Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marian Szamatowicz: Sama diagnostyka nie pomoże zajść w ciążę

Agata Sawczenko
Profesor Marian Szamatowicz
Profesor Marian Szamatowicz Anatol Chomicz
Dzieci z naprotechnologii się rodzą. Ale tak samo rodziłyby się, gdyby nie zastosowano żadnej metody - mówi prof. Marian Szamatowicz, prekursor in vitro.

Kurier Poranny: Panie profesorze, jak to jest z tymi zarodkami w in vitro? Niszczycie te, które nie zostały wykorzystane?

Prof. Marian Szamatowicz: Tak mówią ci, którzy są przeciwni metodzie in vitro. A tak naprawdę to zarodki, które nie są przeniesione do macicy - po prostu mrozimy. To niezwykle pożyteczny sposób. Bo żeby doszło do ciąży, muszą być spełnione dwa bardzo istotne elementy. Przede wszystkim dobrej jakości zarodek. Bo trzeba wiedzieć, że natura tak człowieka ukształtowała, że spośród powstałych zarodków około 65 proc. nie rozwija się w warunkach naturalnych, bo są obciążone defektami genetycznymi. Druga sprawa to endometrium - miejsce, gdzie zarodek będzie się zagnieżdżał i rozwijał. Może się zdarzyć, że jest ono nieprzystosowane i wtedy przeniesienie tam zarodka to skazanie go na nieuchronne obumarcie. Dlatego zarodek mrozimy, przygotowujemy endometrium i wtedy dopiero przenosimy zarodek.

Zamrożone zarodki nie są uszkodzone?

Nie. Ciąże po mrożonych zarodkach wykazują zdecydowanie korzystniejsze parametry - zarówno położnicze, jak i rozwoju samego zarodka - w stosunku do ciąż na niemrożonych.

Ile zarodków tworzycie na początku?

Teraz jest taka tendencja, żeby nie stosować agresywnej stymulacji jajników. Oczywiście tych zarodków jest kilka - są one mrożone, więc potencjalnie wykorzystywane.

A jeśli para nie zdecyduje się ich wykorzystać?

W ogóle nie ma niszczenia zarodków. Reguluje to przecież prawo. Rodzice podpisują, że już nie chcą korzystać z tej metody i wtedy zarodek jest przenoszony innej kobiecie. To jest alternatywa dla adopcji. Chce z niej korzystać wiele par.

Zanim pod koniec ubiegłego roku weszła ustawa o leczeniu niepłodności, lekarze niszczyli zarodki?

Nie. Nigdy ich nie niszczyliśmy. To tylko przeciwnicy in vitro o tym mówią. Ale oni wygłaszają również wiele innych bezsensownych kwestii.

Są jeszcze zarzuty, że idziecie na skróty, że stosujecie in vitro nawet u par, którym wystarczyłoby leczenie.

Do in vitro muszą być wskazania. Nie pomoże żadne leczenie przy nieodwracalnie uszkodzonych jajowodach czy braku jajowodów, zaawansowanej endometriozie, która prowadzi do głębokiej destrukcji miednicy mniejszej i narządów rozrodczych kobiety, czy przy zaawansowanym tzw. czynniku męskim.

Ale lekarze stosujący naprotechnologię w ogóle wykluczają in vitro...

A co to jest ta naprotechnologia? To znak firmowy Instytutu Pawła VI w Stanach Zjednoczonych. Mogą go używać wszyscy, jeśli w swoim działaniu podporządkowują się podręcznikowi napisanemu przez Thomasa Hilgersa, twórcę naprotechnologii. Naprotechnologia to przede wszystkim diagnostyka, często nie dająca najmniejszej szansy na ciążę. Oczywiście, dzieci z naprotechnologii się rodzą. Ale tak samo rodziłyby się, gdyby nie zastosowano żadnej metody.

Nie boi się pan, że w Polsce zakażą całkowicie in vitro?

Proszę pani, wszystko jest możliwe. Tylko cała rzecz polega na tym, że jeśli w Polsce wprowadza się zakazy, to dotyczą one wyłącznie ludzi biednych. Bo każdy, kto ma pieniądze, nie będzie się oglądał na to, co się dzieje u nas, tylko pojedzie do każdego innego kraju i dostanie usługę na najwyższym poziomie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny