Małgorzata Saramonowicz wcześniej pisała powieści gotyckie i horrory. W swojej najnowszej powieści przywraca polskiej popkulturze postać księcia Bolesława Krzywoustego. Pisarka, w co tu ukrywać, znakomitym stylu, prowadzi swoją opowieść odwołując się do kultowego od lat dzieła włoskiego noblisty „Imię róży”.
Każdy z rozdziałów rozpoczyna od stylizowanej kroniki dziejów ówczesnej Polski, pisząc ją z perspektywy apologety Krzywoustego. Jej archaiczny język idealnie uderza w potrzebę obcowania ze średniowieczem, wprowadza w nieco inny sposób postrzegania rzeczywistości, przywraca pojęcia honoru, służby poddanym obrony chrześcijańskich wartości. W powieści, autorem tych peanów jest tytułowy Nefas – książęcy szpieg niewiadomego pochodzenia. Z wielką dozą ironii zwracając się wprost do czytelników z kart powieści z miejsca obnaża swoje kłamstwa. Jednocześnie proroczo nadmienia, iż jest jednym z nielicznych piśmiennych, również wśród możnych i duchowieństwa, zdając sobie sprawę, że jego ulukrowane wizje działalności Krzywoustego pozostaną w oficjalnych dziejach Polski. Polski, której właściwie w tym czasie jeszcze nie ma. Są księstwa, dwaj bracia walczą o schedę i władzę nad ziemiami, które dziś leżą w polskich granicach.
Saramonowicz tworząc swoją fantasy oparła się na przekazach historycznych, nadając postaciom zaklętym na kartach pożółkłych ksiąg i podręczników, ludzkich rysów. Tworzy historię, dzięki której dowiadujemy się skąd wziął się przydomek księcia Bolesława – Krzywousty. Wiele osób z jego otoczenia w powieści chciałoby też poznać wcześniejsze losy kronikarza. Pisarka pozwala mu a to być mnichem, który doprowadził do upadku jeden z zakonów, a nawet mógł brać udział rok przed narodzeniem Krzywoustego w wykradzeniu relikwii Świętego Mikołaja z Myr Licyjskich.
Bohaterowie powieści to postaci z krwi i kości. Pełne namiętności, folgujące nie tylko seksowi, ale też przyjemności, jaką bez wątpienia mogło im dawać torturowanie i zabijanie wrogów. Intrygują książęta, ich małżonki, biskupi. W parafiach pleni się rozpusta, wśród rycerzy – sodomia, a w lasach wciąż kryją się wyznawcy pogańskiego bóstwa – Trygława. Motyw klątwy, czy może odpowiedzialności za składanie hołdów bałwanom i ich konsekwencje, stanowi główną intrygę książki. Intrygę godną najlepszego politycznego thrillera. Jedynym zgrzytem, a może przeszarżowaniem pisarki, jest wyposażenie dwójki ważnych powieściowych postaci w coś na kształt średniowiecznego skype. Ale takie są pewnie prawa fantasy.
Samą książkę czyta się doprawdy z ukontentowaniem, szczególnie znając choćby niedawną pracę Kamila Janickiego „Żelazne damy”. Ufam, że wielbiciele gatunku zakochają się w polskim wczesnym średniowieczu, a Małgorzata Saramonowicz ma już w zanadrzu kolejny tom opowieści osadzonych w początkach naszej państwowości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?