Sprawa ma związek z ubiegłorocznym marszem równości. Ochraniana przez kilkuset policjantów z prewencji kolorowa parada 20 lipca przeszła ulicami Białegostoku. Wzdłuż trasy ustawili się przeciwnicy zgromadzenia, którzy obrzucali manifestantów i mundurowych szklanymi butelkami, kamieniami i petardami.
Część agresorów miała na sobie koszulki z napisami "Białystok przeciwko zboczeńcom", "Dumna Polska". Niektórzy wyrywali uczestnikom marszu tęczowe flagi, które deptali lub palili. Dochodziło też do pobić i gróźb karanych. Na alei Piłsudskiego grupa niezadowolonych zablokowała marsz. Na pierwszej linii frontu stanął m.in. mężczyzna z dziecięcym wózkiem, w którym siedział jego 11-miesięczny syn. Mundurowi wyprowadzili ojca z niemowlęciem z tłumu. W pewnym momencie wobec kontrmanifestantów został użyty gaz łzawiący.
Polskę i świat obiegło potem zdjęcie tej sceny. Internauci tworzyli prześmiewcze artykuły i memy z hasłami o "tacie z bąbelkiem na sobotnim spacerze" oraz dziecku jako żywej tarczy.
Ale śledczym nie było do śmiechu i próbowali ustalić tożsamość mężczyzny. Po nagłośnieniu sprawy przez media, 37-latek jeszcze w lipcu sam zgłosił się na komendę. Został zatrzymany. Usłyszał zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka, nad którym miał się opiekować. Grozi za to kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Mężczyzna został wypuszczony na wolność, ale w ramach dozoru, musiał stawiać się regularnie w jednostce policji.
Wydawało się, że sprawa jest w miarę jasna. A jednak. Po pięciu miesiącach śledztwa, prokuratura zdecydowała się powołać biegłego z zakresu ochrony i bezpieczeństwa imprez masowych oraz bezpieczeństwa tłumów. Ekspertyza miał określić, czy życie i zdrowie chłopczyka faktycznie było zagrożone. Teraz okazuje się, że... nie. Prokurator wydał decyzję o umorzeniu postępowania. Formany powód to "brak ustawowych znamion czynu zabronionego".
Zobacz także: Ulicami Białegostoku przeszedł pierwszy Marsz Równości. Kibice starali się go blokować [WIDEO]
- Biegły przed wydaniem opinii miał możliwość zapoznania się z całością materiału dowodowego, w tym protokołami z przesłuchania świadków, oględzin, notatkami służbowymi - wyjaśnia Wojciech Zalesko, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. - Zadaliśmy biegłemu szereg pytań. Opinia jest dosyć obszerna. Wynika z niej, że nie zaistniało bezpośrednie niebezpieczeństwo narażenia dziecka na utratę życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. A to warunek konieczny, aby doszło do popełnienia przestępstwa z artykułu 160 Kodeksu karnego.
Dodaje, że postanowienie o umorzeniu postępowania nie jest prawomocne. Kurator dziecka - wyznaczony zresztą na wniosek samych śledczych - wniósł zażalenie. Akta sprawy wraz z zażaleniem znajdują się w Sądzie Rejonowym w Białymstoku, gdzie czekają na rozpoznanie.
Czy technologie niszczą psychikę dzieci?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?