Z pewnością "Walizki hipochondryka" są walizkami inteligenta. Autor udanie podgląda różne warstwy społeczne, sięga po bukoliczne wiejskie dzieciństwo, ze szlachtowaniem i smaleniem świń i obcinaniem łbów kogutom, by szybko pojawić się na korytarzu Wojskowej Komisji Uzupełnień. Osoby z jego roczników były chyba ostatnimi, które dostąpiły zaszczytu obowiązkowej służby w Wojsku Polskim. Pisarz, w znakomitym, lekko wręcz abstrakcyjnym klimacie opisuje swoje próby symulowania wariata, by przed ową służbą się uchronić. Kto pamięta podobne sceny z filmu "Hair", będzie zadowolony, zwłaszcza że przy okazji mamy sportretowane w pigułce subkultury lat 80. Ciekawe swoją drogą, kim są ówcześni "depesze" czyli zagorzali fani grupy Depeche Mode? To już pytanie do socjologów, ale i takich zapędów Sieniewiczowi nie brakuje, Chociaż jego proza skrzy się udanymi porównaniami, nie brakuje w niej zgoła dziennikarskiego spojrzenia na Polskę. Wspomina pijane lata 80. I erudycyjnie wtrąca, że "podobno Norman Davies swoje "Boże igrzysko" przypłacił wielomiesięcznym kacem".
Powieściowe alter ego autora trafia rzecz jasna do stolicy, a tam napotyka paradę narodowców, właściwie szereg parad, coming outów, a wszystko to opisane w formie narkotycznej wizji. I znów odwołanie do niektórych scen z filmu "Hair" może być pomocne, szczególnie osobom wybierającym za Leninem tę dziedzinę sztuki, w miejsce literatury, jako najważniejszą. To, że i literatura w życiu Sieniewicza była nie bez znaczenia, dostajemy w krótkim opisie szalonych lat 90. , kiedy z przyjaciółmi wydawał pismo literackie i nie musiał opłacać się sieciom księgarskim, by trafiło na eksponowane miejsca na półkach. Takich historii pamiętamy przecież wiele, a i w Białymstoku w pewnym momencie pojawił się miesięcznik kulturalny (nie mylić z "Kartkami") goszczący na półkach rozpoczynających swoją ekspansję empików.
Sieniewicz nieźle wyczuwa też nastroje społeczne, co przy wysypie prawicowych pism nie jest zresztą czymś niezwykłym. I w jego książce pojawiają się wspomnienia i dyskusje o przyczynach i konsekwencjach katastrofy prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem. Jeśli wciągniemy się w pełen inteligentnego humoru ton opowieści, nie przerażają nas dość drastyczne opisy funkcjonowania szpitali, zabiegów, a nawet szpitalnego żywienia, mamy szansę poznać jeszcze jedno spojrzenie na Polskę. Spojrzenie czterdziestolatka, inteligenta, który wie, że wiele mu się w życiu udało, ale też wie ile stracił i - co najważniejsze - że nie wszystko jeszcze stracone. Wszak przeżył operację i wyszedł ze szpitala zwanego Polską o własnych siłach.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?