Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz Jagiellonia Białystok - Górnik Łęczna 5:0 (zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk
Tomasz Dworzańczyk
Mecz Jagiellonia Białystok - Górnik Łęczna 5:0
Mecz Jagiellonia Białystok - Górnik Łęczna 5:0 Anatol Chomicz
Jagiellonia Białystok wygrała z Górnikiem Łęczna 5:0 w pierwszym domowym meczu w tym roku

Piłkarze Jagiellonii Białystok bardzo szybko zrehabilitowali się za nieudaną inaugurację wiosny. Ubiegłotygodniową porażkę w Gdańsku 0:3 powetowali sobie okazałym rozbiciem na własnym boisku Górnika Łęczna 5:0.

- Po meczu z Lechią myślałem, że mam zepsuty telefon, bo nikt do mnie nie dzwonił. Teraz jednak widzę, że działa, bo znów pojawiają się połączenia - żartował po meczu trener Jagiellonii Michał Probierz.

Żółto-czerwoni nie pozostawili wątpliwości, że są znacznie lepszym zespołem od Górnika. Przyjezdni tylko w pierwszym kwadransie nawiązali wyrównaną walkę z białostoczanami. W tym czasie jedyną poważną interwencję w całym meczu wykonał bramkarz gospodarzy Marian Kelemen, który przeniósł nad poprzeczkę tzw. centrostrzał w wykonaniu Łukasza Tymińskiego z rzutu wolnego.

Źródło: Press Focus

- Rzeczywiście, później nie miałem zbyt wiele pracy w tym meczu i raczej przez większość czasu musiałem dbać o to, by nie przemarznąć - potwierdza golkiper Jagi.

Zobacz też: Mecz Jagiellonia - Górnik Łęczna 5:0. Kibice mieli wielką radość (zdjęcia)

Jak w ukropie zwijał się natomiast stojący między słupkami po przeciwnej stronie Sergiusz Prusak. Bramkarz Górnika już w 15. minucie uchronił swój zespół przed stratą bramki po strzale Piotra Tomasika. Pięć minut później był jednak bezradny, kiedy tuż przed nim znalazł się wypatrzony przez Konstantina Vassiljeva Dmytro Chomczenowski. Ukrainiec płaskim strzałem przy słupku trafił do siatki, a Estończyk zaliczył pierwszą tego dnia asystę.

- Łęczna na początku chciała grać, ale ten stracony gol trochę podciął im skrzydła - przyznaje Vassiljev.

To był jednak dopiero początek lawiny nieszczęść, jaka spadła na przyjezdnych. W 29. minucie w polu karnym Górników faulowany zdaniem sędziego był Jacek Góralski, którego podczas wykonywania rzutu rożnego przytrzymywał Krzysztof Danielewicz.

- Sędzia wcześniej ostrzegał Łukasza Tymińskiego, który próbował mnie przytrzymywać. Ale później zamienił się w kryciu z Danielewiczem i ten chyba nie słyszał tego, co mówił arbiter. Koniec końców, dla mnie to był karny ewidentny - przyznaje Góralski.

Pewnym wykonawcą jedenastki okazał się Vassiljev, który zmylił Prusaka. Przy stanie 2:0, dla przyjezdnych praktycznie skończył się mecz, bo od tego momentu na boisku istnieli tylko gospodarze.

- Pierwsze 20 minut wyglądało w naszym wykonaniu w miarę dobrze, ale później to już wszyscy widzieli - kwituje kapitan Górnika Grzegorz Bonin.

Kolejne gole padły dopiero po przerwie, choć jeszcze w pierwszej połowie sam Fedor Cernych miał dwie świetne okazje. Najpierw jednak za daleko wypuścił sobie piłkę i dał się uprzedzić Prusakowi, a później źle rozwiązał kontratak, biegnąc praktycznie sam na bramkę gości.

- Nie ma co narzekać na skuteczność, bo była lepsza od tej, jaką zaprezentowaliśmy w Gdańsku. Najważniejsze, że trafialiśmy w kluczowych momentach tego meczu - zauważa Vassiljev.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

Potwierdzeniem tego był początek drugiej połowy, w której wyrok na ekipie z Lubelszczyzny został już wykonany. W ciągu 20 minut białostoczanie zdobyli trzy bramki. Najpierw po sprytnie wykonanym rzucie wolnym podwyższył Taras Romanczuk, któremu piłkę na 10 metr wyłożył Vassiljev. Estończyk za chwilę dołożył kolejne trafienie po podaniu Cernycha, a kanonadę zakończył ten ostatni, zabierając przed polem karnym piłkę Aleksanderowi Komorowi, jak juniorowi.

- Wystrzegaliśmy się błędów indywidualnych, bo przez to całą jesień przegrywaliśmy. Jak widać, wniosków nie wyciągamy, bo to się to powtórzyło - przyznaje Bonin.

Przy wyniku 5:0, było widać, że białostoczanie już wrzucili na luz, bo gdyby zachowali maksimum koncentracji, to mogłoby się skończyć kompromitacją Łęcznej. Dlatego więcej goli nie padło, choć okazje do tego mieli choćby Góralski, Cernych, czy wprowadzony w drugiej połowie Arvydas Novikovas. On jako jedyny z tzw. „ruskiej mafii” w białostockim zespole nie trafił w tym meczu do siatki, ale i tak pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie.

- Na pewno trochę szkoda, że „Arvi” nic nie ukłuł, ale on jeszcze będzie strzelał i to bardzo ważne gole - nie ma wątpliwości Vassiljev.

Estończyk zakończył mecz przedwcześnie, bowiem w 69. minucie został zmieniony z powodu kontuzji. Dodajmy, że trybuny zgotowały mu owację na stojąco.

- Mam nadzieję, że to nic groźnego. Został tydzień do następnego meczu w Krakowie z Wisłą i liczę, że do tego czasu będę w pełni sił - przyznaje Estończyk, którego bilans w tym sezonie wynosi już 12 goli i 11 asyst.

Zdaniem zawodników

Konstantin Vassiljev (Jagiellonia): Łęczna chciała graćw piłkę i dawała nam sporo miejsca w środku pola. Cieszymy się z trzech punktów, bo po to wychodzimy na boisko, żeby wygrywać. W polskiej lidze rzadko wygrywa się 5:0, więc na pewno radość z tak okazałego zwycięstwa jest dodatkowo większa.

Taras Romanczuk (Jagiellonia):
Udało mi się w tym sezonie strzelić Łęcznej gole zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Rywal nie był taki słaby, bo na początku nam zagroził, ale my odpowiedzieliśmy skutecznością. Z każdym meczem robimy krok do przodu i oby tak dalej. Fajnie, że komplet goli strzelała „ruska mafia”, mam nadzieję, że to nie ostatni taki raz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny