Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Sosin: Cypryjskie kluby płacą mniej niż polskie, ale ich polityka jest skuteczniejsza

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Łukasz Sosin: Cypryjskie kluby płacą mniej niż polskie, ale ich polityka jest skuteczniejsza
Łukasz Sosin: Cypryjskie kluby płacą mniej niż polskie, ale ich polityka jest skuteczniejsza Joanna Urbaniec / Polska Press
Dwa mistrzostwa kraju i cztery nagrody dla najskuteczniejszego strzelca ligowych rozgrywek, do tego gra w Lidze Mistrzów - to dorobek Łukasza Sosina na Cyprze. Przy okazji odpadnięcia Legii Warszawa z eliminacji Ligi Mistrzów, były piłkarz Hutnika Kraków, Cracovii i Wisły, a obecnie trener juniorów w klubie z Nowej Huty opowiedział nam o tym, jak i dlaczego cypryjskie kluby wyprzedziły nasze.

Tomasz Biliński: Poza półrocznym wypożyczeniem do Grecji, 17 lat grał pan, a później pracował w cypryjskich klubach. Kiedy tamtejsza czołówka przeskoczyła polską?
Łukasz Sosin: Kiedy właściciele klubów postawili na pełny profesjonalizm wśród cypryjskich zawodników. Ci nie mogli już łączyć gry w piłkę z codzienną pracą. Oczywiście za tym poszły lepsze kontrakty i sprowadzanie lepszych obcokrajowców. Zmieniła się też polityka klubów, która jest inna niż w Polsce. Tam ściągani są piłkarze ponad 30-letni, ale z uznaną marką. Prezesi wiedzą, że już ich nie sprzedadzą i nastawiają się na wynik. Wydaje mi się, że takim przełomowym sezonem był 2008/09 i awans do Ligi Mistrzów Anorthosis Famagusta, którego byłem zawodnikiem. Wtedy Cypryjczykom otworzyły się oczy, że niedawne zmiany przynoszą efekty. Pamiętam rozmowę z prezesem klubu, jak rok wcześniej przechodziłem z Apollonu Limassol. Powiedział, że z moimi warunkami nie ma problemu, ale on mi proponuje, żebyśmy może go trochę obniżyli, za to wpisali większą premię za awans do Ligi Mistrzów. Nie zgodziłem się i rok później tego żałowałem! Jako zawodnik nie dostrzegałem tych aspiracji. W tamtym czasie Wisła Kraków, której wcześniej byłem piłkarzem, inwestowała mnóstwo pieniędzy, mimo to nie udało jej się awansować do Champions League.

Gdy w 2002 r. zdecydował się pan na transfer na Cypr, do Apollonu, miał pan 25 lat i jak traktował ten krok?
Istotna była moja sytuacja w Wiśle Kraków. Od pana Zdzisława Kapki otrzymałem informację, że nigdy już nie zagram w pierwszej drużynie, bo gdy byłem wypożyczony do Odry Wodzisław, to w meczu z „Białą Gwiazdą” strzeliłem zwycięskiego gola. Chciano się mnie pozbyć, ale nie było w ekstraklasie klubu, którego było na mnie stać. Drugą informacją otrzymaną od zarządu Wisły było to, że wracając z wypożyczenia do Odry, moja umowa z „Białą Gwiazdą” zostanie przedłużona o kolejne pięć lat. Słowem - nieciekawie. Jedyna drużyna, która się po mnie zgłosiła, to był Apollon. Zaproponowano mi pensję dwa razy wyższą i trzyletnią umowę. Wtedy planowałem, że po tym okresie wrócę do Polski i sam sobie wybiorę klub.

Nie wrócił pan.
Spodobało mi się tam! Bardzo byłem i wciąż jestem doceniany przez Cypryjczyków, za co jestem im wdzięczny. Dobrze się tam czułem ja, moja rodzina. Z czasem dostałem jeszcze lepsze wynagrodzenie. Dzwoniły do mnie kluby z Polski, ale oferty były słabsze. Wróciliśmy dopiero po 17 latach.

W tym czasie grał pan m.in. w Lidze Mistrzów, na co szanse w tym sezonie ma Omonia Nikozja, i to kosztem Legii Warszawa. Patrząc na realia, to porażka mistrza Polski jest powodem do kpin?
Nie, bo Omonia to drużyna, która jest bardzo podrażniona przez rywali na Cyprze. Po pierwsze to klub, który w kraju ma najwięcej kibiców. Po drugie Anorthosis grało w Lidze Mistrzów, AEK Larnaka i Apollon grały w Lidze Europy. Po trzecie jej rywal zza miedzy, APOEL Nikozja, z którym grają na tym samym stadionie, w międzyczasie trzy razy awansował do Champions League, raz dochodząc do ćwierćfinału. Na dodatek w tym roku Omonia dostała prezent od władz ligi w postaci możliwości reprezentowania kraju w eliminacjach rozgrywek. Sezon na Cyprze nie został dokończony, Omonia była co prawda na pierwszym miejscu, ale miała tyle samo punktów co Anorthosis i moim zdaniem nie utrzymałaby tej pozycji. Inna sprawa, że trener Henning Berg ma doświadczonych zawodników i zna Legię. Jego drużyna zagrała tak jak się spodziewałem. Najważniejszy był awans, obojętnie w jaki sposób. Ubolewam, że świadomość w Polsce o cypryjskim futbolu jest taka mała. Miałem wrażenie, że legioniści są kompletnie nieprzygotowani do gry z tym rywalem.

Rok temu wrócił pan do Polski. Nie ma pan wrażenia, że żyjemy w matriksie? Z jednej strony jesteśmy pod wrażeniem powrotów Artura Boruca czy Bartosza Kapustki. Cracovia sprowadziła Marcosa Alvareza, który na zapleczu Bundesligi strzelił 13 goli oraz syna Rivaldo. Oczywiście to nie jest gwarancją zwycięstw, a porażki to część futbolu, ale oba zespoły odpadły po słabej lub przeciętnej grze.
Cypryjska czołówka sprowadza lepszych zawodników niż nasza. Grając tam miałem przyjemność być w szatni z piłkarzami, jakich w Polsce bym w tym samym czasie nie spotkał. Omonia okazała się lepsza, choć nie była nie do ogrania. Legia powinna sobie poradzić, ale o blamażu nie można mówić. Spodziewałem się wyrównanego meczu, w którym Artur Boruc, którego sprowadzenie jest sportowym i marketingowym strzałem w dziesiątkę, zostanie bohaterem. Niestety.

A czemu cypryjskie kluby nie kupują już Polaków?
Zwróćmy uwagę, na tych którzy w nich grali - Wojtek Kowalczyk, Radek Michalski, Sławek Majak, Maciek Żurawski, Bogdan Zając, Krzysztof Bukalski, Bartłomiej Jamróz, Marcin Żewłakow, Kamil Kosowski, Paweł Sibik, Grzegorz Rasiak. Z tej paki tylko Bartek Jamróz nie zagrał ani jednego meczu w reprezentacji Polski. To nie przypadek, bo transfer na Cypr to nie są wakacje. Grałem tam 11 lat, co roku w szatni było 15 nowych zawodników. Proszę sobie wyobrazić rywalizację. Zresztą nawet teraz spójrzmy na transfery obcokrajowców. A to ktoś z przeszłością w FC Porto, a to w Juventusie. Efektem jest regularna gra w Lidze Europy i od czasu do czasu w Lidze Mistrzów. Dla mnie matriksem jest też lekceważenie drużyn z Cypru, gdy któryś polski klub go wylosuje.

Średnie zarobki w czołowych polskich klubach to 40-60 tys. złotych miesięcznie. Najlepsi dostają grubo powyżej 100 tys. Jak jest na Cyprze?
Na pewno wynagrodzenia są mniejsze, ale trudno mi uśrednić, więc nie będę podawać kwot. Najwięcej zarabiają doświadczeni obcokrajowcy, jednak mniej niż u nas. To samo dotyczy budżetów klubów, w Polsce są one kilka razy wyższe.

Wracając do postrzegania ligi cypryjskiej. Polscy piłkarze po transferze do niej nie dostawali wielu szans, o ile w ogóle, od selekcjonerów reprezentacji Polski. W pana przypadku to cztery występy, nawet mimo gry w Lidze Mistrzów czy czterokrotnego bycia królem strzelców.
To dalej kwestia lekceważenia, o czym rozmawiamy. Grając w Odrze, na mecze przychodziło trzy tysiące kibiców, podczas debiutu w Apollonie, akurat przeciwko Omonii, na trybunach było 14 tys. widzów. Po dziesięciu minutach nie wiedziałem, co się dzieje. Byłem pod wrażeniem tempa gry, zwłaszcza przy trudnych warunkach i atmosfery na trybunach. Jak już pół godziny po spotkaniu zadyszka minęła, powiedziałem sobie, że jeśli ktoś mi powie, że na Cyprze jest łatwo grać, to się z tym nigdy nie zgodzę. Trzeba być bardzo dobrze przygotowanym fizycznie. Zresztą spójrzmy dziś na ligowy ranking UEFA.

Liga cypryjska jest na 16. miejscu, polska - 29.
Matematyki nie da się oszukać. Chciałbym, żeby nasze dwie, trzy drużyny co roku grały w Lidze Europy. W ten sposób zbudowalibyśmy bazę do gry w Lidze Mistrzów, na którą dziś żaden polski klub nie jest gotowy. Raz zdarzyło się Legii, ale zejdźmy na ziemię i przez kilka lat ograjmy się na niższym szczeblu.

W awansach Piasta i Lecha do drugiej rundy eliminacji Ligi Europy i odpadnięciu Cracovii coś pana zaskoczyło?
Takich rezultatów się spodziewałem.

Obecnie jest pan trenerem w akademii Hutnika Kraków. Widział pan, jak szkoli się młodzież na Cyprze. Kto ma lepszy system?
System nie jest problem, różni się materiał. Na Cyprze wszyscy chcą grać w piłkę, w Polsce różnie z tym bywa. To trochę przekłada się na społeczeństwo. Gdyby podszedł pan do jakiejś kobiety na Cyprze i zapytał komu kibicuje, to wymieni jakiś cypryjski klub, bo tam każda rodzina trzyma za kogoś kciuki. W Polsce w odpowiedzi usłyszy pan, że ona nie wie o co panu chodzi, nie interesuje się piłką i tak dalej. Co za tym idzie, chętnych do futbolu na Cyprze nie brakuje, tym bardziej, że widzą jak zespoły z ich kraju biorą udział w międzynarodowych rozgrywkach. Rzadko który chłopak przed 12. rokiem życia nie trenuje w jakimś klubie. Tymczasem tutaj coraz trudniej znaleźć chłopców z charakterem i zdeterminowanych. Większość interesuje telefon, komputer itp. Może kciuki mają wyrobione, ale to nie nimi gra się w piłkę.

W sile drużyny narodowej tego nie widać. My jesteśmy na 19. miejscu w rankingu FIFA, Cypr jest 95.
I podejrzewam, że to się w najbliższym czasie nie zmieni. O sile piłki klubowej stanowią obcokrajowcy. Choć wprowadzane są limity i coraz większy nacisk kładziony jest na szkolenie. Jednak o ile Cypryjczyków do gry w piłkę nie brakuje, o tyle jest ich zdecydowanie mniej niż Polaków. U nas kadra to rzecz święta, tam zdają sobie sprawę z ograniczeń.

Czego się pan spodziewa po kadrze Jerzego Brzęczka w meczach Ligi Narodów bez Roberta Lewandowskiego?
To pewnie będzie bardzo słabe, co powiem, ale z doświadczenia wiem, że nie ma osób niezastąpionych...

Nawet jeśli to jest Lewandowski?
Zdaję sobie sprawę, że to nasza ikona. Ale ktoś inny dostanie szansę i będzie chciał ją wykorzystać. Tym bardziej mając świadomość, kogo zastępuje.

Jego nieobecność jest usprawiedliwiona?
Oczywiście, ma za sobą wyczerpujący okres i zasłużył na odpoczynek. Poza tym wciąż taki mamy klimat, że jest pandemia i różne rozgrywki mogą się różnie toczyć.

Widzi pan zastępcę Lewandowskiego?
Widzę, że mamy napastników o europejskim standardzie, więc selekcjoner nie będzie miał kłopotu, by wybrać jednego z nich. Kogo? To nie ja podejmuję decyzję.

A skoro nie ma ludzi niezastąpionych, to wyobraża pan sobie Barcelonę bez Leo Messiego?
Nie wyobrażam sobie, bo jestem jej kibicem, ale życie toczy się dalej i objawią się kolejne gwiazdy. Może ktoś przy Messim nie potrafił rozwinąć skrzydeł i zrobi to, gdy już Argentyńczyka nie będzie? To samo może zdarzyć się w przypadku naszej kadry. Kto wie, może obecność Roberta i jego wymagania blokują innych zawodników? I teraz bez jednego czy drugiego ci piłkarze pokażą inne zalety? W każdym razie drużyny sobie poradzą, trzeba im po prostu kibicować.

Przed mottem Barcelony „Mes que un klub”, czyli więcej niż klub, powinno pojawić się nazwisko Messiego i myślnik?
Na pewno nie, Messi przegra z klubem. Ten zawsze będzie, nawet jeśli Messi odejdzie albo skończy karierę. Dlatego moim zdaniem popełni duży błąd jeśli odejdzie. Kibice Barcy go uwielbiają. Oczywiście przegrana 2:8 jest bolesna, ale trzeba przyjąć ją z pokorą i pracować, by się zrewanżować.

Tylko czy możliwa jest dalsza współpraca Messiego i prezydenta klubu Josepa Marii Bartomeu?
Wygląda na to, że nie. Tym bardziej, że media podchwyciły temat, a to woda na młyn. Niestety, Messi jest na przegranej pozycji.

Jako kibic Barcy, obwinia pan Bartomeu za niepowodzenia drużyny?
Na pewno miał dużo nietrafionych decyzji i transferów, ale nie on sam o nich decydował. Ktoś musiał za to beknąć, padło na trenera. Co dalej, zobaczymy.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny