Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maraton w Chicago, czyli biegnij i podziwiaj (póki starczy sił). Tym razem najszybszy był Brytyjczyk Mo Farah [ZDJĘCIA]

Krzysztof Kawa
Mo Farah na podium olimpijskim w Rio de Janeiro w 2016 roku
Mo Farah na podium olimpijskim w Rio de Janeiro w 2016 roku wikimedia commons
W niedzielę 7 października jak co roku ulicami Wietrznego Miasta przebiegli uczestnicy maratonu, który zyskał sławę jednego z czterech najlepszych na świecie. Tym razem w Chicago zwyciężył czterokrotny mistrz olimpijski z Wielkiej Brytanii Mo Farah, na dodatek w rekordowym czasie uzyskanym przez biegacza z Europy - 2 godziny 5 minut i 11 sekund.

To była już 41. edycja imprezy, która na dobre wtopiła się w sportowy krajobraz miasta położonego nad jeziorem Michigan. Ekonomiści Bank of America, głównego sponsora maratonu, wyliczyli, że w 2016 roku przyniósł on miastu dochód w wysokości 282 milionów dolarów. To kwota niemal trzykrotnie wyższa od kwoty 96 mln, którą uzyskano jedenaście lat wcześniej. Tylko zestawienie tych dwóch liczb pokazuje, jak rośnie znaczenie imprezy nie tylko dla biegaczy, ale i tych, którzy dopingują najwytrwalszych na ulicach Chicago.

Sukces organizacyjny to w dużej mierze zasługa Careya Pinkowskiego, dyrektora maratonu od lat. 90 ubiegłego wieku. Wówczas jeszcze bieg był lokalnym wydarzeniem, brało w nim udział najwyżej kilka tysięcy osób, nierzadko zgłaszając się do zawodów tuż przed ich rozpoczęciem. Pinkowski wspomina, że przychodził wtedy na start z naręczem numerów, które wręczał spóźnialskim.
Dziś zgłoszenie last minute w ogóle nie wchodzi w grę. Zapisy do kolejnej edycji zaczynają się z ponad rocznym wyprzedzeniem i aby mieć pewność, że nazwisko znajdzie się na liście startowej, trzeba udokumentować wcześniejsze osiągnięcie określonego przez organizatorów limitu czasowego w innym maratonie – w przeciwnym wypadku bierzemy udział w losowaniu i zyskanie prawa do udziału w chicagowskiej imprezie zależy od szczęścia. Gdyby nie to ograniczenie, liczba biegaczy znacznie przekraczałaby 50 tysięcy.

Już dziś jest ostatni moment, by wypełnić formularz zgłoszeniowy na maraton w 2019 roku, losowanie odbędzie się w listopadzie tego roku.

Udział w maratonie to zarazem kapitalna okazja, by pozostać w mieście nieco dłużej i poznać jego uroki. Pomysł nie jest odkrywczy, okazuje się, że w Polsce powstało nawet biuro podróży, które specjalizuje się w tego typu wyprawach łączących występy w maratonach ze zwiedzaniem miast na całym świecie.

Dla mieszkańców z południa kraju istotne jest i to, że w ostatnich miesiącach pojawiły się nowe możliwości dotarcia do Chicago. Obecnie można polecieć samolotami LOT-u bezpośrednio nie tylko z Warszawy, ale i z Krakowa, lądując na lotnisku O’Hare. Być może więc z każdym rokiem będzie przybywać Polaków, którzy zdecydują się na takie przedsięwzięcie. Jak na razie, w maratonie chicagowskim startuje co roku kilkudziesięciu naszych rodaków. Marzy o tym także Robert Korzeniowski, mistrz olimpijski i świata w chodzie sportowym, który ma już za sobą maratońskie występy w Bostonie i Nowym Jorku.

Z danych organizatorów wynika, że blisko trzydzieści procent uczestników ubiegłorocznego biegu znalazło się w tym mieście po raz pierwszy. Po przebiegnięciu trasy o długości 42 km i 195 metrów kto żyw może więc na drugi dzień ruszyć nią raz jeszcze, tym razem w zupełnie innym celu – by podziwiać atrakcje metropolii.

Zacznijmy więc od Millennium Parku, gdzie usytuowany jest start. Park jest największym niebiznesowym przedsięwzięciem Chicago od Wystawy Światowej z 1893 roku. Budowa kosztowała majątek, ale efekt jest imponujący. To zielone płuca miasta, a zarazem urokliwe miejsce, które stało się nie tylko centrum rekreacji, ale także sztuki, architektury i muzyki. Na zachodniej ścianie parku usytuowany jest Art Institute of Chicago, w którym ulokowano największy poza Paryżem zbiór dzieł impresjonistów. Stąd łatwo dotrzemy do Navy Pier, nabrzeża, z którego koniecznie należy wyruszyć na wyprawę po jeziorze Michigan albo, co jest absolutnym hitem, wpłynąć Chicago River pomiędzy zapierające dech w piersiach drapacze chmur. Na początku XX wieku było tu największe ich zagęszczenie na świecie, dziś to druga po nowojorskim Manhattanie największa dzielnica biznesowa w Stanach Zjednoczonych - ponad 80 budynków sięga powyżej 150 metrów.

Maraton w Chicago, czyli biegnij i podziwiaj (póki starczy sił). Tym razem najszybszy był Brytyjczyk Mo Farah [ZDJĘCIA]
Krzysztof Kawa

Na północ od kanału, w drodze do John Hancock Observatory (obecnie taras widokowy, z którego można podziwiać panoramę miasta, nosi nazwę 360 Chicago), warto zaglądnąć do Water Tower Place, w którym mieści się muzeum sportu. Odkryliśmy tam wyjątkowy zbiór pamiątek na czele z tymi, które dokumentują najwspanialszy okres w historii Chicago Bulls. Można wręcz powiedzieć, że fani Michaela Jordana i jego partnerów z legendarnej drużyny mają tu swoje małe sanktuarium.

Chicago szczyci się, że jest miastem sportu. I tak jest bez dwóch zdań, o czym najmniej zorientowani mogą się dowiedzieć z tablo umieszczonego na tarasie widokowym Willis Tower (miejscowi nadal wolą używać starej nazwy Sears Tower; to drugi z najwyższych wieżowców w USA po nowojorskim One World Trade Center – ma 108 pięter i 442,3 m wysokości). Trafimy tu, zawracając z północnej części miasta (obowiązkowy przystanek w Lincoln Park Zoo), dokąd prowadzi trasa maratonu i kierując się na zachód od tzw. Loop, czyli Pętli (potoczne określenie centrum i dzielnicy biznesowej, wokół której przemieszczają się wagony metra). Co ciekawe dla przybysza z Europy, wśród pięciu najważniejszych drużyn, którymi szczyci się miasto na wspomnianym tablo nie ma Chicago Fire, a więc klubu piłki nożnej, czy jak wolą miejscowi - soccera (grał tu przed laty Tomasz Frankowski, były piłkarz Wisły Kraków). Dla Amerykanów ważniejsi są futboliści Bears, baseballiści Cubs i White Sox oraz wspomniani koszykarze Bulls i hokeiści Blackhawks.

Dwa ostatnie zespoły rozgrywają swoje mecze w United Center, nowej hali wybudowanej nieco dalej na zachód w stosunku do legendarnego Chicago Stadium, który został zburzona w latach 90. Słynny pomnik Jordana został w tym roku przeniesiony wraz z cokołem sprzed wejścia do nowego atrium. Jest tu także wspólny sklep firmowy koszykarzy i hokeistów. Sprawdziliśmy cenę najważniejszej z pamiątek - licencjonowana koszulka „Jego Powietrzności” z numerem 23, w którym reprezentował „Byki” kosztuje, bagatela, 350 dolarów.

Maraton w Chicago, czyli biegnij i podziwiaj (póki starczy sił). Tym razem najszybszy był Brytyjczyk Mo Farah [ZDJĘCIA]
Krzysztof Kawa

Wróćmy jednak na trasę maratonu. Kierujemy się na południe, a tam witają nas kolorowe murale na ścianach oraz restauracje prowadzone przez Meksykanów. Przemieszczając się nieco na wschód trafiamy do China Town. Dla biegaczy to jeden z najbarwniejszych etapów – witani są tu przez wielkie smoki i chińskich muzyków wynurzających się z cienia rzucanego przez wysoką bramę nad ulicą prowadzącą do tej niewielkiej, ale żywotnej dzielnicy. Tuż obok następna etniczna „wyspa”, czyli Bronzeville, chicagowskie centrum kultury afroamerykańskiej. Niedaleko stąd żył przez pewien czas Muhammad Ali, a do dzisiaj mieszka tam Shaakira Ali, żona syna legendarnego pięściarza, wraz z dwoma córkami.

Pora zawrócić w kierunku centrum. Docierając do Grant Parku, gdzie usytuowana jest meta maratonu, mijamy campus muzeów. To miejsce niezwykłe, wobec którego nie sposób przejść obojętnie. Ale ostrzegamy – by przekonać się, co zawierają The Field Museum, Shedd Aquarium i Adler Planetarium trzeba zarezerwować naprawdę mnóstwo czasu. A jeśli go nie mamy i trzeba dokonać wyboru? Zdecydowanie stawiamy na Muzeum Historii Naturalnej (The Field), miejsce, które może się poszczycić nie tylko największym na świecie zrekonstruowanym szkieletem tyranozaura, ale i kolekcją wielu innych niezwykłych okazów antropologicznych z całego świata.

Maraton w Chicago, czyli biegnij i podziwiaj (póki starczy sił). Tym razem najszybszy był Brytyjczyk Mo Farah [ZDJĘCIA]
Krzysztof Kawa

Finisz jest więc pasjonujący, także dla miłośników sportu, bowiem w sąsiedztwie muzeów postawiono Soldier Field, stadion futbolowej drużyny „Niedźwiedzi” będący zarazem monumentem dedykowanym żołnierzom, którzy walczyli na chwałę Stanów Zjednoczonych.

Obejrzenie wszystkich wymienionych atrakcji wymaga nie lada kondycji. To wyzwanie w sam raz dla maratończyków. Ale zapewniamy, że nie tylko dla nich. Wystarczy tylko dobrze zaplanować trasę i rozłożyć siły.

Krzysztof Kawa, Chicago

Tekst powstał przy współpracy organizacji „Choose Chicago”, PLL LOT i lotniska w Balicach, które obsługuje połączenie Kraków – Chicago - Kraków

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maraton w Chicago, czyli biegnij i podziwiaj (póki starczy sił). Tym razem najszybszy był Brytyjczyk Mo Farah [ZDJĘCIA] - Dziennik Polski

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny