Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malowanie światłem to odwaga jakiej oczekujemy od artystów

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Leon Tarasewicz
Leon Tarasewicz Jerzy Doroszkiewicz
Profesor Leon Tarasewicz jest kontynuatorem idei sławnego malarza Jerzego Nowosielskiego. Finisaż najnowszej wystawy urodzonego w Waliłach artysty ściągnął tłumy do Akademii Supraskiej.

Nie chciałbyś mieć takiej lampki jak na dole? - pytał żartobliwie historyka prof. Antoniego Mironowicza, kiedy wyznał, że nie zna się na sztuce prof. Leon Tarasewicz. Finisaż jego wystawy połączony z promocją katalogu ściągnął we wtorkowy wieczór tłumy do audytorium Akademii Supraskiej. Tam przez sześć tygodni można było oglądać nietypowe malarstwo. Nietypowe, bo stworzone z poświaty bijącej z podświetlonych kasetonów o różnych kształtach i jednego słupa światła, strzelającego prosto w niebo.

- Na początku chciałem zawiesić na wysokości 100 metrów nad klasztorem czerwony sześcian - przyznał się prof. Tarasewicz. Okazało się, że można byłoby to zrobić laserami, ale trzeba byłoby cały czas puszczać dym, żeby owa czerwień miała się na czym rysować. Zamiast sześcianu do 19 września w niebo strzelał długi, podobno na pięć kilometrów, snop światła.

- W naszych czasach światło stało się czymś powszechnym, a artysta pokazał, że to nie musi być tylko lampka nocna, że jest w nim coś fascynującego, że dzięki niemu sztuka może przybrać inną formę - mówił o twórczości prof. Tarasewicza ks. prof. Henryk Paprocki.

Według niego Tarasewicz to artysta, który się ciągle rozwija i w pewnym momencie dochodzi do czegoś, co nazwał malowaniem światłem. To zarazem świadectwo kontynuacji myśli prof. Jerzego Nowosielskiego, malarza, zafascynowanego prawosławiem i estetyką ikony.

- Ten nowy sposób podejścia do światła, które samo w sobie jest sztuką, jest kontynuacją odwagi Nowosielskiego, który głosił, że abstrakcja może funkcjonować w kościele - przekonywał ks. prof. Paprocki.

Sam prof. Tarasewicz z przyjemnością wspominał pierwsze spotkania z Nowosielskim. Od tych nieuświadomionych, kiedy zwracał uwagę, że lewa strona cerkwi w Gródku (a malował ją właśnie prof. Nowosielski) wygląda inaczej niż prawa, po te w pełni świadome, choćby na obozie pisania ikon na Świętej Górze Grabarce w roku 1982.

- Mogłem podejrzeć, jak maluje, bo poprawiał na dzwonnicy, to co zniszczył upływ czasu - wspominał Tarasewicz. Przyznał się, że jako młody gniewny zadawał dużo pytań, na które zwykle nie dostawał odpowiedzi, ale któregoś dnia malarz zabrał go na spacer. Poszli na południe od Grabarki, po rżysku i wtedy wylał mu kubeł zimnej wody na głowę.

- Zaczął monolog od zdania, że wystarczyłoby dwa dni, żeby prawosławia w Polsce nie było i mówił o różnych złożonościach sytuacji cerkwi - opowiadał Tarasewicz. Przyjaźń rozwinęła się tak mocno, że studiujący w Warszawie Leon średnio raz na pół roku przyjeżdżał do profesora do Krakowa. - Było pół godziny rozmowy i mogłem wracać i pracować, bo ta dawka moralności i wiedzy dawała mi siłę do pokonywania przeciwności - tłumaczył artysta.

Teraz sięgnął po sztuczne światło, jako środek wyrazu, bo to ono, a nie wschody i zachody słońca kształtuje pejzaż współczesnego człowieka. - Naród, który nie przekracza granic swojej kultury, nie otwiera nowych drzwi w sztuce nie istnieje - stwierdził Tarasewicz.

Supraśl. Wernisaż Leona Tarasewicza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny