Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mała matura 1947, czyli cudowne lata z UB w tle

(dor)
w głębi w roli Żyda-ubeka Wojciech Pszoniak
w głębi w roli Żyda-ubeka Wojciech Pszoniak Fot. Mat. dystrybutora
Janusz Majewski nakręcił film Mała matura 1947. Po CK Dezerterach to kolejny film prezentujący uroki Galicji, najlepszych polskich aktorów i podłość komunizmu w tle.

Kiedy Jacek Kaczmarski śpiewał, że Żydzi to bezpieka utrwalał powtarzaną tuż po II wojnie światowej opinię. Nie inaczej jest w filmie Mała Matura 1947. Sowiecki oficer w polskim sądzie wojskowym, Żyd udający Polaka w MO i UB. Ale może w taki sposób da się przekazać choć kawałek polskich tragicznych losów młodzieży.

Bo Mała matura 1947 to film dla każdego. Głównymi bohaterami są nastoletni chłopcy kończący gimnazjum, którym udało się przeżyć wojnę. Żyd, Ukrainiec, Polak, krakus i lwowiak. Kiedy młodzieniec ze Lwowa trafia do szacownego krakowskiego gimnazjum odbiera bezprzykładną lekcje patriotyzmu.

Nauczyciele dyskretnie, acz z wielkim autorytetem dbają o podtrzymanie ducha polskości w zalewającej kraj komunie. Od patetycznych gestów tłumaczących, ze główny bohater nie jest repatriantem - jak kazały go nazywać komunistyczne władze, tylko wypędzonym z ojczyzny, poprzez apoteozę Konstytucji 3 Maja, czy zwykła naukę kłamstw przed UB dla zachowania życia.

Czas gimnazjum pokazany jest niezwykle uroczo. Marian Opania, Marek Kondtrat i jak zawsze przekomiczny Wiktor Zborowski mają świetnie napisane dialogi i z wyraźną przyjemnością grają role surowych belfrów, którzy uwielbiają swoją pracę. Cudownie wycofany jest Artur Żmijewski w roli ojca głównego bohatera.

A w tle wielka historia i największe zabytki Krakowa. Przecież mieszkanie nasi repatrianci otrzymują po zagazowanych Żydach, gimnazjalista spędza noc na dołku po wplątaniu w manifestację podczas wiecu mikołajczykowskiego PSL, idolem nastolatków jest chłopak - łącznik z Powstania Warszawskiego.

Janusz Majewski nie zadbał zanadto o portret psychologiczny młodych bohaterów. Przeżywają męki dojrzewania, ale inicjacja seksualna pokazana jako wyprawa do burdelu przypomina koszarowy humor CK Dezerterów. Ale na szczęście bez zbędnych detali i całkiem zabawnie opowiedziana.

Złowrogi cień komuny wciąż wisi nad bohaterami, ale w sądzie ciągle jeszcze stoi zakazany przez całe dziesięciolecia krucyfiks. Ale widać, że z każdym dniem pętla się zaciska. A finałem jest wiadomość o karze śmierci dla licealisty za udział w kółku samokształceniowym niewygodnym według ubeków dla dobra Polski. Wtedy pełen kolorów film zamienia się w czarno- białą kliszę. Czy potrzebnie? I jest jeszcze lekka jak mgiełka muzyka Tomasza Stańki. Dla wielbicieli Krakowa i jego klimatów rzecz obowiązkowa. Takie krakowskie Cudowne lata, tyle że zamiast rocka i wojny w Wietnamie mamy w tle zbrodniarzy z UB.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny