Młodziutki Hłasko bardzo chciał pisać. Zdaje się, że na tyle szanował swoją pracę, iż choć nie zdecydował się na publikację opowiadania „Burzliwa pogoda”, to jednak nie wyrzucił go z szuflady. Tekst to całkiem smaczny, jednocześnie ukazujący złożoność systemu, w jakim Hłasce przyszło wzrastać. Szybko okazuje się, że tłumaczony przez autora we wstępie tytuł mający określać rozedrganie ówczesnej młodzieży jest w rzeczywistości polskim tłumaczeniem jednego z piękniejszych swingowych standardów. Czy zatem Marek Hłasko kochał jazz? Na pewno kochał ciężarówki i fascynował się pracą kierowców. Sprawnie posługując się piórem kreuje sylwetkę młodego bumelanta i uwodziciela, z dziką niemal satysfakcją pastwi się nad młodziutką rozpustnicą, w której zakochuje się bez pamięci jego powieściowe alter ego. Nie było wtedy Franza Maurera i jego słanych słów „bo to zła kobieta była”. Był za to socjalizm, Polska w budowie i walczący o debiut pisarz pokazał nie tylko knowania imperialistów, przekupujących miejscowych utracjuszy i zmieniających ich w dywersantów, ale i cudowną przemianę głównego bohatera, który zaczyna kochać proste szoferskie rzemiosło, a i występna niewiasta wreszcie wyzna przyczyny swego cielesnego rozbisurmanienia i nawróci się na drogę socjalistycznej powściągliwości i odda serce szoferakowi. Ikonicznie potraktowana pusta niewiasta, stary szofer w roli nauczyciela życia, a przy okazji członek podstawowej organizacji partyjnej, wreszcie zabawa na Mariensztacie, jako żywo przypominająca kadry z filmu „Przygoda na Mariensztacie” (nota bene pierwszego filmu kolorowego w PRL, który wszedł na ekrany raczej po napisaniu przez Hłaskę tego opowiadania) świadczą, że pisarz miał wyczucie czasu. Pisał tak, jakby chcieli go czytać towarzysze, ale jednak powstrzymał się przed publikacją.
Wiele osób oburzyło się na epitafium poświęcone śmierci Andrieja Wyszyńskiego – sowieckiego prokuratora z krwią na rękach. Czy to kpina, czy kolejna wprawka – dziś trudno osądzać, warto zaś pamiętać, że więksi od Hłaski pisarze, a szczególnie poeci, nie mieli problemów z publikowaniem podobnych panegiryków pod własnymi nazwiskami.
„Najlepsze lata naszego życia”, czyli niepublikowane opowiadania, scenariusz filmowy i kilka miniaturek według Radosława Młynarczyka są już ostatnimi tekstami, jakie wyszły spod pióra Marka Hłaski, które ujrzały światło dzienne. Dla zbieraczy twórczości autora „Pierwszego kroku w chmurach” - bezcenne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?