Dlaczego premier Czech Miloš Zeman stwierdził, że Norwegia stworzyła z gruntu chory, „nazistowski” system ochrony praw dziecka, a w 2011 roku konsul Adrianna Warchoł, po tym jak polskim emigrantom odebrano dziewięcioletnią Nikolę, porównała Barnevernet (norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka) do Hitlerjugend?
Problem – przynajmniej z punktu widzenia emigrantów, wychowujących w Norwegii swoje dzieci – tkwi w restrykcyjnym działaniu urzędów, które potrafią odebrać dziecko, nawet jeśli otrzymają niesprawdzoną informację, że w rodzinie dzieje się coś złego. Czarnecki pisze o tym, rozmawiając przede wszystkim z osobami, które przeszły przez piekło utraty dziecka często z błahego powodu (było nim np. lekkie zadrapanie na szyi, powstałe w trakcie zabawy na podwórku). Ale sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak przedstawiają ją media w Polsce. Okazuje się między innymi, że Barnevernet nie raz pomógł dzieciom bitym lub molestowanym przez rodziców oraz udzielał wsparcia samotnym kobietom, które po rozwodzie nie umiały radzić sobie z codziennymi obowiązkami lub miały mnóstwo długów do spłacenia.
W czym więc tkwi „wyjątkowość” norweskiego systemu opieki społecznej, tak trudnego do zaakceptowania przez ludzi „z zewnątrz”? Aby się tego dowiedzieć – twierdzi Czarnecki – trzeba sięgnąć głębiej do mentalności Norwegów, do ich kultury, historii, codziennych rytuałów. Może wtedy zrozumiemy, dlaczego Norwedzy ponad ścisłą literę prawa przedkładają poczucie sprawiedliwości, a norweski sąd przyznaje rację Andersovi Breivikowi, kiedy ten oskarża swój kraj o łamanie praw człowieka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?