Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Paszkowski: Koledzy nazwali mnie Maradoną

Joanna Dąbrowska
od kilku sezonów jest zawodnikiem Pahoni, zespołu występującego w rozgrywkach Amatorskiej Ligi Siatkówki w Hajnówce. Bierze również udział w turniejach siatkówki plażowej. Na boisku najlepiej czuje się na pozycji środkowego.
od kilku sezonów jest zawodnikiem Pahoni, zespołu występującego w rozgrywkach Amatorskiej Ligi Siatkówki w Hajnówce. Bierze również udział w turniejach siatkówki plażowej. Na boisku najlepiej czuje się na pozycji środkowego.
Byłem niski, więc koledzy nazwali mnie Maradoną - mówi Marcin Paszkowski, siatkarz Pahoni Hajnówka

Kurier Hajnowski: Skąd u Ciebie zainteresowanie siatkówką?

Marcin Paszkowski: Pamiętam, że podstaw siatkówki uczyłem się w Szkole Podstawowej nr 5 w Hajnówce. Potem poszedłem do Gimnazjum z Dodatkową Nauką Języka Białoruskiego, a jak wiadomo szczególną uwagę przywiązuję się tam właśnie do tej dyscypliny sportu. Gra w siatkówkę bardzo mi się spodobała i postanowiłem, że zacznę chodzić na treningi, mimo że wcześniej grałem w piłkę nożną. W liceum zaczęliśmy odnosić z drużyną pewne sukcesy i to zmobilizowało mnie do dalszej gry.

Trener, którego cenisz najbardziej?

- Z podstawami siatkówki zapoznał mnie pan Kozak i to pod jego okiem zaczynałem swoją przygodę z siatkówką. Jednak takim trenerem z prawdziwego zdarzenia był dla mnie Roman Daniluk. Zawsze umiał nawiązać dobry kontakt ze swoimi zawodnikami. Dodatkowo potrafił nas motywować do gry, a to chyba jest w sporcie jedna z najistotniejszych rzeczy.

Podczas studiów miałeś również okazję do występów w trzeciej lidze.

- Tak, to prawda. Podczas studiów na Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej miałem okazję do gry w tamtejszym AZS. Trenowałem m.in. pod okiem bardzo cenionego przez wszystkich trenera Kazimierza Rybaka. Dwie godziny treningu dziennie plus inne zajęcia sprawiły, że naprawdę można było wyrobić sobie porządną formę.

Grasz również w siatkówkę plażową.

- Zgadza się. Lubię grać w siatkówkę plażową, ponieważ, jak wiadomo, na plaży bierzesz udział praktycznie w każdej akcji. Natomiast w siatkówce rozgrywanej na hali można nie dotknąć piłki nawet przez dłuższy czas. W ubiegłych latach brałem udział w kilku turniejach par mieszanych, gdzie występowałem m.in. z Natalią Syczewską czy Katarzyną Jakimiuk. Grałem również w turnieju organizowanym przez Janusza Ignaciuka w Lewkowie, turnieju w Kleszczelach, a także w zawodach organizowanych przez hajnowski ośrodek sportu. Co ważne, kilka razy udało mi się stanąć na podium.

Twój boiskowy przyjaciel? Masz takiego?

- Takim przyjacielem był na pewno Władysław Jakubowski. Siedzieliśmy razem w ławce, wspólnie chodziliśmy na treningi i bardzo często graliśmy ze sobą. Teraz jednak kontakt trochę się urwał, z powodu wyjazdu Władka do Warszawy.

Jaki jest Twój największy sportowy sukces?

- Wymieniłbym tutaj zdobycie, dwa razy z rzędu, mistrzostwa województwa w liceum oraz kilka razy jako miasto. Poza tym wyjazdy na ćwierćfinały mistrzostw Polski i wygrany finał tegorocznej Amatorskiej Lidze Siatkówki.

Mecz, który w szczególny sposób zapisał się w twojej pamięci?

- Z pewnością jest to finałowy turniej mistrzostw województwa, jeszcze z czasów klasy maturalnej, podczas którego po zaciętej walce udało nam się wygrać dwa mecze po 2:1. Myślę, że jeszcze długo będę wspominał ten dzień.

Marcin Paszkowski: Na środku czuję się najlepiej

Jak trafiłeś do drużyny Pahoni?

- Po maturze chciałem dalej grać w siatkówkę. Dowiedziałem się, że w Hajnówce jest drużyna, do której mogę się przyłączyć i tak zacząłem przychodzić na treningi. Nawet w czasie studiów, gdy tylko miałem jakąś przerwę, a byłem w Hajnówce, to chodziłem tam żeby trochę pograć.

W tym roku zdobyłeś z Pahonią mistrzostwo ALS w Hajnówce. Było ciężko?

- Mimo że jest to liga amatorska każdy mecz był bardzo zacięty i stał naprawdę na wysokim poziomie. W całej rundzie przegraliśmy tylko jeden mecz, z zespołem Jak zwał tak zwał. Z tą samą drużyną walczyliśmy o pierwsze miejsce w finale. Nie ukrywam, że było ciężko, ale udało się. Być może dlatego ten sukces cieszy tak bardzo. Fajny okazał się też wyjazd z Pahonią do Prużan na Białorusi, gdzie rozegraliśmy wspaniały turniej. Dodatkowo udało nam się ugrać drugie miejsce.

Nie przeszkadza Ci, że skład Pahoni jest tak bardzo zróżnicowany wiekowo?

- Zdecydowanie nie. Atmosfera jest fantastyczna i wszyscy się ze sobą świetnie dogadują. Można powiedzieć, że bariera wiekowa tak naprawdę nie istnieje. Starsi zawodnicy na pewno wnoszą do gry więcej spokoju, techniki, rozwagi, natomiast ci młodzi więcej siły i świeżości. Dzięki temu zachowana jest pewna równowaga.

Na jakiej pozycji na boisku czujesz się najlepiej?

- W gimnazjum grałem jako przyjmujący. Później ustawiono mnie na środku. Ostatnio, kiedy wyjeżdżaliśmy na turniej im. Stanisława Brody w Mrozach z konieczności grałem na rozegraniu. Nigdy wcześniej nie występowałem na tej pozycji. Było fajnie, aczkolwiek najdłużej grałem na środku i tam chyba czuję się najlepiej.

Jesteś także sędzią piłkarskim. Warto, żeby siatkarz posiadał takie uprawnienia?

- Studiując, szukałem jakiejś pracy podczas weekendów. Wtedy kolega zwrócił moją uwagę właśnie na możliwość sędziowania spotkań piłkarskich. Była to fantastyczna przygoda, mimo że, jak powszechnie wiadomo, sędziowie zazwyczaj nie cieszą się szczególną sympatią wśród kibiców. Na pewno jest to dobry sposób na zagospodarowanie sobie wolnego czasu.

Jakie jest Twoje życiowe motto?

- Lepiej mało dać, niż dużo obiecać.

W Hajnówce wiele osób zna Cię jako Maradonę. Skąd wziął się Twój pseudonim?

- Kiedyś byłem dość niski i kiedy grałem z kolegami w piłkę nożną, ktoś rzucił hasło Maradona. Jak wiadomo, akurat ten zawodnik również do wysokich nie należał. Później dość mocno wyrosłem, ale pseudonim pozostał.

Czy Twoim zdaniem młodzież z Hajnówki interesuje się sportem?

- Gdy byłem dzieckiem nie mieliśmy z kolegami dostępu do praktycznie żadnego boiska. Sami robiliśmy bramki i graliśmy w piłkę nożną. Teraz jest zdecydowanie lepiej. Wybudowano dwa Orliki, które są praktycznie na okrągło zajęte. Mimo że tak dużo mówi się o młodzieży, która coraz więcej czasu spędza przed komputerem, to ja ze swoich obserwacji mogę powiedzieć, że to wszystko wcale tak źle nie wygląda. Dużo młodych osób gra właśnie w siatkówkę czy piłkę nożną. Zawsze mogą też pójść do skateparku.

Wziąłeś także udział w programie Bezpiecznie na Wodzie II.

- Rzeczywiście, zdecydowałem się na udział w projekcie, ponieważ była to dla mnie szansa na zdobycie kolejnego, cennego doświadczenia. W ostatnią sobotę odbył się egzamin końcowy kursu na młodszego ratownika wodnego WOPR. Oprócz testu, z części teoretycznej, musieliśmy zaliczyć sprawdzian z pływania. Na basenie mieliśmy do pokonania dystans 50 metrów na czas, holowanie, przepłynięcie 25 metrów z wyłowieniem przedmiotu umieszczonego pod wodą oraz skoki ratownicze. Teraz wszyscy uczestnicy czekają na oficjalne wyniki testu. Ja również i mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku, czyli że będę młodszym ratownikiem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny