Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Kącki - Białystok. Biała siła, czarna pamięć

Jerzy Doroszkiewicz
Książkę "Białystok. Biała siła, czarna pamięć" wydało Wydawnictwo Czarne. 7 października jej autor spotka się z czytelnikami w Białymstoku w klubie Zmiana Klimatu, w ramach literackiego festiwalu Zebrane. Początek o godz. 19
Książkę "Białystok. Biała siła, czarna pamięć" wydało Wydawnictwo Czarne. 7 października jej autor spotka się z czytelnikami w Białymstoku w klubie Zmiana Klimatu, w ramach literackiego festiwalu Zebrane. Początek o godz. 19 Jerzy Doroszkiewicz
Prawosławna matka przewodniczącego rady miasta z PiS, skinhead na garnuszku opery - Marcin Kącki w swojej książce szuka tajemnicy zbiorowych amnezji. Tych historycznych, jak i współczesnych.

Napisany specjalnie na zamówienie Wydawnictwa Czarne reportaż „Białystok. Biała siła, czarna pamięć” rozpoczyna się jak filmowe „Pokłosie”. Reporter wysiada na stacji w Łapach, by szukać śladów, wymordowanych podczas Holocaustu, Żydów. Kolekcjonuje wśród mieszkańców i korzystając z zasobów internetu relacje o szmalcownikach, o noworodkach wyrzucanych z transportów i dobijanych przez tutejszych. Śledzi też legendę o jedynej uratowanej. Kiedy, pokonując nieufność mieszkańców, dociera przed jej drzwi - kobieta nie chce zamienić z nim nawet jednego słowa. Co innego lokalni księża katoliccy.

Właściwie pierwszych kilkadziesiąt stron reportażu to na swój sposób poszukiwania źródeł dawnego i dzisiejszego podlaskiego antysemityzmu, złagodzone odwiedzinami w Szepietowie-Janówce, gdzie rodzina Wołosiewiczów przechowała podczas II wojny światowej Żyda. W Białymstoku reporter poznaje przedsiębiorcę Krzysztofa, który poruszony pustką, jaką odczuwa w mieście po nieobecności niemal 43 tys. zamieszkujących je przed wojną Żydów, sfinansował firmowaną przez Żydowski Instytut Historyczny książkę Rafaela Rajznera o zagładzie białostockich Żydów. Takich spotkań będzie więcej, jak choćby z Tomaszem Wiśniewskim, którego zbiorami memorabiliów Białystok nie był zainteresowany, więc kolekcjoner wywiózł je do Michałowa.

Wątek zaniechania i milczenia ze strony władz miasta co jakiś czas będzie w tym reportażu powracał, podobnie jak zatarte ślady obecności Żydów, czy zwykła niechęć - jak choćby do pomysłu nadania nazwy jakiejś uliczce imienia, pochodzącej stąd aktorki, Nory Ney. Skoro jednak z badań przywoływanej w reportażu kilkukrotnie, socjolożki Katarzyny Sztop-Rutkowskiej wynikło, że tylko niecałe 4 proc. rozmów dotyczy bytności Żydów w Białymstoku, można traktować poszukiwania Kąckiego jako przyczynek do budowania historycznej pamięci miasta. Kpiąco pisze autor o stronie magistratu, na której „nie ma słowa o Żydach”.

„Biała siła, czarna pamięć” Marcina Kąckiego to zapis stanu mentalnego pewnej części białostoczan

Według niego, nawet wybitni historycy i socjologowie, nie mogli udźwignąć tajemnicy Jedwabnego. By zapytać o powody wydania „Sąsiadów” dociera do Sejn i Krzysztofa Czyżewskiego. O milczenie pyta prof. Adama Dobrońskiego, który zasłania się słabszym kontaktem ze środowiskiem żydowskim i prof. Andrzeja Sadowskiego, który przyznaje, że o mordzie wiedział, ale zabrakło mu cywilnej odwagi. W reportażu Kąckiego cywilnej odwagi nie brakuje zaś Mariuszowi Gromko, przewodniczącemu rady miasta z PiS, który optował za nazwaniem jednego z białostockich rond imieniem „Żołnierzy Wyklętych” i przyjmuje „na klatę” zarzuty o ludobójstwie dokonanym przez „Burego” na prawosławnych. Wykręca się dopiero, kiedy musi potwierdzić reporterowi, że jego matka jest prawosławna i zastrzega, że nie jest ona Białorusinką. Wcześniej reporter dociera nawet do Hajnówki, gdzie tropi zarówno nacjonalistyczną Narodową Hajnówkę, jak i poznaje twórcę profilu „Bury - nie mój bohater”.

Do odważnych można również zaliczyć dyrektora opery Damiana Tanajewskiego. Kiedy BOR, podczas wizyty prezydenta Polski, nie dopuścił do przebywania w gmachu przy Odeskiej jego pracownika - aresztowanego za bójki kibicowskie „Gruchy”, pan Tanajewski prosił prokuratora o zwolnienie swego podwładnego, bo w „Skrzypku na dachu” grał Żyda niosącego stół szabasowy. Odwagi w rozmowie z dziennikarzem nie brakuje też Tadeuszowi Truskolaskiemu. Co prawda nie lubi on rozmawiać o Cezarym Kuleszy, który zdaniem Kąckiego „Podlasie wciągnął nosem”, ale nie może wyprzeć się małżeństwa z jego kuzynką. Według reportera prezydent Białegostoku „zdaje sobie sprawę, że jest przez miejskie elity postrzegany jako wieśniak”. A któż się do owych elit zalicza?

Spektrum rozmówców reportera jest niezwykle szerokie. Jest ścigana w internecie przez nazistów nauczycielka Anna Kloza, jest sławny gangster „Mycha”, opisany niemal jak ojciec chrzestny wspomniany Kulesza - właściciel Jagiellonii, Rafał Gaweł, założyciel nieistniejącego teatru TrzyRzecze i Adam Andruszkiewicz, który za jeden ze swoich sukcesów uważa wyjazd Gawła z Białegostoku. Są oskarżani o malowanie swastyk skini i wspomnienie o twórcach profilu Normalny Białystok, geje i pobity, prawdopodobnie przez sąsiada, czarnoskóry radiowiec Rogers Cole-Wilson. Są też prawnicy, którzy bronią neofaszystów i kiboli.

Dziś ten reportaż można nazwać historycznym, ale wiele osób znajdzie tu swoje portrety sporządzone przez „tego obcego”

Z tekstu Kąckiego wypływa jednak niemal nieskrywana antypatia wobec władz, nazbyt przykładających wagę do pierwiastka religijnego w życiu publicznym. Może dlatego wiceprezydent Adam Poliński znalazł dla reportera tylko minutę, a Maria Sobaniec-Łotowska z Zakładu Patomorfologii Lekarskiej Uniwersytetu Medycznego przesłuchuje go na okoliczność wiary w „cud w Sokółce”.

Do białostockich paradoksów można zaliczyć symboliczne zestawienie widoku z gabinetu prof. Sadowskiego, który widzi na pomniku nielegalny napis „Bóg, honor, Ojczyzna” i stwierdzenie prezydenta Truskolaskiego, że z Bogiem walczyć przecież nie będzie, przy jednoczesnym zdziwieniu, że pod zwałami ziemi i gruzu kryje się w tym miejscu nienaruszona żydowska nekropolia. Albo, że tuż pod gabinetem profesora socjologii, między innymi badającego antysemickie występki, znajduje się pub, którego szefem jest 35-latek z wytatuowanymi na plecach dwiema swastykami, oskarżany o prowadzenie domu publicznego, a przy okazji mający siostrę pracującą w białostockiej policji.

„Biała siła, czarna pamięć” to zapis stanu mentalnego pewnej części białostoczan i przypomnienie wielu odchodzących w zapomnienie historii. Tropiąc ślady ksenofobii czy rasizmu, dziennikarz nad wyraz często posługuje się cytatami z forów internetowych, ale starał się również opisać domy rodzinne tych, którzy w pewnym momencie zamalowywali Białystok swastykami. Dziś ten reportaż można nazwać raczej historycznym, ale wiele osób znajdzie tu swoje portrety, sporządzone przez „tego obcego”. Czy uznają je za prawdziwe?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny