Mieszkając w Białymstoku, trudno nie pamiętać o setkach robotnic, które ze wsi przyjechały do stolicy województwa, by w pobliskiej wsi przerabiać rosyjską bawełnę na fantastyczne i poszukiwane tkaniny. Ile z nich zdawało sobie sprawę, że podążają tropami wieśniaczek, które w XIX wieku ruszyły do Łodzi, traktując ją jak prawdziwą „ziemię obiecaną”. I chociaż pewnie umiały czytać i pisać, ba nawet mogły trafić do gazety zakładowej, dziś zapomniane dzieliły los niewiele różniący się od ich poprzedniczek z Łodzi sprzed lat 150.
Marta Madejska w „Alei Włókniarek” ze zdumieniem stwierdza, że podobnie jak u Reymonta, te setki harujących kobiet nie zostały nigdzie zapisane, zapamiętane. Przywołuje ówczesne prawo cywilne, które kobiety właściwie pozostawiało wyjętymi spod prawa, zaś w przypadku pozamałżeńskiej ciąży – bez szans na alimenty. Za to z szansą na seksualne wykorzystanie przez właścicieli fabryk.
Pierwsze świadectwa robotnic pochodzą dopiero z PRL. Wtedy badaczom udało się dotrzeć do żyjących jeszcze łódzkich kobiet, które pamiętały czasy i caratu i II RP. I smutne losy koleżanek, które musiały pracować coraz więcej, za coraz mniejsze pensje, a gdy koniunktura siadała, wyrzucane z pracy trafiały z biedy czy zwyczajnie z głodu do najstarszego zawodu świata.
Ta książka to również wspomnienie wielkich strajków włókniarek z początków PRL. Z relacji wynika, że miały o tyle lepiej, że nabrały odwagi, by przeciwstawiać się mężczyznom, reagować na seksualne molestowanie, skarżyć się partii. I jednocześnie harować jeszcze więcej w imię „socjalistycznego współzawodnictwa”. Marta Madejska wspomina wizytę Jana Pawła II w jednej z fabryk i odnotowuje upadek łódzkiego włókiennictwa, a zatem i włókniarek po roku 1989. W 2007 roku zakład, który wizytował Papież Polak – padł. Pozostały bezrobotne, schorowane kobiety, pracujące latami w pyle i w hałasie. Podobnie jak w białostockich Fastach. Te z Łodzi doczekały się swoistego hołdu. Bo Marta Madejska nadając tytuł książce „Aleja Włókniarek” zmieniła historię. Tak, mimo że to był i jest sfeminizowany zawód w Łodzi w rzeczywistości jest Aleja Włókniarzy.
Ciekawe, czy ktoś w Białymstoku zajmie się opisaniem włókniarek z Fast. Za chwilę może być za późno. Łódzkie dostały świetny pomnik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?