Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Warzecha: Ja nadal trochę śledzikuję

Agata Sawczenko
Mam wiele wspaniałych wspomnień związanych z Białymstokiem. Analizując białostockie lata dzieciństwa, mogę z całą pewnością powiedzieć jedno - nigdy nie było nudno.
Mam wiele wspaniałych wspomnień związanych z Białymstokiem. Analizując białostockie lata dzieciństwa, mogę z całą pewnością powiedzieć jedno - nigdy nie było nudno. Bartek Warzecha
Nie mogę powiedzieć, że odwiedzam Białystok. Ja po prostu za każdym razem przyjeżdżam do domu - mówi Magdalena Warzecha, pochodząca z Białegostoku autorka.

Kurier Poranny: Niemal w każdej informacji o Pani w internecie jest zdanie: pochodzi z Białegostoku...

Magdalena Warzecha: Szczęśliwie dla mnie urodziłam się w 1970 roku Białymstoku. Strach pomyśleć, ale z Białegostoku wyjechałam już w 1988 roku. Zdałam maturę i trafiłam na wymarzone studia - Wydział Aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie.

Nie myślała Pani o tym, żeby studiować u nas? Mamy przecież wydział lalkarski...

Być może gdyby ten konkretny - aktorski - wydział istniał na białostockich Lalkach, zostałabym? Muszę jednak przyznać, że zabrałam wtedy spory kawałek Białegostoku ze sobą. Doświadczenia pierwszych osiemnastu lat życia to był poważny bagaż. Dzięki tym latom spędzonym w Białymstoku, rodzinie, przyjaciołom, spotkanym ludziom czułam się silna, ukształtowana. Miałam wrażenie, że wszyscy mi kibicują. To podświadome poczucie wsparcia było mi bardzo potrzebne.

Ciężko było Pani - jako białostoczance, osobie z prowincji, odnaleźć się w tzw. wielkim świecie, w stolicy?

Przez trzy lata mieszkałam w Dziekance, kultowym akademiku trzech największych uczelni artystycznych. Muzycy, malarze, rzeźbiarze, performerzy, aktorzy... Wieża Babel. Każdy z nas był skądś. Na studiach ogromna większość moich kolegów była z prowincji. Jednak nie mieliśmy żadnych kompleksów. Nadrabialiśmy zaległości i namiętnie odwiedzaliśmy warszawskie teatry. Hanin, Seniuk, Budzisz- Krzyżanowska, Komorowska, Janda, Łomnicki, Zapasiewicz, Holoubek, Łapicki, Englert, Zamachowski byli na wyciągnięcie ręki. Podziwialiśmy ich wszystkich z nadzieją, że może kiedyś, gdzieś, razem coś... I z wieloma później, kiedyś, gdzieś, jakoś spotkałam się w pracy. Warto mieć nadzieję. Osób z Białegostoku i okolic nie sposób nie zauważyć. Mamy znak rozpoznawczy - „śledzikujemy”. Przez pierwsze dwa lata w Warszawie niezwykle intensywnie usiłowano ze mnie wyplenić to charakterystyczne mówienie. Przyniosło to pewne efekty, ale nigdy nie pozbawiło mnie mojego „zaśpiewu” ostatecznie. Mam do niego zbyt duży sentyment i zbyt cenię sobie tę melodyjność. Lubię być z Białegostoku i lubię być kojarzona z tym miastem.

Sentyment ma Pani tylko do zaśpiewu? Czy również do samego miasta?

Analizując białostockie lata dzieciństwa, mogę z całą pewnością powiedzieć jedno - nigdy nie było nudno. A mnie było wszędzie pełno. Ciepło wspominam wszystkie etapy edukacji i moich cierpliwych nauczycieli. Z niektórymi mam kontakt do dzisiejszego dnia. Z radością myślę o moim przedszkolu, Szkole Podstawowej nr 28, o Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu, o Ognisku Baletowym przy ul. Podleśnej, o Studium Pantomimy. Wszędzie było ciekawie, wszędzie byłam u siebie.

Białystok to też Pani rodzina...

Tak, rodzina, dzięki której metodą spacerową poznawałam miasto. Jedni moi dziadkowie mieszkali w pięknym drewnianym domu przy ul. Wiktorii, drudzy przy ul. Orzeszkowej. Ale oprócz wizyt rodzinnych były wspaniałe wyprawy. W naszej rodzinie za wycieczki zawsze był odpowiedzialny tato. Mama pakowała nam do chlebaków prowiant i szliśmy na długi spacer. Las Pieczurki nie miał przed nami tajemnic. Znaliśmy każde drzewo. Podobnie jak Dojlidy czy Planty i Akcent Zoo. Niezależnie od pory roku każdą niedzielę spędzaliśmy na świeżym powietrzu. Sanki na „Semaforze”, na „Łysej”; narty biegowe łąkami przez nieczynny poligon wojskowy do Nowodworców; to samo na rowerach. Zimą jeździłam więc na łyżwach, sankach, nartach i takich wykonywanych domowym sposobem płozach - wyprofilowanych z kawałka plastikowej poręczy - nakładanych na buty, a latem pływałam, gdzie się tylko dało. Nie sposób nie wspomnieć o wycieczkach rowerowych do moich koleżanek z ławy szkolnej do Grabówki i Sobolewa, pieczeniu ziemniaków na łąkach, graniu na gitarze, śpiewaniu i wygłupach... Kontakt z przyrodą - odkąd pamiętam - sprawiał mi wiele radości. Uciekam z miasta na pola i do lasu. Słucham ciszy, o którą w aglomeracji coraz trudniej.

Kilka lat temu kupiłam album z cudem odnalezionymi fotografiami Białegostoku autorstwa Augustisa. To przepiękny zapis historii, ludzi i miejsc sprzed drugiej wojny światowej. To także mój Białystok. Białystok moich dziadków, kuzynów. I choć nie ma ich na tych zdjęciach w albumie, mam wrażenie że gdzieś tam przecież mogli być.

Często Pani teraz odwiedza Białystok?

Nie mogę powiedzieć, że „odwiedzam” Białystok. Ja za każdym razem przyjeżdżam do domu. Bardzo lubię w Białymstoku jeść. Wszystko, co ugotuje moja mama, jest wspaniałe! Ale nie mogę sobie odmówić komentarza na temat mojego ulubionego niedomowego smaku. Smaku lodów mojego dzieciństwa w lodziarni na Plantach. To swoisty fenomen, ale ich receptura nie zmieniła się do dzisiaj. Ilekroć jem te lody, a proszę mi wierzyć - jem je często, czuję nie tylko wspomnienie smaku sprzed lat. Świat galopuje w zawrotnym tempie, producenci lodów prześcigają się w wymyślaniu aromatów, kolorów, etykietek etc., a w Białymstoku Magdalena Warzecha może zjeść lody identyczne z tymi , które jadła jako mała dziewczynka (abstrahując od tego, że nigdy nie byłam małą dziewczynką, bo zawsze byłam najwyższa). Czy to nie jest niezwykłe? Jest. I to jest możliwe tylko w Białymstoku. Pytałam wielu moich znajomych, czy gdziekolwiek można jeszcze zjeść lody, zamknąć oczy i cofnąć się w czasie? Nigdzie! Nikt nie ma takiej lodziarni, a ja mam. Wszyscy mi zazdroszczą.

Kiedy postanowiła Pani zostać aktorką?

O zostaniu aktorką marzyłam od jakiegoś 12. roku życia i stawałam się nią powoli i konsekwentnie. W podstawówce bawiliśmy się w szkolny teatr, a ja zagrałam Balladynę chyba w szóstej klasie. W liceum co roku wystawialiśmy szopkę bożonarodzeniową. Wcześniejsze występy były zawsze próbą zwrócenia na siebie uwagi. Lubiłam występować, żartować i wzbudzać śmiech. Nieco później przyszedł czas na poważniejsze wyzwania.

Jakie to wyzwania?

Zagrałam niewielką rolę w filmie „Sprawiedliwy” w reżyserii Michała Szczerbica oraz w filmie „Powidoki” w reż. Andrzeja Wajdy. W 1995 roku pierwszy z panów produkował, a drugi reżyserował film „Wielki Tydzień”, w którym debiutowałam. Jestem świeżo po premierze „Kordiana” Juliusza Słowackiego w reżyserii Jana Englerta w Teatrze Narodowym. W styczniu rozpoczną się próby do „Dziadów” Adama Mickiewicza w inscenizacji wybitnego litewskiego reżysera Eimuntasa Nekrosiusa z premierą w marcu. Szukam inspiracji do nowego autorskiego pomysłu. Od jakiegoś czasu oprócz polskich piosenek śpiewam także ukraińską tradycyjną muzykę ludową. Zaczynam poważnie myśleć o monodramie. Sprawia mi dużą przyjemność czytanie i analizowanie poezji.

Magdalena Warzecha urodziła się w 1970 roku w Białymstoku. Tu skończyła szkołę średnią. W 1993 roku ukończyła warszawską PWST. 26 kwietnia tego samego roku miał miejsce jej debiut teatralny. W latach 1993-2001 aktorka Teatru Studio. Współpracowała z teatrami warszawskimi: Dramatycznym, Montownia, na Woli, Scena Prezentacje, Studiem Teatralnym KOŁO, Polonia oraz Teatrem Provisorium w Lublinie. Od 1997 roku w zespole Teatru Narodowego. Laureatka zespołowej nagrody aktorskiej w 3. Ogólnopolskim Konkursie na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Europejskiej za przedstawienie Spacerowicz Walsera w reżyserii Igora Gorzkowskiego ze Studia Teatralnego KOŁO w Warszawie (2008). Występuje też w filmach i serialach, m.in. Kuchnia polska, Wielki tydzień , Sposób na Alcybiadesa, Złotopolscy, Ogniem i mieczem, Wiedźmin, Boża podszewka II.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny