Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna: Policjanci ze Słupska bili mnie na przesłuchaniu

Zbigniew Marecki [email protected]
Podbite oko to jedno z obrażeń Filipa Staszaka.
Podbite oko to jedno z obrażeń Filipa Staszaka. Archiwum
Przesłuchujący bili mnie i dręczyli podczas przesłuchania, aby wymusić przyznanie się do winy - twierdzi 23-letni Filip Staszak z Siemianic. Zawiadomił prokuraturę.

W czwartek, 6 września, ok. godz. 10.30 do jednego ze słupskich restauracji serwujących kebaby weszło dwóch ubranych po cywilnemu policjantów. Zabrali Filipa Staszaka, który akurat przebywał w lokalu, w którym pracuje jego narzeczona. Policjanci skuli kompletnie zaskoczonego klienta i nieoznakowaną skodą octavią odwieźli na komendę przy ul. Reymonta.

- Na miejscu, jak tylko weszliśmy na piętro do pokoju policjantów, zaczął się mój horror - relacjonuje. - Posadzono mnie na krześle między biurkami, tyłem do drzwi. Usłyszałem, że jestem podejrzany o pobicie, zresztą znanej mi osoby. Gdy się nie przyznawałem, zaczęły się krzyki, groźby i wyzwiska. Policjanci przepięli mi kajdanki do tyłu i bardzo mocno je zacisnęli. Otworzyły się drzwi. Ktoś wszedł i nałożył mi foliową torbę na głowę. Z braku powietrza zacząłem się dusić. Wówczas puścili worek.

Według Staszaka policjantom to nie wystarczyło. Zaczęli go bić otwartą dłonią i pięścią w głowę, klatkę piersiową i brzuch.

- To było straszne, wręcz nie do opisania. Czułem się, jakby to trwało wieczność - dodaje.
Gdy w końcu rozpięto kajdanki, usłyszał, że ma podpisać zeznania. - W strachu o własne zdrowie i życie zrobiłem to - przyznaje.

Jak zapewnia, zanim trafił na noc do aresztu, był jeszcze straszony.

- Gdy zamykałem oczy, widziałem przed sobą twarze policjantów. Od od tego czasu minęło już sporo czasu, nadal mam kłopoty ze snem.

Zaraz po wyjściu z aresztu trafił do szpitala, gdzie został zbadany.

Od tego czasu nosi kołnierz ortopedyczny (ma go nosić pół roku). Ma też obdukcję, wystawioną przez lekarza. Stwierdza się w niej stłuczenia klatki piersiowej i powłok brzucha, uraz głowy i kręgosłupa w odcinku szyjnym, podbiegnięcia krwawe na lewej powiece i wylew krwawy podspójkowy oka lewego oraz wybroczyny krwawe powłok klatki piersiowej.

Jak pisze lekarz, mogły być spowodowane uderzeniem ręką, pięścią lub ludzkim kolanem.

- Nie pozwolę, aby policjanci nie odpowiedzieli za to. Nie znam ich z nazwisk, ale w każdej chwili mogę ich rozpoznać. Dlatego skierowałem doniesienie do prokuratury - mówi Staszak. Jednocześnie dodaje, że już sobie wszystko wyjaśnił ze znajomym, który obiecał mu, że odwoła swoje oskarżenie, ale przed prokuratorem.

Do policji już z tą sprawą nie chce chodzić, bo się boi.

Opowieść Staszaka brzmi jak horror, ale nie ma żadnych innych, poza jego słowami, dowodów zajścia.

Policja zamiast przedstawić nam swoją wersję zdarzeń ograniczyła się do oklepanej formułki, którą wygłosił nam Wojciech Bugiel, p.o. rzecznika prasowego: "Policja nie chce komentować tej sprawy, bo jak dotąd żadna skarga nie wpłynęła".

Dariusz Iwanowicz, prokurator rejonowy w Słupsku potwierdził "Głosowi" złożenie doniesienia. Rozpoczęto postępowanie sprawdzające, które ma potrwać ok. miesiąca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza