Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malowali w getcie obrazy dla hitlerowców, żeby przeżyć

Aneta Boruch [email protected]
Tylko dzięki ocalałemu z getta Izaakowi Celnikierowi mogliśmy poznać niezwykłą działalność żydowskich kopistów w Białymstoku
Tylko dzięki ocalałemu z getta Izaakowi Celnikierowi mogliśmy poznać niezwykłą działalność żydowskich kopistów w Białymstoku
To był fenomen na skalę europejską- mówi Joanna Tomalska, historyk sztuki. O żydowskich malarzach - kopistach z białostockiego getta powstał film. Jesienią będziemy mogli go zobaczyć.

Był rok 1941. Do Białegostoku weszli Niemcy, spalili Wielką Synagogę - zginęło w niej około 6 tysięcy osób. Już po miesiącu w centrum miasta powstaje getto, gdzie stłoczona zostaje ludność żydowska, 50 - 60 tys. W tym także artyści, którzy przyjechali do Białegostoku, uciekając z terenów, zajętych wcześniej przez Niemców.

Ciężarówki pełne kopii

Przy ulicy Kupieckiej pod numerem 40 (być może 45) powstaje pracownia malarska. Za jej utworzeniem stał niemiecki oficer i przemysłowiec, właściciel kilku białostockich przedsiębiorstw, Oskar Steffen. Pracownia mieściła się w dużej hali po istniejącej tam niegdyś stolarni.

- Kto wpadł na pomysł, żeby wykorzystać talent tych ludzi: czy był to Oskar Steffen czy ktoś inny, nie wiadomo - mówi Joanna Tomalska, historyk sztuki. - Był to bardzo rzutki przedsiębiorca, posiadał kilka fabryk w getcie. Obrazy miały bez jedną z gałęzi jego działalności. A zarazem chronił on swoich pracowników w tych zakładach.

Zadaniem zatrudnionych artystów-malarzy było malowanie kopii wybitnych dzieł europejskich artystów z różnych epok na podstawie pocztówek albo reprodukcji. Dostarczał je Steffen, podobnie jak farby i wszelkie niezbędne materiały.

- Tylko w Białymstoku powstała w getcie pracownia kopii wielkiej sztuki - podkreśla Joanna Tomalska. - Nie ma żadnych informacji, by coś podobnego działało w jakimś innym miejscu okupowanej przez Niemców Europy.

Nie wiadomo, jak wielka była produkcja tej pracowni. Ocalały po wojnie jej pracownik - Izaak Celnikier twierdził, że po obrazy kilka razy w tygodniu przyjeżdżały ciężarówki i wywoziły je do pałacyku w Dojlidach.

Celnikier miał wtedy 17 lat i był pomocnikiem tworzących w pracowni malarzy - mieszał farby, czyścił pędzle, naciągał blejtramy. Wiadomo, że malarze z getta kopiowali Tycjana, romantyków niemieckich czy Caspara Dawida Friedricha, Estebana Murilla, Arnolda Becklina. Czyli obrazy bardzo silnie w guście niemieckim
- realistyczne i nastrojowe.

Praca za życie

Żydowscy artyści tworzyli dla niemieckiego okupanta, bo praca była gwarancją istnienia, szansą na przeżycie getta. Nie mieli żadnych przywilejów, dostawali takie racje żywnościowe jak wszyscy pozostali użyteczni dla Niemców pracownicy, czyli 30 dkg chleba dziennie.

- Jakakolwiek praca w getcie oznaczała życie, bo wtedy byłeś przydatny, miałeś jedzenie i szansę, że nie zabiorą cię do obozu - mówi Jolanta Szczygieł-Rogowska, dyrektorka białostockiej Galerii Sleńdzińskich. - Praca uzasadniała istnienie. Poza tym, gdy były łapanki praca dawała możliwość ukrycia się. Niektórzy właściciele fabryk - Niemcy, wręcz ukrywali swoich robotników. Wszyscy w getcie mieli przygotowane kryjówki. Na ul. Kupieckiej (obecna Malmeda) było kilka takich schronów.

Pracownia kopistów działała dwa lata, do zagłady getta. 16 sierpnia 1943 roku, gdy rozpoczęła się likwidacja getta, do pracowni przyszedł, jak co dnia, jej kierownik Abraham Behrman i część malarzy. Niemcy kazali im opuścić pracownię. Wyszli wszyscy oprócz Behrmana, który powiedział, że nie odejdzie, bo on maluje i ma pracę do wykonania. Hitlerowcy zastrzelili go przy sztalugach.

Izaak Celnikier wtedy starał się odnaleźć matkę i siostrę. Trafił na strażnika Niemca, który widząc dantejskie sceny rozgrywające się w getcie, zaczął mu nawet pomagać. Bezskutecznie. Celnikier podzielił losy innych Żydów i trafił do transportu do obozów zagłady. Miał szczęście, jako jedyny z grupy kopistów przeżył.

- Tylko dzięki niemu mogliśmy poznać tajemnicę tych warsztatów - mówi Joanna Tomalska. - W różnych wspomnieniach pojawiają się wzmianki o pracowni, nikt jednak nie znał zasad jej funkcjonowania. W 1946 roku Izaak Celnikier złożył zeznania przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich, ale liczą one tylko półtora strony i nie ma tam zbyt wielu szczegółów.

Dokument pamięci

Po wojnie Izaak Celnikier, który stał się światowej sławy malarzem, mieszkał w Paryżu. Joanna Tomalska i Jolanta Szczygieł-Rogowska, zafascynowane twórczością kopistów, dotarły do artysty i zrobiły z nim wywiad. Było to rok przed jego śmiercią. Zmarł w 2011 roku. Przy okazji powstał film, zrobiony przez Julię Rogowską. Materiał stał się cennym źródłem do poznania historii pracowni kopistów. W ubiegłym roku w Galerii Sleńdzińskich odbyła się wystawa o białostockich kopistach. Opierała się głównie o wspomnienia Izaaka Celnikiera. W czasie trwania wystawy do Białegostoku przyjechał producent z Poznania - Dariusz Grzeszczyk, którego ta historia tak zaintrygowała, że postanowił nakręcić film dokumentalny o pracowni żydowskich kopistów. Jesienią będzie pokazany w Białymstoku.

Cały wątek życia artystycznego w białostockim getcie wymaga jeszcze bardzo dokładnych badań. - Do tej pory jakoś tak umykał, było mało danych, wszyscy skupiali się na opisywaniu cierpienia mieszkańców getta - mówi Jolanta Szczygieł-Rogowska. - A pamiętajmy, że ludzie tam po prostu starali się żyć, choćby z dnia na dzień i na przekór wszystkiemu. Dziewczyny chciały się ubierać, kochać, rodziły się dzieci. I mieszkali tam również aktorzy, muzycy, literaci, dziennikarze. Trzeba do nich jak najszybciej dotrzeć, bo świadkowie historii odchodzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny