Rady
Rady
- Jeśli masz jakąś pasje, na której możesz zarabiać pieniądze, nie zastanawiaj się! Lepiej zaryzykować i stracić, niż całe życie żałować.
- Zastanów się, czy nie warto zapłacić większego czynszu i wynająć lokalu w ścisłym centrum.
- Trzeba czerpać satysfakcję z tego, co się robi.
- W chwilach zwątpienia przypomnij sobie, dlaczego tak bardzo chciałeś założyć swoją firmę.
- Nie można spoczywać na laurach. Cały czas trzeba się rozwijać.
- Pilnuj wszelkich terminów płatności.
Joanna Sienkiewicz i Małgorzata Koput to rodzone siostry. W czasie studiów jeździły do Hiszpanii - kraju ich marzeń. Tam nauczyły się języka, poznały kulturę. Zakochały się w tym kraju.
I postanowiły, że podzielą się tą miłością z innymi - w szkole językowej, gdzie nauczyć się można nie tylko języka.
Odwołali wycieczkę
Kilka lat temu rodzice obiecali dziewczynom superwakacje: wycieczkę do Hiszpanii. Jednak w ostatniej chwili okazało się, że nie jadą - organizator nawalił. Obie siostry były niepocieszone. Rodzice obiecali im rekompensatę za rok. Obietnicę spełnili.
- Całe następne wakacje spędziłyśmy w Hiszpanii. Rodzice zafundowali nam kurs językowy - opowiadają siostry.
Wróciły zachwycone. I to nie tylko językiem, ale całą kulturą. Postanowiły kontynuować naukę języka.
- I jak najczęściej jeździć do Hiszpanii - śmieje się Małgorzata.
W miarę możliwości spędzały w Hiszpanii wakacje. Joanna na cały rok pojechała na studia. Gdy doskonale poznały też język - zrobiły specjalne kursy uprawniające je do uczenia innych.
- Ale i tak myślałyśmy, że to pozostanie raczej w sferze marzeń - mówią.
Lipowa to nasza Gran via
Ale mimo to wszystko miały zaplanowane: jak będzie nazywała się szkoła, jak będą się reklamować, kogo zaproszą na zajęcia.
- Tak nakręcałyśmy się, że w końcu postanowiłyśmy zaryzykować. I otworzyłyśmy szkołę - śmieją się. - Choć bałyśmy się strasznie.
Na szczęście wszystko poszło jak z płatka. Nawet miejsce znalazły takie, że pasuje do nazwy szkoły. Bo "Gran via" to główna ulica. A Lipową w Białymstoku każdy zna.
Ruszyły w ubiegłym roku - latem. I okazało się, że są chętni do nauki hiszpańskiego! W tym roku ci sami uczniowie wrócili. I przyszli inni.
- Aż przykro było czasami mówić, że wolnych miejsc już nie mamy - mówi Joanna.
Nikt nie chce tańczyć tango
Co takiego przyciąga tu ludzi?
- Może to, że nie ograniczamy się tylko do uczenia języka. Naszym celem jest pokazanie białostoczanom, jak piękna jest Hiszpania, jak cenna tamtejsza kultura - mówią dziewczyny.
I dlatego nie żałują czasu na spotkania już poza planem zajęć. Organizują wieczorki tematyczne, gdzie opowiadają o tym, co zobaczyły w trakcie swoich podróży.
- My to po prostu lubimy - zapewniają i opowiadają o ostatnim wieczorku argentyńskim:
- Zadzwoniła moja dawna uczennica. Okazało się, że przyjeżdża z Barcelony ze swoim chłopakiem Argentyńczykiem - mówi Joanna.
Postanowiły skorzystać z okazji i zorganizować wieczorek argentyński. Pomógł im Argentyńczyk od dwóch lat mieszkający w Białymstoku. A trzy dni przed planowanym spotkaniem w drzwiach szkoły znalazły karteczkę. Para z Argentyny przyjechała do Polski odnaleźć swoje korzenie...
- Wieczorek nie mógł się nie udać - śmieje się Joanna.
No bo jak tu się nudzić, gdy rdzenni Argentyńczycy opowiadają o zwyczajach swego kraju. I nawet tańczą!
- Okazuje się, że w Argentynie wszyscy tańczą cumbias. Tango u nich traktuje się jak u nas krakowiaka. Nikt tego nie chce tańczyć - dzieli się wiadomościami Małgosia.
Dziewczyny wiedzą, że trzymać poziom muszą cały czas.
- Musimy cały czas się kształcić. Dlatego co roku będziemy jeździć na jakiś kurs podnoszący kwalifikacje - zapewniają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?