Korepetycje z nauczycielem, jak zwykłe lekcje? No nie! Jeśli ktoś nie lubi lekcji matematyki, to po zajęciach nie chce iść do kolejnego nauczyciela. Łatwiej jest zdecydować się na korepetycje u studenta. Wtedy przynajmniej można pogadać jak z kolegą. A nauka? Też jest przecież przyjemniejsza.
Dzięki takiemu myśleniu Łukasz Krysztopik, student IV roku Wydziału Mechanicznego Politechniki Białostockiej, założył firmę Nauczymy Cię. Jak sam mówi - połączył zalety korepetycji profesjonalnych i tych udzielanych w szarej strefie. - Luźna atmosfera nauki, a jednocześnie profesjonalizm korepetytorów - tłumaczy. I kojarzy tych, którzy mają głowy pełne wiedzy, z tymi, którym potrzeba nieco pomocy w jej zdobywaniu.
Tak trochę przez przypadek
Hmmm, czy ja kiedyś brałem korepetycje? - zastanawia się Łukasz Krysztopik. Oczywiście - nie. Mama nauczycielka wpoiła mu, że zawsze ma się systematycznie uczyć. - Zostało mi to. Aż do końca szkoły średniej pilnowałem, żeby mieć dobre oceny - śmieje się Łukasz Krysztopik.
Korepetycji za to zaczął udzielać sam - i to bardzo wcześnie, bo w klasie maturalnej. - Ktoś powiedział mamie jednego gimnazjalisty, że na pewno pomogę mu podciągnąć się z matematyki. A ja pomyślałem: spróbujmy! Nie mam nic do stracenia. Najwyżej zrezygnujemy po pierwszej lekcji.
Jednak lekcje odniosły skutek. Gimnazjalista podciągnął się z rachunków, a do Łukasza zaczęli zgłaszać się kolejni uczniowie. - Mieszkałem wtedy w Dąbrowie Białostockiej. W tak małej miejscowości informacje rozchodzą się bardzo szybko - tłumaczy Łukasz.
Korepetycji udzielał więc aż do swojej matury. Wtedy zrobił przerwę. - Sam musiałem przygotować się do egzaminów - uśmiecha się. Zdał je tak dobrze, że dostał się na wymarzone studia - mechanikę i budowę maszyn. Dużo nauki, więc korepetycji udzielał sporadycznie. Aż... okazało się, że ktoś w Białymstoku chce sprzedać auto, o jakim od lat już marzył: audi S6 z 1995 roku. - To samochód z duszą - mówi. Wyprodukowano ich tylko 2475. A tu trafił się właśnie w Białymstoku. - Marzenia na wyciągnięcie ręki - uśmiecha się. Zresztą tym samochodem jeździ do tej pory. Ale mało brakowało, bo...
- Nagle okazało się, że nie zmierzyłem sił na zamiary. Koszty bieżących napraw zaczęły przerastać moje możliwości.
Wystawił więc auto na sprzedaż. I jednocześnie pomyślał: - Znów będę udzielał więcej korepetycji, wtedy stać mnie będzie na utrzymanie auta.
Zaczął reklamować się w Internecie. Jednocześnie śledził, jak robią to inni. I wyciągał wnioski. - Widziałem, jakie popełniają błędy, konstruując swoje oferty. Robiłem więc inaczej.
W krótkim czasie zdobył uczniów. Potem poszło już szybko. - Nie musiałem się już nawet reklamować. Większość osób zgłaszała się do mnie z polecenia - mówi.
I przyznaje, że wtedy dopiero, na trzecim roku studiów, uświadomił sobie, że mechanika i budowa maszyn to nie jest jednak kierunek jego marzeń. - Myślałem, że będę uczył się o samochodach - mówi. - A tego na zajęciach mieliśmy naprawdę niewiele.
Studia postanowił skończyć, właśnie pisze pracę inżynierską. - Ale nie chcę do końca życia budzić się z myślą: nie chce mi się iść do pracy - mówi. Bo - jak przyznaje - marzenia są dla niego bardzo ważne. - A że zawsze pociągały mnie wyzwania, ryzyko i nigdy nie chciałem mieć szefa, no i udzielanie korepetycji szło mi coraz lepiej, postanowiłem postawić właśnie na to. Chciałem też rozwinąć firmę. Gdyby nie to - nadal działałbym w szarej strefie.
Pomysł był prosty: połączyć zalety korepetycji udzielanych przez studentów w szarej strefie i korepetycji legalnych, udzielanych przez nauczycieli. Legalnie, żeby można było się reklamować, wystawiać faktury i żeby uczniowie mieli pewność, że uczą ich ludzie godni zaufania, specjaliści w swojej dziedzinie. Studenckie - żeby właśnie nie było tej bariery: uczeń - nauczyciel.
Teraz w całym kraju
Firmę założył rok temu, w lipcu, tuż przed ogłoszeniem wyników matur. W inkubatorze przedsiębiorczości, bo tam dla takich początkujących są najlepsze warunki: nie trzeba płacić ZUS-u, nie trzeba wynajmować lokalu, a specjaliści z inkubatora zapewniają pomoc przy konstruowaniu umów i wypisywaniu faktur.
Dzień przed ogłoszeniem wyników matur Łukasz wydrukował ulotki. Proste. Napisał tam tylko: Nie zdałeś matury z matmy? I kod QR, czyli specjalny odnośnik, którym za pomocą telefonu można się przenieść na stronę internetową. Wsiadł na rower i w ciągu kilka godzin objechał Białystok. Porozklejał reklamy koło szkół ponadgimnazjalnych
- To było ryzykowne. Zaczynały się wakacje. Spodziewałem się, że odezwie się kilka osób. Odezwało się kilkanaście. Chyba ta matura była jednak trudna - śmieje się.
To wtedy musiał zatrudnić pierwszego pracownika - sam zwyczajnie się nie wyrabiał. Teraz zatrudnia już o wiele więcej osób. - Mamy w ofercie 10 przedmiotów, do tego jeszcze dochodzi gra na instrumentach - mówi Łukasz.
Cały czas trzyma się swoich zasad - korepetycji mają udzielać studenci. - Nie to, że mam coś przeciw nauczycielom. Wiem, że mają kompetencje, wiedzę. Ale o co innego przecież chodzi w mojej firmie. Ma być po koleżeńsku - podkreśla Łukasz. Jednocześnie zaznacza, że dokładnie wybiera osoby, z którymi współpracuje. To ważne, by uczyć z pasją.
Koncept Łukasza doskonale się sprawdził w Białymstoku. - Więc trzeba iść dalej. Ten model biznesowy przyjął się już we Wrocławiu, Lublinie i Trójmieście - mówi Łukasz. I zdradza, że już od początku roku szkolnego, niecały rok po założeniu firmy, chciałby otworzyć oddziały w całej Polsce. - Jeśli w coś wierzę, to angażuję się na całego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?