Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie mają dosyć komercjalizacji życia. To jeden z powodów, dla którego sami warzą piwa

Maryla Pawlak-Żalikowska
W Polsce pijemy już tyle piwa, że zajmujemy drugie miejsce na świecie pod tym względem. Wyprzedzają nas tylko Czesi. Tymczasem w Polsce browarów mamy obecnie tylko 250, łącznie z kontraktowymi. Dlatego mówię „tylko”, bo Francja, która w ogóle z piwami nam się nie kojarzy, ma 1500 małych browarów. Włosi, też utożsamiani raczej z winami, mają ich 600! - mówi Dariusz Sokół z białostockiego sklepu Piwa Świata.
W Polsce pijemy już tyle piwa, że zajmujemy drugie miejsce na świecie pod tym względem. Wyprzedzają nas tylko Czesi. Tymczasem w Polsce browarów mamy obecnie tylko 250, łącznie z kontraktowymi. Dlatego mówię „tylko”, bo Francja, która w ogóle z piwami nam się nie kojarzy, ma 1500 małych browarów. Włosi, też utożsamiani raczej z winami, mają ich 600! - mówi Dariusz Sokół z białostockiego sklepu Piwa Świata. Wojciech Wojtkielewicz
Rozmowa z Dariuszem Sokołem, właścicielem specjalistycznego sklepu Piwa Świata, od 17 lat w branży.

Mamy obecnie w woj. podlaskim dziesięć browarów kraftowych. Za chwilę będzie jedenaście. Jesteśmy już widoczni na polskiej mapie producentów piwa rzemieślniczego?
- Myślę, że się odbiliśmy od polskiego zaścianka, jeżeli chodzi o piwa rzemieślnicze. A jest to przede wszystkim zasługa silnego środowiska piwowarów domowych. Spośród nich wytworzyła się duża grupa sędziów piwnych i coraz więcej osób działa na własny rachunek lub współpracując z browarami komercyjnymi. Czego świetnym przykładem jest np. Browar Stary Rynek. Zatrudniony tam Czesław Dziełak to jeden z najlepszych piwowarów w Polsce, a i Dawid Bobryk jest w ścisłej czołówce. To ludzie zarówno bardzo utalentowani, jak i utytułowani.

Mamy też przykład innego budowania marki - braci Waszczuków, którzy najpierw najmowali się jako piwowarzy kontraktowi, a potem, mając nieanonimową w Polsce markę, postawili własny browar w Czarnej Białostockiej. Z kolei założyciele browarów Biały i Zaścianki to ludzie wcześniej lub równolegle innych profesji, którzy odważyli się zaryzykować majątkiem własnym czy wspólników i nie mając jeszcze marki zainwestowali we własne browary. Różnymi drogami wychodzą nasi piwowarzy domowi na rynek, prawda?
- Po liczbie blisko 800 piwowarów zarejestrowanych w Polskim Stowarzyszeniu Piwowarów Domowych, które istnieje od roku 2010, widać, jak to zjawisko się ładnie rozwija i jak duży tkwi w nim potencjał. To dobrze, bo obecnie w Polsce pijemy już tyle piwa, że zajmujemy drugie miejsce na świecie pod tym względem. Wyprzedzają nas tylko Czesi. Tymczasem w Polsce browarów mamy obecnie tylko 250, łącznie z kontraktowymi. Dlatego mówię „tylko”, bo Francja, która w ogóle z piwami nam się nie kojarzy, ma 1500 małych browarów. Włosi, też utożsamiani raczej z winami, mają ich 600!

Jednym słowem, jest ogromny potencjał rozwojowy tej branży w naszym kraju, tylko trzeba jeszcze włożyć dużo pracy w propagowaniu ambitnego podejścia do tego tematu.

Jak by Pan wytłumaczył, że coraz więcej Podlasian z zapałem warzy piwa?
- Z roku na rok zmienia się kultura spożywania alkoholu. Statystycznie pijemy coraz mniej wódki a coraz więcej piwa i wina.

Myślę, że ludzie generalnie mają dosyć komercjalizacji życia i szukają jakby wyższej refleksji. Szukają nowych smaków, możliwości tworzenia czegoś, nowych doświadczeń.

A może też dlatego, że ruszyliśmy w świat? Że zetknęliśmy się z innymi smakami i domowym, nie obwarowanym zakazami warzeniem trunków. Choćby w Wielkiej Brytanii czy Stanach?
- Tak, bardzo dużo zrobiły też w tej sprawie media i portale społecznościowe. Moim zdaniem te inspiracje przyszły przede wszystkim ze Stanów, bo w USA rewolucja piwna zaczęła postępować najgwałtowniej. Amerykanie mają dziś ponad 3 tysiące browarów i jest tam najwięcej na świecie zarejestrowanych piwowarów. Choć na tej liście krajów, które mogą być dla nas pewnym wzorce, jest też zapewne Wielka Brytania, Holandia. Nasza polska rewolucja piwna zaczęła się ok. 15 lat temu.

Prowadzi Pan największy w regionie sklep z piwami. Jak Pan ocenia wiedzę klientów na temat piwa?
- Z danych statystycznych wynika, że ok. 10 procent konsumentów to konsumenci nazwijmy to wyrafinowani, a ok. 1 procent mający bardzo wysoki poziom świadomości rynku piwnego. Znają się na produkcji, znają się na stylach piwnych, a tych jest przecież ok. 150. Oni monitorują rynek piwny w Polsce, znają browary i warzących w nich piwowarów.

A czy potrafi Pan wskazać typy piw, które są u nas mniej, a które bardziej pijalne?
- To trudno jednoznacznie określić, bo różnie można definiować ową pijalność. Osoba świadoma typów piwa celowo wybiera lżejsze, takie, żeby do oglądania meczu czy na majówce wypić z trzy butelki. A z drugiej strony taki konsument wie, że są piwa degustacyjne, przy których warto się skupić na smaku; które są mocno skoncentrowane i wystarczy, że człowiek wypije jedna butelkę a będzie nasycony.

Jednym słowem, podejście do pijalności piwa wyznaczane jest stopniem dojrzałości w podejściu. Jeśli chcemy obcować z tym trunkiem, poznać jego charakter, wydobyć z niego to, co najważniejsze, wiedzieć z czego i jak jest ono zrobione, z czym je pić, w jakim szkle i temperaturze, wtedy tę pijalność inaczej zdefiniujemy.

Mówi Pan o piwach w sposób zarezerwowany kiedyś dla wina. W sposób wskazujący na głębię doznań smakowych, jakich może piwo dostarczyć, o czym przez lata się nie mówiło. A jednocześnie to zróżnicowanie, o jakim pan mówi, jest winu podobne: z podziałem na trunki stołowe i takie, których bukietem się napawamy.
- Tak, na wykwintnej kolacji pijemy wina na wyższym poziomie niż do codziennego posiłku czy spotkania przy grillu. Z piwem jest to samo.

A przy okazji: piwo kraftowe i rzemieślnicze. Czy można używać zamiennie tych określeń, bo spory często się pojawiają i wpływają na pozycjonowanie tych czy innych trunków.
- Piwo kraftowe, to piwo robione w sposób rzemieślniczy, z naturalnych składników i oryginalnych receptur. Czyli ta definicja jest dosyć płynna, tym bardziej, że wbrew pozorom browary koncernowe też są w stanie zrobić piwo kraftowe. Lub popularne, ale które będą na wyższym poziomie niż kraftowe w tym samym stylu. Potwierdzeniem tego są degustacje w ciemno, czyli tzw. ślepe testy, gdy zdarza się, że piwa komercyjne wygrywają z rzemieślniczymi.

Zresztą często o ocenie i popularności jakiegoś piwa, jak każdego innego towaru, decyduje czy to marketing, czy Facebook lub Instagram. Lub po prostu pewne snobizmy, które zawsze związane są z nowymi trendami.

Ja wychodzę z założenia, że trzeba po prostu szukać swoich smaków. Są przecież znakomite piwa komercyjne np. robione przez Czechów w stylu pilsner czy bohemian pilsner i osiągają poziom dużo wyższy niż nasze kraftowe pilsnery.

Rosnąca popularność domowego warzenia piwa i sukcesy browarów kraftowych powodują, że wiele osób zaczyna mieć apetyt na otwarcie własnego biznesu w tej branży. Czy potrafi Pan powiedzieć na podstawie swojego doświadczenia, bez wymieniania żadnych marek, z jakimi kosztami trzeba się liczyć, żeby otworzyć mały browar?

- Pewnie milion albo dwa miliony złotych, żeby zrobić browar, z którego chcemy żyć. Trzeba się jednak liczyć z tym, że jest to jeszcze bardzo nieprzewidywalny rynek i w dodatku ludzie są często nielojalni wobec marki. Trzeba się starać, mieć dobry marketing, trafioną nazwę piw i browaru.

Czy nasi piwowarzy zajmują szczególne miejsce na tle konkurencji? Jak oceniać ich piwne dokonania?
- Moim osobistym zdaniem piwowarów najbardziej powinny motywować opinie konsumenckie zbierane w sklepach specjalistycznych, gdzie się piwa sprzedają, w restauracjach, w pubach. Gdy polecam piwoszowi piwo z określonego browaru, to potem pytam, czy im to smakowało.

Ale czy to nie jest zbyt mała próba? Wielkość sprzedaży nie jest jednak lepszym miernikiem?
- Są browary rzemieślnicze, które sprzedają się w sieciach hipermarketów. Tam wybór dokonany przez klienta może być przypadkowy, wyznaczony niższą ceną, marketingiem. Kiedy bierzemy się za ten biznes, niezbędne jest określenie, czy uderzamy do ludzi ambitnych, poszukujących nowych doznań, czy do ogółu, który kupi dużo. Przykładowo Tomek Michalski z Browaru Browca jest bezkompromisowym piwowarem. Dla niego najważniejsza jest jakość, z której musi być zadowolony. I opinia konsumentów. To go motywuje.

Generalnie, jak w każdej profesji, trzeba kochać, to co się robi i szanować swoich pracowników. Wtedy możemy odnieść sukces. Ale nie musimy.

(tekst ukazał się w wydawnictwie Strefa Biznesu Podlaskie, kolportowanym m.in. na Wschodnim Kongresie Gospodarczym w Białymstoku 3-4 października)

Ludzie mają dosyć komercjalizacji życia. To jeden z powodów, dla którego sami warzą piwa
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny