Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mama będzie pracować

Agata Sawczenko
Po szkoleniu Monika Grącka (od lewej) zapisała się na studia dla księgowych, Katarzyna Kulesza do szkoły policealnej, Wioleta Cicha myśli o jakimś nowym kursie.
Po szkoleniu Monika Grącka (od lewej) zapisała się na studia dla księgowych, Katarzyna Kulesza do szkoły policealnej, Wioleta Cicha myśli o jakimś nowym kursie. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Miernikiem powodzenia w życiu ciągle jeszcze jest dobra praca. Po kilku latach spędzonych w domu ciężko ją znaleźć.

Jaka powinna być kobieta sukcesu? Zadbana, piękna, doceniana przez innych. Musi mieć dobrą pracę, w której może się rozwijać... - jednym tchem wymieniają Monika Grącka, Katarzyna Kulesza i Wioleta Cicha. Obiecują sobie, że gdy za rok się spotkają, każda będzie miała się czym pochwalić.

Wrócić do pracy

- Jest wiele kobiet, które urodziły dzieci, wychowały je, a teraz chciałyby wrócić do pracy. Często zdarza się tak, że ich stary etat wcale na nie nie czeka. Muszą więc postarać się o nową pracę. A to wcale nie jest takie łatwe - mówi Julita Gołowaczyk z Computer Plus, koordynator projektu "Kobieta sukcesu na rynku pracy".

Mamy często - po kilkuletnim niepracowaniu - muszą podnieść czy uaktualnić swoje kwalifikacje. Przez ostatnie lata zmieniły się też standardy szukania pracy, pisania CV i listów motywacyjnych, a nawet formuły rozmów kwalifikacyjnych. Bywa, że kobietom po urlopach wychowawczych trzeba powiedzieć, jak się mają ubrać, pomóc dopasować modny makijaż, pokazać wszystkie nowinki komputerowe.

Computer Plus postanowił pomóc takim mamom. Pracownicy firmy napisali projekt "Kobieta sukcesu na rynku pracy". Do udziału zaprosili 150 kobiet z całego województwa. Musiały spełnić jeden warunek: chcieć znaleźć pracę.

Nie tylko dzieci

Zajęcia sprawiły, że uwierzyły w siebie. Już się nie wstydzą i nie boją mówić o swoich marzeniach, realizować własnych planów.

Na szkolenie zgłosiły się panie z Białegostoku, Bielska Podlaskiego, Sokółki, Moniek, Hajnówki, Grajewa. Miały już dość siedzenia w domu, liczenia każdego grosza wydanego z mężowskiej pensji. Chciały pracować, ale też wyjść do ludzi, zaprzyjaźnić się z kimś nowym, mieć powód, aby w końcu się wystroić.

Wśród nich były trzy białostoczanki: Monika Grącka, Katarzyna Kulesza i Wioleta Cicha. Wszystkie młode, piękne, zadbane. Jednak z coraz mniejszą wiarą w siebie, nieco podłamane, czekające na zmiany.

- Nie chcemy już siedzieć w domu, prać, gotować, prasować. Mamy swoje ambicje, a nie tylko dzieci i dzieci! - denerwuje się Katarzyna Kulesza.

Dlatego postanowiły zrobić coś dla siebie.

Bali się, że znów zajdę w ciążę...

Monika Grącka ma 29 lat. Skończyła pedagogikę na Uniwersytecie w Białymstoku. Na studiach nie próżnowała: pracowała dorywczo na stacji benzynowej. Potem przez siedem lat była księgową.

- A wcześniej byłam przekonana, że jestem stuprocentową humanistką - śmieje się.

Pod koniec ubiegłego roku urodziła dziecko. Poszła na macierzyński. Okazało się, że nie ma powrotu do firmy.

- Proponowano mi wychowawczy, ale to nie dla mnie - mówi pani Monika.

Postanowiła więc znaleźć pracę. A żeby było łatwiej, chwyta się wszystkich kursów dla bezrobotnych.

Katarzyna Kulesza, choć starsza od Moniki o całe cztery lata, życiorys zawodowy ma o wiele krótszy. Skończyła handlówkę, przez rok pracowała w sklepie spożywczym.

Gdy się urodził 13-letni dziś Rafał, Kasia nie zastanawiała się - poszła na dwa i pół roku na urlop wychowawczy. W międzyczasie została zlikwidowana firma, w której pracowała. Znalazła nową pracę.

- Ale nie miał się kto zająć dzieckiem, więc musiałam zrezygnować. I później to już tylko dom, dom, dom... - wzdycha.

Bo nikt jej już nie chciał zatrudnić. Bali się, że znów zajdzie w ciążę, pójdzie na wychowawczy. A następne dziecko Kasi - Mateusz, urodziło się dopiero sześć lat po pierwszym! Najmłodsza jest trzyletnia Martynka.

Wioleta Cicha przez 15 lat pracowała w handlu. Ma trzy córki: Magdę, Dominikę i Emilkę. Nigdy nie miała problemu z pogodzeniem pracy i opieki nad dziećmi.

- Obie babcie mi pomagały - chwali się. Jednak ostatnie kilka lat przesiedziała w domu.

- Chce mi się już wyjść do ludzi - przyznaje.

Z dżinsów w sukienkę

Czy źle siedzieć z dziećmi w domu? Wszystkie zgodnie przyznają, że nie. Ale to za mało, żeby być szczęśliwym.

- Nic tylko pranie, gotowanie, sprzątanie - wymieniają. - A mąż szybko się przyzwyczaja, że w domu wszystko zrobione i nie musi w niczym pomagać - dodają.

Postanowiły to zmienić. Zacząć zarabiać pieniądze.

- Realizować się zawodowo - mówi Monika.

- No i towarzysko - dodaje Wioleta.

Bo inaczej, gdy idzie się gdzieś z dziećmi, inaczej, jak samemu. Teraz z koleżankami rozmawiają głównie o dzieciach, o tym, co ugotują na obiad. Chcą to zmienić. Chcą też zmienić odwieczne wygodne dżinsy na coś bardziej wystrzałowego, eleganckiego. Monika już nałożyła sukienkę.

Uwierzyć w siebie

Dlatego zapisały się na kurs. Tu nauczyły się nie tylko, jak pisać CV czy gdzie szukać pracy. Uczestniczyły też w warsztatach, na których pokazywano im, jak uwierzyć w siebie, jak rozpoznać i wyeksponować swoje mocne strony.

Podszkoliły angielski, poznały nowinki komputerowe. Teraz wiedzą, na czym polega sprzedaż przez Internet, obsługa klienta i co powinien umieć dobry przedsiębiorca. Znają też zasady organizacji i prowadzenia własnej działalności, wiedzą, jak prowadzić księgowość w małej firmie. Na szkoleniu, co je bardzo ucieszyło, były też zajęcia z wizażu.

- Dowiedziałyśmy się, jak wyglądamy - mówi Monika.

- Uczyłyśmy się na własnych przykładach. Teraz już wiemy, która z nas źle się ubierała, która miała za mocny makijaż, a która niemodne buty. Wiemy, komu pasuje bluzka w kropki, komu w paski i kiedy nie wypada nałożyć mini - dodaje Kasia.

Zajęcia sprawiły, że uwierzyły w siebie. Już się nie wstydzą i nie boją mówić o swoich marzeniach, realizować własnych planów.

Monika zapisała się na studia dla księgowych, Kasia do szkoły policealnej, Wioleta też myśli o jakimś nowym kursie. Wszystkie mówią głośno, że będą szukać pracy w księgowości. A po cichu marzą o własnych firmach. Kasia i Wioleta planują założyć coś razem, Monika chciałaby otworzyć żłobek. Ma już wszystko przemyślane.

- Na moim osiedlu jest mnóstwo małych dzieci i żadnego żłobka. Na pewno gdybym założyła jeden - miałby on rację bytu. Tylko nie wiem, czy podołam finansowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny