Cóż, szkoda, że spudłowałem, ale najważniejsze, że odnieśliśmy zwycięstwo, bo liczy się przede wszystkim dobro drużyny - mówi Piątkowski. - Dlatego nie czuję się pechowcem, ale mam do siebie pretensje, bo przynajmniej raz powinienem trafić - podkreśla.
Niespełna 30-letni napastnik Jagi w Bydgoszczy strzelił dwie ładne bramki Zawiszy, będąc w znacznie mniej korzystnych sytuacjach niż w starciu z Cracovią. W starciu z Pasami żal szczególnie pierwszej okazji, kiedy nasz zawodnik po akcji Niki Dzalamidze przyjął piłkę sześć metrów przed krakowską bramką i uderzył wprost w Krzysztofa Pilarza.
- Strzeliłem zbyt lekko i bramkarz popisał się udaną paradą. Może miałem za dużo czasu i gdybym uderzył instynktownie, to padłaby bramka - zastanawia się jagiellończyk - W każdym razie nie spędza mi to snu z powiek, bo takie pudła się zdarzają. Nawet w tym sezonie w naszej lidze piłkarze marnowali jeszcze lepsze sytuacje. Muszę wyciągnąć z tego wnioski i zrobić wszystko, by w przyszłości piłka wpadała do bramki - przekonuje.
Jego problem polega na tym, że z Pasami został zmieniony i może stracić miejsce w podstawowym składzie na kolejne spotkanie - w Zabrzu z Górnikiem.
- To pytanie bardziej do trenera Michała Probierza, bo to on ustala taktykę i dobiera do niej piłkarzy. Osobiście nie podchodzę do tego w ten sposób, że zostanę ukarany posadzeniem na ławce rezerwowych. Po prostu na treningach robię wszystko, by wywalczyć sobie miejsce w jedenastce. A reszta zależy od trenera - kontynuuje piłkarz Jagi.
Być może wejście na boisko z ławki wcale nie okaże się złym rozwiązaniem, bo Piątkowski w Bydgoszczy trafił dwa razy właśnie jako rezerwowy. Także Michał Pazdan, który zapewnił wygraną z Cracovią, nie był w podstawowym składzie.
- Na tym między innymi polega nasza siła, że tworzymy fajną grupę ludzi, którzy stanowią zespół. Wszyscy czują się potrzebni i mogą pomóc, także rezerwowi i zawodnicy, którzy nie zmieścili się w meczowej osiemnastce - zaznacza białostocki gracz.
Przed sezonem wielu widziało w Jagiellonii kandydata do spadku. Teraz opinie są często zgoła odmienne i niektórzy wróżą żółto-czerwonym walkę o europejskie puchary.
- Nie przejmujemy się tym i zachowujemy spokój. Tak, jak nie należało w nas widzieć spadkowicza przed pierwszym meczem, tak nie należy upatrywać mistrza po trzecim - zauważa piłkarz. - Nie wywieramy sami na sobie niepotrzebnej presji. Skupiamy się na pracy i najbliższym przeciwniku. Teraz liczy się tylko spotkanie w Zabrzu z Górnikiem - dorzuca.
Na Górnym Śląsku Jadze zawsze gra ciężko.
- Nigdzie nie jest łatwo i tam też spodziewam się trudnego meczu. Górnik jest groźnym przeciwnikiem, ale do pokonania - kończy Piątkowski.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?