Książek o początkujących artystach, losach artystów, artystach zmagających się z rzeczywistością, Polską współczesną paradoksalnie jest sporo. Ale nie o porównania tu chodzi. Wydaje się, że Maciej Płaza postanowił pokazać światu, że widzi i umie opisać znacznie więcej, niż w debiucie. Ale właśnie ta umownie nazwana „wiejską” część opowieści fascynuje stylem i sposobem narracji.
To świat widziany przede wszystkim oczami małego chłopaka. Przeżywa wojenną zawieruchę, nocne najazdy leśnych, panowanie hitlerowców, wreszcie wychodźstwo. Podróż w nieludzkich warunkach do nowej Polski to dopiero początek nieustającej gehenny życia w komunie. Najpierw – to poczucie winy, kiedy zajmuje się miejsce w domu wypędzonych na oczach przesiedleńców Niemców. Kiedy bieda, mimo pozornego ustroju sprawiedliwości społecznej, nadal wsi nie opuszcza a dzieciaki nadal chodzą bez butów, zjawiają się partyjni i przekupni poborcy podatkowi. Spółdzielnia albo krowa. Wszystko wspólne albo głód i więzienie. Niedługo darmową ziemią nacieszyli się chłopi po reformie rolnej. A wszystko to Maciej Płaza opisuje bez nienawiści, fantastycznym, unikalnym językiem. Dziecko-niemowa, kiedy nieco zmężnieje ucieka przed komuną, ale jakaż może być ucieczka niegramotnego chłopaka. Trafia do obozu pracy, kamieniołomu, w którym nauczy się czytać, pisać i nauczy fachu, który w gomułkowskiej Polsce będzie w cenie. A znienawidzona spółdzielnia, czy PGR, znów trafią w prywatne ręce. I nie będzie zmiłuj.
„Robinson w Bolechowie” to wielowątkowa powieść, w której losy powojennych zabytków, mieszają się z losami zwykłych ludzi, ich niewielkich marzeń, powojenną biedą. Ale są i jaśniejsze momenty. Wczasy w Kołobrzegu, pielęgnowanie talentu, wreszcie udana kariera malarska innego z bohaterów. Historia ich wszystkich zaczyna się przed wybuchem II wojny światowej, zaś trwa już w XXI wieku. Wieku performansów i elektronicznych mediów.
Nawet jeśli te przeplatające się wątki czynią z powieści nieco pogmatwany labirynt, język jakim Maciej Płaza opisuje ludzi, przyrodę, zwierzęta, z rozmysłem tworzone onomatopeje i wielkie znawstwo ludzkich charakterów pozwalają ufać, że nie poprzestanie na tej książce. Kto szuka w literaturze ciekawego języka i chce odetchnąć od wielkomiejskich tematów (choć nie do końca) może śmiało po „Robinsona” sięgnąć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?