Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 3:0 (zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk
Tomasz Dworzańczyk
Mecz Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 3:0
Mecz Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 3:0 Piotr Hukało
Jaga przegrała mecz Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 3:0. To druga wyjazdowa porażka Jagiellonii w tym sezonie. Wcześniej białostoczanie przegrali w Płocku z Wisłą.

Jagiellonia już nie jest liderem ekstraklasy. Białostoczanie na inaugurację piłkarskiej wiosny przegrali w Gdańsku z Lechią 0:3 i stracili prowadzenie w tabeli na rzecz swojego rywala, który uciekł na trzy punkty.

- Nie załamujemy się po tej porażce. Nie ma co kryć się po kątach, tylko trzeba wrócić do Białegostoku i odważnie wyjść na miasto. Trzeba tę porażkę wziąć na klatę - mówi Michał Probierz, trener Jagiellonii.

Żółto-czerwoni przystąpili do spotkania osłabieni brakiem Piotra Tomasika, który na piątkowym treningu nabawił się kontuzji pachwiny. Jak się później okazało, miało to wpływ na przebieg spotkania, bowiem gospodarze strzelali gole po błędach w sektorze boiska, na którym zazwyczaj operował lewy obrońca.

Czytaj też: Kibice Jagiellonii wrzucili race na boisko. Mecz został przerwany na kilka minut [ZDJĘCIA, WIDEO]

- Szkoda, bo Piotrek był w dobrej formie, ale to urok trenowania w zimowych warunkach, na różnych murawach - tłumaczył przed meczem trener Probierz.

Mimo to, początek spotkania nie zwiastował wcale katastrofy. Białostoczanie od pierwszego gwizdka dość odważnie zaatakowali gdańszczan na ich połowie i już w pierwszych sekundach stworzyli sobie groźną sytuację. Dośrodkował Dmytro Chomczenowski, ale Przemysław Frankowski nie trafił w piłkę. Do 10. minuty to Podlasianie byli aktywniejsi, ale jak się okazało, były to tylko miłe złego początki.

Już pierwsza groźna akcja miejscowych zakończyła się nieszczęściem. Najpierw Marian Kelemen ratował nasz zespół po dośrodkowaniu Flavio Paixao, ale to tylko uruchomiło sentencję wydarzeń, która zakończyła się stratą bramki. Miejscowi wykonywali chwilę później rzut rożny, obrońcy nie upilnowali w polu karnym Marco Paixao, a ten piękną główką wyprowadził Lechię na prowadzenie.

Zdobyta bramka nakręciła grę gospodarzy, którzy w 18. minucie mieli świetną okazję na 2:0. Rafał Wolski znalazł się przed Kelemenem, jednak skiksował i piłka przeszła obok słupka.

Białostoczanie przebudzili się mniej więcej kwadrans po stracie gola. W tym okresie szczególnie aktywny był Przemysław Frankowski, który dwukrotnie dokładnie dośrodkowywał piłkę w pole karne przeciwników, jednak z jego podań nie skorzystali najpierw Konstantin Vassiljev, a później Fedor Cernych. Najlepszą okazję na wyrównanie miał jednak pięć minut przed przerwą Jacek Góralski, który po akcji Chomczenowskiego stanął oko w oko z Dusanem Kuciakiem. Niestety, reprezentant Polski posłał piłkę nad poprzeczką.

- Mogłem chyba strzelić po ziemi - żałował pomocnik Jagi, przepytywany w przerwie przez reportera Canal +. - Szkoda tej sytuacji, ale wydaje mi się, że to nasz zespół był w pierwszej połowie groźniejszy i stworzył więcej okazji bramkowych - dodał.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

Przerwa nie zmieniła wiele, jeśli chodzi o grę Jagi w drugiej połowie. Gospodarze, lepiej operujący piłką od białostoczan, mieli spotkanie w zasadzie pod kontrolą. Może poza sytuacją w 60. minucie, kiedy to Vassiljev popisał się świetnym otwierającym podaniem do Cernycha. Litwin, naciskany przez obrońców, nie zdołał jednak oddać takiego strzału, który znalazłby drogę do siatki i piłka padła łupem Kuciaka.

Losy meczu na dobrą sprawę rozstrzygnęły się dziesięć minut później. Paweł Stolarski wykorzystał nieporozumienie na lewej stronie białostockiej defensywy, na której chwilę wcześniej doszło do roszady, bowiem boisko opuścił zastępujący Tomasika Jonatan Straus. Prawy obrońca Lechii dośrodkował piłkę wzdłuż bramki, a Marco Paixao pozostało tylko dostawić nogę i było 2:0.

Białostoczanie nie rezygnowali jeszcze ze zdobycia choćby gola kontaktowego i kwadrans przed końcem groźnie główkowali najpierw Ivan Runje i Guti. Po uderzeniu Chorwata Kuciak wybił piłkę na rzut rożny, a po nim strzał Brazylijczyka był minimalnie niecelny.

Sześć minut przed końcem miejscowi zadali trzeci cios, pozbawiając już jagiellończyków wszelkich złudzeń. Tym razem zawinił debiutujący w żółto-czerwonych barwach Ziggy Gordon, który nie będzie tego meczu wspominał najlepiej. Najpierw niedokładnym wybiciem uruchomił kontrę gdańszczan, a później zagrał piłkę ręką w polu karnym, za co słusznie została podyktowana jedenastka, którą na gola zamienił Flavio Paixao. Warto zauważyć, że Szkot z polskim paszportem zmienił Strausa, który kilkanaście minut wcześniej także mógł sprokurować jedenastkę faulując rywala, ale przewinienie umknęło uwadze sędziego Bartosza Frankowskiego.

- Nie poddajemy się, bo wojna cały czas trwa i tak będzie do ostatniej ligowej kolejki - podsumowuje Probierz.

Okazja do rehabilitacji już w piątek, kiedy to Jagiellonia podejmie Górnika Łęczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny