Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Macewy mchem porosły

Julita Januszkiewicz
Wiktor Liwińczuk odsłania ukryte w zaroślach stare macewy na zaniedbanym cmentarzu żydowskim w Surażu.
Wiktor Liwińczuk odsłania ukryte w zaroślach stare macewy na zaniedbanym cmentarzu żydowskim w Surażu.
Przyjechał tu jeden Amerykanin. Chciał zobaczyć groby swoich żydowskich przodków. A tu taki gąszcz. Nie ma jak przejść, kilka kamieni wychyla się z trawy.

W gąszczu, wśród zarośli, przy ulicy Białostockiej w Surażu stoją stare żydowskie macewy.

- Nikt się nimi nie zajmuje - opowiada Wiktor Litwińczuk, pasjonat historii Suraża. - Taki tam gąszcz. Nie da się przejść. Trawa sięga do "pół pasa".

W końcu udaje się go przekonać, żeby zaprowadził na stary kirkut. Z jego muzeum do cmentarza jest zaledwie kilometr. Trzeba przejść przez pole. Kirkut jest ogrodzony murem, a raczej jego szczątkami.

Pozostało kilka macew

Ani trochę nie przypomina cmentarza, miejsca świętego. Dziko rosnące krzaki, chaszcze na pół metra, jednym słowem "dżungla"

Pan Wiktor odsłania trawy. Na pierwszy rzut oka widać w nich zwykłe, duże kamienie. Ale gdy tak przyjrzeć się im uważniej, można zauważyć ślady napisów, hebrajskich liter.

- To macewa, czyli żydowska stela nagrobna - wyjaśnia Litwińczuk. Prostokątna płyta kamienna jest ustawiona pionowo. Kilka metrów dalej znajdują się większe i mniejsze groby. Wszystkie są bardzo zarośnięte. Prawie niewidoczne. Macew zachowało się zaledwie kilka. Są w bardzo złym stanie. Prawdopodobnie pochodzą z początku XX wieku.

- Teraz ich jest tutaj bardzo mało. W czasie wojny wjechał w ogrodzenie cmentarzyska ruski czołg. Zniszczył mur oraz pomniki - pokazuje Litwińczuk. - Kiedyś na środku kirkutu stała kapliczka z płaskorzeźbami lwa, słońca i z gwiazdą Dawida. Grobów tu może było około dwustu. Byli tu chowani Żydzi z Suraża, Łap, z Doktorc. Dlaczego z Łap? Ponieważ u was nie było cmentarza. Chowano też w Sokołach. Ale do Sokół było dalej. A do Suraża był lepszy dojazd.

Spalone bożnice

Do Suraża przyjeżdżali też łapscy Żydzi - pomodlić się. Potem powstała drewniana bożnica w Łapach - opowiada Litwińczuk.

Żydzi pojawili się w Surażu XVI wieku. Pierwsze wzmianki o nich pochodzą z 1562 roku. W Księdze Grodzieńskiej zapisane jest, że arendarzami młynów są Żydzi, którzy płacą podatek do skarbu królewskiego. Jednak trudno ustalić ilu ich wtedy zamieszkiwało gród nad Narwią, oraz stwierdzić czy tworzyli gminę wyznaniową i posiadali swój dom modlitwy.

Kolejni Żydzi pojawiają się w Surażu pod koniec XVIII wieku. W 1878 roku mieszka tu 218 Żydów, zaś już w 1887 roku miasteczko liczy już 368 starozakonnych. Po upadku Powstania Styczniowego wybudowano tu bożnicę. Sprowadzono też rabina. A w 1865 roku powstaje cmentarz. Do dziś znajduje się on przy ulicy Białostockiej. Bożnicę rozebrano w 1909 roku. Była zniszczona. Ale rok później na placu koło Narwi powstała nowa. Przetrwała ona pięć lat. Została spalona w czasie I wojny światowej.

Już w 1917 roku u zbiegu gościńców białostockiego i zabłudowskiego pobudowano nową bożnicę. Lecz z powodów finansowych w 1922 roku rabin wyjechał z Suraża. A gminę przydzielono do Zabłudowa. Obiekt został spalony podczas drugiej wojny światowej.
Żyd Biały, bogata Merka

Przed wybuchem drugiej wojny światowej w tym najstarszym w regionie miasteczku mieszkało 80 rodzin wyznania mojżeszowego. Największe skupiska domów i placów suraskich Żydów znajdowały się przy głównych uliczkach miasteczka. Dziś to - Zabłudowska, Horoska i Białostocka.

- Żydzi mieszkali na terenie Suraża Ruskiego, czyli po prawej stronie Narwi - mówi kustosz Muzeum Archeologicznego. - Zajmowali się najczęściej rzemiosłem i kupiectwem. Ale był wśród nich "rodzynek, Żyd o nazwisku Biały, który trudnił się jednocześnie rzemiosłem i rolnictwem. Byli też znakomici krawcy, szewcy, piekarze. Ludzie gospodarni i zaradni. I to bardzo - podkreśla Litwińczuk. - Jeden starszy Żyd jeździł po wsiach, odkupując od miejscowych stare szmaty. W zamian dawał talerze, kubki, szklanki, a nawet ryby.

Pan Wiktor pamięta jeszcze bardzo bogatą Żydówkę. Przecież urodził się przed wojną.

- Nazywała się Merka - wspomina - Miała bardzo duży, jak na tamte czasy sklep na rogu Zabłudowskiej. Można w nim było kupić dosłowne wszystko: żywność, ubranie i materiały techniczne, gwoździe, i inne żelastwa i smary do maszyn rolniczych. Wiktor Litwińczuk pamięta też nazwiska swoich żydowskich sąsiadów. - Mordki, Pyśki, Biały. Mieszkała też bardzo bogata Żydówka - Węgrowa i kolejna - właścicielka piekarni - o dźwięcznym brzemieniu nazwiska - Punia. Był też Żyd Ządeł. Niektórzy pożyczali pieniądze.

Żyd wychodził przed dom i pytał: Co trzeba?

Suraż to przykład miasteczka, w które było mozaiką wielu kultur i wyznań. Żyli tu razem katolicy, prawosławni oraz wyznawcy judaizmu. Mieszkali po sąsiedzku z Polakami. I żyli z nimi solidarnie i w przyjaźni.

- Żydzi byli w stosunku do katolików bardzo uczciwi i dosyć uprzejmi. Kiedy zdarzyło się komuś jakieś nieszczęście, niepowodzenie w rodzinie wystarczyło tylko zapukać do okna. I Żyd wyszedł przed dom i zawsze zapytał "Co potrzeba?". Można było liczyć na ich pomoc. Przeważnie udzielali wsparcia finansowego. Pożyczali pieniądze bez żadnych skrupułów - opowiada Litwińczuk.

Kolega Icek

Starozakonni nie mieli własnych szkół. Dzieci uczyły się razem.

- Oni byli dobrzy z rachunków. Nas najmłodszych straszono legendą, że Żydzi do wypieku macy - chlebka używają krwi katolickiej. Ale my wiedzieliśmy, że to nieprawda - śmieje się Litwińczuk. Pan Wiktor, w szkole bawił się z synem rabina - Ickiem. Dziś wspomina przezabawne zdarzenie z dzieciństwa:

- Jako dziecko często odwiedzałem rodzinę Icka. Jego rodzice częstowali mnie tą macą. Smaczny był ten chlebek. A on jak mnie odwiedzał, to jadł mięso wieprzowe. A trzeba pamiętać, że Żydzi nie mogą jeść wieprzowiny. Religia im zakazuje. I Icek pochwalił się w domu, co jadł u przyjaciela. Starzy Żydzi skrzyczeli go, że tak zgrzeszył strasznie. Mi się dostało od babci, że jem macę. Straszyła mnie piekłem - pan Wiktor, tamto zdarzenie sprzed 60 lat wspomina dziś z uśmiechem.

Żydzi przywiązywali ogromną uwagę do zwyczajów i wiary. W październiku, rok w rok, przychodzili nad rzekę. Chcieli zobaczyć, czy w wodzie ujrzą swój cień. Jeśli ukazał się, to oznaczało, że człowiek przeżyje zło. Jeśli nie, to według wierzeń żydowskich- tajfun, czyli duch miał ich niebawem do siebie zabrać.

- Bo kto miał umrzeć, to i cień mu nie pomógł - filozoficznie kwituje Litwińczuk.

Kiedy zbliżały się październikowe, żydowskie święta, nazywane gwarowo "kucki", Żydzi niczym się nie zajmowali. Wynajmowali do pracy katolików, do sprzątania, podgrzania obiadu.

- Kiedy zasiadali w te święto do stołu, musiał popadać deszcz. Mówili, ze zmywa grzechy. Jedzono w szałasach, przypominających altanę, okrągłych i bez dachu - opowiada pan Wiktor. - Podczas ślubów, przed bożnicą rozbijano szklankę. Wierzono, że zapewni to młodej parze szczęście w dalszym życiu i dostatek.

Pochówek żydowski różnił się od katolickich. Po ceremonii Żydzi, wychodzili, każdy oddzielnie, uginając się. Chodziło o to, by zmarły nie zabrał nikogo na tamten świat. Każdy wracał do domu, w odległości 20 metrów od siebie, by dusza nie mogła ich "połapać"- opowiada pan Wiktor.

Generalnie jednak żydowskie domy nie różniły się od katolickich. Były one najczęściej drewniane, zadbane, zaś okiennice zdobiono rzeźbieniami. Żydzi hodowali kozy i gęsi. Pan Wiktor mówi, że rabin mieszkał przy dawnej Zagumiennej. W domu były dwie dziewczynki i chłopak. Żona rabina zajmowała się domem, oraz wychowaniem dzieci.

- Pamiętam, że gdy weszło się do nich do domu, to zawsze pachniało cebulą. Jedli dużo ryb i drobiu, i owoce. Używali też różnych przypraw - wspomina Litwińczuk .

Żydzi udzielali się też społecznie, Chociażby w zarządzie Ochotniczej Straży Pożarnej.
Niemiłosierne wycie

Wiktor Litwińczuk pamięta, że tuż przed wybuchem wojny przyjechali do Suraża na modlitwy okoliczni Żydzi: - Mówili, że wybuchnie wielka wojna. A wszystkich czeka klęska. Bali się, więc modlili się na górach. A ich modły były bardzo przerażające. Z górki dochodził bardzo głośny, donośny, niepokojący śpiew. Zaś po miasteczku rozchodziło się głośne, błagalne i strachliwe wycie - opowiada kustosz.

A potem wybuchła wojna. Hitlerowcy zaczęli prześladowania, w tym Żydów. W Surażu powstało getto - miejsce, gdzie mieli mieszkać wraz z rodzinami. Funkcjonowało ono tylko dwa tygodnie. Potem wywieziono wszystkich do getta białostockiego, na Suraską. Surascy Żydzi zginęli w obozie koncentracyjnym, w Treblince.

Teraz w grodzie nad Narwią nie mieszka żaden Żyd. W muzeum Litwińczuka można zobaczyć szaty oraz przedmioty liturgiczne wyznania mojżeszowego.

- Dwa lata temu przyjechał z Ameryki młody Żyd. Chciał zobaczyć gdzie jego pradziadkowie mieszkali. Mogłem jedynie pokazać mu miejsce, bo dom się nie zachował. Nie ma tam już nic. Innych pożydowskich budynków też już nie ma - mówi pan Wiktor.

Młody Amerykanin odwiedził zarośnięty, zapomniany kirkut. Zobaczył jedynie kilka zaniedbanych, porośniętych mchem macew. Litwińczuk mów, że kiedyś dzwonili przedstawiciele izraelskiej ambasady. - Pytali o nagrobki - mówi Litwińczuk - I tyle...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny