strony ten dwuletni okres przejściowy (do końca kadencji rady gminy) będzie sprawdzianem, czy są potrzebne. Zwłaszcza na tych osiedlach, na których już funkcjonują osiedlowe rady spółdzielcze. Na ile współistnienie będzie opierać się na zasadzie „konkurencji”, a na ile na współzależności. Tym bardziej że na tych samych osiedlach są jeszcze wspólnoty mieszkaniowe. Jeśli radom uda się wyjść poza partykularyzm (jako tylko ciało doradcze), to być może udowodnią, że w przyszłości są w stanie poprowadzić osiedlowe budżety obywatelskie. Jeśli staną się przybudówkami „wielkich graczy” przed najbliższymi wyborami samorządowymi, stracą rację bytu.

Na razie warto dać im dać szansę. Tak samo jak dali im ci, którzy jeszcze kilka lat temu podważali - podobnie jak w przypadku budżetu obywatelskiego - zasadność ich istnienia. A dziś nie tylko przychylenie wypowiadali się o ich reaktywacji, a nawet zostali radnymi osiedlowi. Tym samym zostali nawróceni na obywatelskość. Podobnie jak miasto.

Ulica Nory Ney

W maju białostoczanie zebrali 1496 podpisów pod inicjatywą uchwałodawczą , by jednej z uliczek na Bojarach patronowała Nora Ney, urodzona w Sielachowskich, przedwojenna gwiazda kina niemego.

Budżet obywatelski 2017

120 tyle projektów zostało zgłoszonych do budżetu obywatelskiego 2017 w Białymstoku. Są to pomysły ogólnomiejskie i osiedlowe. Do 5 września dowiemy się, które przeszły do etapu głosowania. Te najlepsze białostoczanie będą wybierać od 4 do 18 października. Zwycięzców poznamy do 31 października. Na realizację projektów pójdzie w sumie 10 mln zł, z tego 3 mln zł na ogólnomiejskie i 7 mln zł na osiedlowe.

Jedenaście osiedli będzie miało swoje rady.

Powstaną na Dojlidach Górnych, Jaroszówce, Białostoczku, Mickiewicza, Zawadach, Sienkiewicza, Bema, Bacieczkach, Osiedlu Młodych, Dojlidach oraz Wygodzie. O miano radnego osiedlowego ubiegało się 301 kandydatów. Łącznie wybrano 165 radnych. Niespodzianką jest brak rad na Bojarach i Starosielcach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny