"Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa" to nie saga w rodzaju „Chłopców z ferajny” tylko sprawne kino rozrywkowe. Sprawne do czasu, bo w pewnym momencie tempo siada. Ale zanim reżyser przystopuje emocje – jest całkiem zabawnie.
Nasz główny bohater, już jako dziecko uwielbia się lać z kolegami z podstawówki, ciągle potrzebuje adrenaliny. Wierzy w niego ojciec (w tej roli genialny jak zawsze Adam Woronowicz), w dodatku jako taksówkarz tępiący Arabów poszukujących w Polsce prostytutek gotowych się zgodzić na… (18+). Syn ponad specyficznie pojmowane wartości chrześcijańskie przedkłada wartość amerykańskiej waluty i wchodzi w seks biznes. Szybko przejdzie do mafii, zacznie budować swoją pozycję. Wreszcie nadejdzie czas mafijnych porachunków i kuratela wielkiego bossa półświatka – w tej roli nieco zbyt przerysowany Jan Frycz, zresztą porównania z kreowaną przez niego postacią w serialu „Ślepnąc od świateł” są nieuniknione. I finał – raczej oczywisty, czyli więzienna cela.
Reżyser filmu, Maciej Kawulski zarzeka się w wywiadach, że scenariusz Krzysztofa Gurecznego został oparty na faktach. Niewykluczone. Marek Warszewski jako scenograf znakomicie odtwarza realia PRL-u, pierwsze sceny pokazujące życie w warszawskiej kamienicy też robią pełne humoru otwarcie, choć królem życia okazuje się być… milicjant. Dlaczego? A to już trzeba zobaczyć – pierwsza salwa śmiechu gwarantowana. Bo "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa" to po prostu gangsterska komedia. Nieudacznicy, paple, jakimś tylko cudem czekają po kilka miesięcy, zanim policja ich wszystkich posadzi na ławie oskarżonych. Może umieją strzelać i zabijać, ale zostali przedstawieni, jako debile i prymitywy i jakoś z tą wizją dziwnie łatwo się zgodzić. Bardzo nieoczywista ścieżka dźwiękowa – z jednej strony odkopany z archiwów polskiego blues rocka „Ogień” Miry Kubasińskiej, „Kiedy byłem małym chłopcem” i „Sny kolorowe” Breakotu, a z drugiej – w najlepszej chyba sekwencji filmu – ślubu i wesela zmontowanego z egzekucją zdradzieckiego gangusa w czasie i rytmie odpowiadającym utworowi „Child in Time” Deep Purple to niemal majstersztyk. Piosenki, w tym zachodnie hity jak „Forever Young” Alphaville pojawiają się jako komentarze akcji i są trafione.
Trafiona jest też pierwszoplanowa postać. Można nie kochać filmu „Hardkor Disco”, ale trudno było nie zapamiętać z niego Marcina Kowalczyka. Kto ma wątpliwości, niech przypomni sobie poruszającą rolę tego aktora jako Magika w „Jesteś Bogiem”. Tu jest gangsterem, narratorem, i chce mu się wierzyć. Co prawda nakazanie mu powtarzania po bójkach i zabójstwach kwestii że współpraca była przyjemnością i wyrażanie szacunku pokonanym po jakimś czasie przestaje bawić, ale trudno. Marcin Kowalczyk dzięki wyrazistej męskiej urodzie, popartej postawą i chodem i tak zbiera całą stawkę. Partneruje mu piękna Natalia Szroeder, a w roli maskotki pojawia się Natalia Siwiec. Jak zwykle w drugim planie sceny kradnie Janusz Chabior.
Natalia Siwiec zagrała dziewczynę gangstera. „Scena seksu była bardzo wymagająca, miałam ją pierwszego dnia na planie”
Niemal do końca narracja nie traci tempa, stylowe szczegóły wystroju wnętrz i strojów gangsterów wywołują dodatkowy uśmiech na twarzy, a liczba przekleństw nie jest większa, niż podczas przeciętnego kursu komunikacją miejską. Sprawna rozrywka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?