Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Gołaszewska: Lubię czytać, kiedy mam ciszę w sobie

Urszula Krutul
Magdalena Gołaszewska: Tak jak film, czy winylowe płyty, tak gazety nie znikną nigdy. Nie chcę, żeby ten świat się zmieniał i żeby to zginęło.
Magdalena Gołaszewska: Tak jak film, czy winylowe płyty, tak gazety nie znikną nigdy. Nie chcę, żeby ten świat się zmieniał i żeby to zginęło. A. Chomicz
Z Magdaleną Gołaszewską, dziennikarką telewizyjną, o czytelniczych upodobaniach, czytaniu córce i gazetach, które pomagają jej w pracy.

Magdalena Gołaszewska

Dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Od kilkunastu lat związana jest z białostockim ośrodkiem Telewizji Polskiej. Współpracowała z redakcjami: informacyjną, kulturalną, oprawą dnia, pasmem porannym. Prowadzi też programy publicystyczne. Razem z Krzysztofem Szubzdą tworzą duet, prowadzący imprezy nie tylko na potrzeby telewizji.

Wygraj TABLET w naszej akcji „Czytam, więc …”
Wygraj TABLET w naszej akcji „Czytam, więc …”

Wygraj TABLET w naszej akcji "Czytam, więc …"

Kurier Poranny: Co pierwsze przychodzi Ci na myśl, kiedy słyszysz "czytam, więc..."?
- Czytam więc się rozwijam i ubogacam. Czytanie otwiera mi bardzo dużo drzwi. Kiedy czytam, poznaję ludzi. W moim życiu tak było, że ludzie przynosili ze sobą książki, a książki ludzi. To jest prosty mechanizm. Znajomi bardzo często polecają mi książki. Za jedną fajną lekturą, może iść kolejna pozycja danego autora. To trochę taki przewodnik po świecie - jedna książka prowadzi cię do drugiej, a potem idziesz na jakieś spotkanie, np. autorskie i to prowadzi cię do nowych ludzi.

W jakich momentach najczęściej sięgasz po książki?
- Z tym bywa sinusoidalnie. Jest czas, że czytam dużo, ale jest też okres wyciszenia. To głównie ze względu na pracę. Ona często zabiera mi dużo miejsca w głowie. A ja lubię czytać, kiedy mam ciszę w sobie. Kiedy nie mam gonitwy myśli i nie zastanawiam się, co jeszcze muszę zorganizować i załatwić.

Po jakie książki sięgasz?
- Teraz sięgam po książki, które są rodzajem poradników. Chociaż nie przepadam za tym gatunkiem literatury. Sięgam po książki związane z rozwojem. Czytam je bardzo powoli, zastanawiając się nad każdym akapitem. Nie gonię z książkami, nie czytam na czas. Lubię wchodzić w świat wyobraźni autora i smakować go. Pierwszą książką stricte poradnikową, po którą sięgnęłam była chyba Louise Hay i jej "Jak uzdrowić swoje życie". Pomogła mi na pewnym etapie. Lubię też typowe powieści. Ostatnio przeczytałam "Listy na wyczerpanym papierze". To są listy miłosne Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. Jawi się z nich piękna historia, która potrafi zabrać mnie w inny świat. Sama książka jest pięknie wydana, co tylko podnosi komfort czytania. Dzięki niej można dotknąć czyjegoś życia. Sięgam też po książki Nicholasa Evansa. Zaczęło się od "Zaklinacza koni" i miłość do autora pozostała. A nie mam zazwyczaj tak, że czytam dużo książek jednego autora. Ale akurat w przypadku Evansa pasował mi język i jakaś taka wrażliwość.

Włącz się do naszej akcji "Czytam, więc ...". Do wygrania TABLET!

W Twoim domu jest dużo książek?
Tak. I mam nadzieję, że się nie urażają, bo nie są z należnym szacunkiem zamknięte w gablotce (śmiech). Leżą w różnych miejscach: przy łóżku w sypialni, w łazience (śmiech). W kuchni mam duży stół, na którym stoi laptop i zawsze leży tam mnóstwo książek. Ale nie mam takiego jednego miejsca, pięknej półki, gdzie stoją rządkiem.

Czytałaś swojej córce, kiedy była mała?
- Tak! Bardzo chciałam wyrwać ją z mechanizmu obrazkowego świata. Pamiętam, że miała dwa, może trzy lata i zaczęło się od czytania na leżąco. Leżałyśmy obie, ja otwierałam książkę i sama przenosiłam się do czasów dzieciństwa. Czytałyśmy bajki, "Dzieci z Bullerbyn"... Zresztą ta książka Astrid Lindgren, to taka moja kultowa książka. W dużym stopniu znałam ją na pamięć, ponieważ czytałam ją w dzieciństwie niezliczoną ilość razy. Moja córka, Julia szybko nauczyła się czytać podczas tych naszych wieczorów z książką. Nie mówiąc już o rozwijaniu wyobraźni. I cieszę się bardzo, bo wciąż czyta. I pisze! Ma 13 lat i zaczyna pisać już drugą książkę. Ładne operowanie słowem i świadomość narzędzia, jakim jest język, mnie uwodzi. A tego nie można sobie wyrobić bez czytania. Julia stała się teraz fascynatką audiobooków. Ja też próbowałam, ale dla mnie to bardziej spektakl i film, niż książka. Ja chcę czytać książkę swoimi myślami i swoim głosem.

Jesteś dziennikarzem telewizyjnym. W jaki sposób czytanie książek, czy gazet pomaga Ci w pracy?
- Pomaga mi bardzo. Są tu dwie różne sprawy. Gazety to trochę inna działka, a książki inna. Obie bardzo ważne. Każdy dziennikarz, sama dobrze wiesz, musi mieć dyscyplinę słowa, świadomość przekazywania informacji w odpowiedni sposób. Słowo to narzędzie, którym możemy coś opowiedzieć w sposób fajny i ciekawy, bądź nie. Książki dają mi świadomość słowa. Natomiast gazety - i tutaj szacunek dla naszych lokalnych redakcji - są w mojej pracy niezbędne. Korzystam najczęściej z elektronicznych wydań. Jest to dla mnie podstawowe źródło informacji. Kiedy przygotowuję się do pracy, to szukam u was wiedzy i informacji. Ale cały czas tęskno mi do papierowego, tradycyjnego wydania, zapachu papieru i szelestu stron. I za tym, żeby z poranną kawą dostawać do rąk dzisiejszą gazetę. Poza internetem gazety są pierwszym źródłem informacji. I trochę mi żal, bo niestety chyba idziemy w tę stronę, że te papierowe rzeczy będą odchodziły w przeszłość.

Ale ani radio, ani telewizja nie sprawiły, że papierowe wydania gazet zniknęły. Więc może internet też nie da rady?
- Często się nad tym zastanawiałam. Nie sadzę, żeby papier zniknął całkowicie. Jedynie punkt ciężkości będzie przeniesiony. Jak patrzę na pokolenie dzisiejszej młodzieży, to rzeczywiście oni są obrazkowi i potrzebują informacji dużo szybciej i dużo więcej. Dlatego dużą siłę ma dla nich internet. Ale sądzę, że tak jak film, czy winylowe płyty, tak gazety nie znikną nigdy. Nie chcę, żeby ten świat się zmieniał i żeby to zginęło. I sądzę, że dla wielu ludzi gazety kojarzą się z jakimiś fajnymi sytuacjami. Chciałabym, żeby gazety i internet rozwijały się równolegle. Tak jak audiobooki, czy e-booki i książki.

Pamiętasz jakieś śmieszne historie związane z czytaniem w Twoim życiu?
- (Śmiech) Mam jedną fajną. To dla mnie było odkrycie. To historia mojej siostrzenicy Oli, która jest nieco starsza od mojej córki i bardzo długo nie czytała książek. To takie typowo komputerowe pokolenie. Miała 15 lub 16 lat, kiedy książki przyszły do niej sprytnym sposobem, bo poprzez film. Obejrzała sagę "Zmierzch" i postanowiła sięgnąć po książkę, na podstawie której powstały filmy. Pamiętam taki piękny obrazek. To była zima. Ola mieszka z rodzicami w domku i nie działało im ogrzewanie, było chłodno. Przyszłam po południu do Oli, a ona siedziała w kuchni przy stole z podciągniętymi nogami, opatulona szlafrokiem, w rękawiczkach i czytała książkę. Zapytałam co czyta, odpowiedziała, że "Zmierzch" i popatrzyła na mnie nieprzytomnymi od czytania oczami. To jest coś co uwielbiam. Przez nieprzytomny wzrok widać, że ten człowiek jest w innym świecie. Ona tę książkę przeczytała chyba w kilkanaście godzin. Uświadomiłam sobie wtedy, że siła czytania się nie zmieni. Nawet do człowieka, który nie czytał wcześniej, książka znalazła swoją drogę.

Pamiętasz pierwszą książkę, którą się zachwyciłaś?
- Moi rodzice byli bardzo zapracowani. I wychowywała mnie taka cudna kobieta - pani Leokadia. Mówiłam o niej babcia Lodzia. Pamiętam, jak zawsze brała stertę książek i mi czytała. Dzięki temu, że czytała bardzo dużo, niektóre książki znałam na pamięć. Pamiętam książkę "Puc, Bursztyn i goście" Jana Grabowskiego i "O psie, który jeździł koleją" Romana Pisarskiego. Bardzo lubiłam książki o psach, zawsze mnie wzruszały. Później były, wspomniane już przeze mnie, "Dzieci z Bullerbyn", ale tę książkę czytałam już sama.

A jak to jest z Twoją ulubioną książką i ulubionym autorem? To jest tożsame?
- Chyba nie. Czasem jest tak, że w młodości idzie się tropem mody (śmiech). Tak też było w moim przypadku. Zachwycałam się np. Williamem Whartonem. Przeczytałam kilka jego książek. Podobał mi się jego styl pisania. Później miałam swoistą "fazę" na Paulo Coelho. A teraz bardzo chcę przeczytać "Teorię bezwzględności" Beaty Pawlikowskiej. W tej chwili nie mam chyba jednego, ulubionego autora. Wracając jeszcze do tych książek rozwijających wewnętrznie, przeczytałam kilka rzeczy Osho. I on mi się podobał i coś tam w głowie otworzył. Ale to nie jest tak, że on jest moim ulubieńcem. Tak jak np. "Jedz, módl się, kochaj" to bardzo fajna książka, ale nie szukam kolejnych rzeczy tej autorki.

Jak byś zachęciła ludzi do czytania?
- To jest trudne, bo dzisiaj trzeba to chyba robić innymi narzędziami niż kiedyś. I zależy do kogo to się kieruje. Mnie osobiście książki rozwijają, otwierają mi nowe pokoje. I to jest cudne. Nie tkwisz w miejscu, tylko poznajesz nowe smaki, czy zapachy. Książki zawsze przyprowadzają mi nowych ludzi. W jaki inny sposób można się czegoś dowiedzieć, jeśli nie słuchając człowieka, czy nie czytając tego, co napisał? Jeżeli masz jakiś apetyt na życie, jesteś ciekawy świata i nie chcesz trwać w uśpieniu, to czytaj. Książki to cudowne narzędzie do poznania świata. Potrafią zaintrygować, lub zdenerwować. Ale zawsze wywołują emocje i popychają nas do przodu. Sprawiają, że się rozwijamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny