Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miała być praca w Holandii. A zostały tylko długi i bezrobocie

Fot. Wojciech Oksztol
Krzysztof Połonowski wrócił do domu. Bez pracy, pieniędzy, za to z długami. Praca w Holandii okazała się oszustwem. Takich jak on jest kilkadziesiąt osób w całym kraju.
Krzysztof Połonowski wrócił do domu. Bez pracy, pieniędzy, za to z długami. Praca w Holandii okazała się oszustwem. Takich jak on jest kilkadziesiąt osób w całym kraju. Fot. Wojciech Oksztol
W sobotni wieczór była pożegnalna impreza. O szóstej w niedzielę autobus do Warszawy. O 9.30 Krzysztof Połonowski miał wyjechać do pracy w Holandii. Ale autokar nie przyjechał, a organizatorka zapadła się pod ziemię.

Minister pracy radzi

Minister pracy radzi

*Sprawdź, czy pośrednik ma certyfikat na www.kraz.praca.gov.pl;
* Unikaj ofert tylko z numerem telefonu;
* Nie płać pośrednikowi z góry;
* Umowa z pośrednikiem musi zawierać nazwę pracodawcy,
* warunki pracy, płacy, należne świadczenia, itp.;
* Zawsze sprawdzaj, czy pośrednik ma umowę z pracodawcą zagranicznym i czy wysłał już ludzi do pracy za granicę.

Nigdy bym nie pomyślał, że może mnie spotkać coś takiego. Ta oferta wydawała się pewna - mówi Krzysztof Połonowski.

To miała być praca przy budowie. Oferta polecona przez znajomą. Dostał kontakt do Sofii S., która podała się za żonę Holendra. On ma firmę budowlano-remontową. Szuka pracowników.

Wszystko było ustalone

Połonowski na ogłoszenie odpowiedział razem z kolegą Piotrem, jakieś dwa tygodnie temu. Na początku kontakt był bezproblemowy. Chociaż nie spotkali się osobiście, kobieta odpowiadała na e-maile i telefony. Opowiadała o warunkach. Mieli dostać 10 euro za godzinę, płatne co dwa tygodnie.

- To dużo - uważa mężczyzna.

Czekał na nich hotel w Amsterdamie. W pokojach lodówka i kuchenka. Sofia organizowała podróż. - Mieliśmy tylko zapłacić jej za przejazd autokarem z Warszawy do Holandii, wyszło po 300 złotych - mówi pan Krzysztof.
Wpłacili, a data i godzina wyjazdu została wyznaczona.

Obaj mieli teraz czekać tylko na potwierdzenie wyjazdu. Ale od czwartku kontakt się urwał. Sofia S. nie odpisywała, nie odbierała telefonu.

Pan Krzysztof zaczął się niepokoić. Postanowił jednak jechać. Liczył, że wszystko wyjaśni się w Warszawie.

Zrobił zakupy na wyjazd, pożyczył pieniądze, żeby mieć, zanim zarobi, kupił bilet do Warszawy. W sobotę pożegnał się z kolegami. O szóstej w niedzielę pojechał do Warszawy. O 9.30 na dworcu zachodnim miał czekać autobus.

Na dworcu był tylko on

Na miejscu nie było nikogo. Jakiś autokar przyjechał z Londynu, inny pojechał do Bułgarii. Żaden do Holandii.

- Brat z Holandii dzwonił do mnie i pytał, gdzie jestem, czy już dojechałem. A ja mu mówię, że ciągle sterczę w Warszawie - opowiada pan Krzysztof. - Że się zdenerwowałem to delikatnie powiedziane.

Po powrocie do domu zaczął sprawdzać pośrednika.

- Nie wiem, dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej. Byłem bardzo pewny tej pracy - mówi. - Chciałem tam zostać aż do grudnia.

Wszedł na stronę www.oszukany.pl. Wtedy okazało się, że takich jak on jest więcej. Ta sama kobieta mogła oszukać dużo więcej osób. - Naliczyliśmy 50, ale ciągle zgłaszają się nowe - wylicza. - I każdy zapłacił jej 300 zł. Jeśli to pomnożyć przez tyle osób, wyjdzie bardzo duża suma.

Pan Krzysztof zgłosił się na komisariat. Jego sprawą zajęła się policja.
- Prowadzimy dochodzenie - przyznaje Kamil Sorko z podlaskiej policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny