Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz Jagiellonia - Legia oczami dziennikarzy. Siepacze i baranki na tępym boisku

Wojciech Konończuk
Wojciech Konończuk
Spotkanie żółto-czerwonych z legionistami było twarde, ale trudno nazwać je brutalnym. Nie wszyscy widzieli to jednak w ten sposób.
Spotkanie żółto-czerwonych z legionistami było twarde, ale trudno nazwać je brutalnym. Nie wszyscy widzieli to jednak w ten sposób. Anatol Chomicz
Spotkanie żółto-czerwonych z legionistami było twarde, ale trudno nazwać je brutalnym. Nie wszyscy widzieli to jednak w ten sposób.

Niektórzy dziennikarze, a i zawodnicy Legii, wszczęli wielki lament o zachowaniu białostockich piłkarzy, stanie boiska, sędziowaniu, wszędzie upatrując przyczyn bezbramkowego remisu, tylko nie w grze gości.

Palmę pierwszeństwa dzierży Robert Błoński z „Przeglądu Sportowego”. Już w pomeczowej rozmowie z bramkarzem Legii Arkadiuszem Malarzem, dziennikarz stwierdził: „Z trybun wyglądało, jakby murawa była dawno nieprzystrzyżona i dość tępa. Piłka wolno po niej się toczyła”. - Może zabrakło wody, może ktoś zapomniał kosiarki? - wtórował mu golkiper przyjezdnych.

Zapewne to tłumaczy fakt, że lider ekstraklasy w całym meczu oddał jeden, niezbyt zresztą groźny strzał w światło bramki, poważnie nie zagrażając Marianowi Kelemenowi. No ale, jak tu strzelać na tępym, zarośniętym trawą boisku.

Na tym się nie skończyło. W kolejnym wydaniu redaktor Błoński poszedł jeszcze dalej.

- Kwadrans przed końcem spotkania pomocnik Jagiellonii Jacek Góralski, niemal z pianą na ustach, po kolejnym wślizgu wybił piłkę spod nóg Vadisa Odjidji-Ofoe. Białostoccy kibice ryknęli ze szczęścia, piłkarz - w geście radości naprężył w ich kierunku muskuły. Niedługo później (...) Konstantin Vassiljev szturchnął Belga pięścią w plecy, poprawił kopniakiem w tył kolana - opisywał mrożące krew w żyłach wydarzenia na stadionie przy Słonecznej żurnalista.

Za to fakt, że Belg został usunięty z boiska za uderzenie w twarz pilnującego go białostockiego pomocnika, autor zbagatelizował.

- W walce o piłkę z dwoma rywalami szturchnął Góralskiego i sędzia Bartosz Frankowski pokazał mu drugą żółtą kartkę - stwierdził Błoński, dodając z satysfakcją, że mimo to jagiellończycy „na zdobycie zwycięskiej bramki z Legią byli już za słabi”.

Warto przy tym zaznaczyć, że tekst nie pochodzi z lokalnego, stołecznego wydania „PS”, czy z klubowej wkładki, tylko z gazety ogólnopolskiej. Wypada tylko pogratulować obiektywizmu.

Podobnie niedzielne wydarzenia widzieli niektórzy byli piłkarze Legii.

- Jagiellonia, zamiast grać w piłkę, skupiała się na wyładowaniu agresji na niektórych rywalach. To świadczy o ich słabości. Mają szansę na tytuł, a zamiast zaryzykować, kopali legionistów po nogach. Trener Probierz też bardziej koncentrował się na Odjidji i Radoviciu niż na własnych zawodnikach - ocenił Sylwester Czereszewski.

Tezie, jak to niewinne baranki ze stolicy zostały wystawione na łaskę i niełaskę żądnych krwi siepaczy w żółto-czerwonych koszulkach, przeczą pomeczowe statystyki: faule 17:13, żółte kartki: 3:3, czerwone kartki: 0:1 (to za „szturchnięcie”). Wcale nie wyłania się z tego obraz, przedstawiony w „apokalipsie” Roberta Błońskiego, czy w ocenie Sylwestra Czereszewskiego. Cyfry wskazują raczej, że jagiellończycy kopali legionistów mniej więcej tyle, co sami byli kopani, a niedzielny mecz nie należał wcale do szczególnie brutalnych, czy przesiąkniętych złośliwością.

Może zatem winny jest sędzia.

- Zmieńcie sobie głównego! Niech się najpierw nauczy biegać, a potem się bierze za sędziowanie - grzmiał, uwieczniony przez kamery nc + Jakub Rzeźniczak, który mógł się skupić na pracy arbitra Bartosza Frankowskiego. Sam nie pokazał swojej wirtuozerii piłkarskiej, bo spędził całe spotkanie na ławce rezerwowych.

Marian KelemenDoświadczony słowacki bramkarz do Jagi zawitał przed sezonem 2016/17 zastępując Bartłomieja Drągowskiego. Od razu stał się mocnym punktem białostoczan. Wspomagał swoich kolegów nie tylko świetną grą ale także dużym doświadczeniem. W czerwcu 2019 skończył mu się kontrakt z białostockim klubem.

Najlepsi bramkarze w historii Jagiellonii [ZDJĘCIA]

Jagiellonię krytyka dotknęła nie tylko za „brutalność”, ale i przyjętą taktykę.

- Tym meczem i takim nastawieniem taktycznym Michał Probierz udowodnił, że Jagiellonia rzeczywiście nie gra o mistrzostwo Polski. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. - skomentował były bramkarz legionistów Maciej Szczęsny.

Ryzykowanie w starciu z Legią to nie tyle odwaga, co na ogół samobójstwo. Faktem jest za to, że żółto-czerwoni przerwali trwającą przez dziesięć spotkań passę wyjazdowych zwycięstw mistrzów Polski, a to pokazuje, że taktyka wcale nie była taka zła.

Białostoczanie nie chcą komentować burzy medialnej i skupiają się na nadchodzącym meczu w Niecieczy. I słusznie, bo lament nie jest oznaką siły, tylko słabości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny