- Poda się pan do dymisji? - Kpina! Z jakiego powodu?
- Po śmierci policjantów, którzy odwozili dyrektora z MSWiA do domu mówił pan ,,GL'', że należy napiętnować sytuacje... - ... w których policjanci są przymuszani do opuszczania miejsca pełnienia służby. Tu o kupienie bułki poprosiłem funkcjonariuszy z dworca we Wrocławiu. Kupili i podali pani minister na peronie, bo już sama biegła po coś do jedzenia. I była zaskoczona, bo ją o niczym nie informowałem. Co w tym złego, że poprosiłem policjantów o przysługę?!
- Wykorzystał pan policjantów na służbie do prywatnych celów. - To chore stwierdzenie. Jeśli będziemy tak myśleli, to ja jutro idąc ulicą i widząc leżącego człowieka, nie udzielę mu żadnej pomocy. Bo będę obawiał się, że popełniam nadużycie. Tak dzieje się na Zachodzie: ludzie nie pomagają sobie, przestają być solidarni, bo boją się odpowiedzialności.
- Jak może pan porównywać obie sytuacje? Kanapki i zagrożenie życia! - To był odruch zwykłej życzliwości. Jak pani może tak mówić w przeddzień Wigilii!
- Nie ma znaczenia moment, w którym rozmawiamy. - Ma. Nie pozwolimy, my, ludzie publiczni, wyzuć się wam, dziennikarzom, z ludzkich odruchów. A ,,Dziennik'' podam do sądu za kłamstwa, za insynuacje i doszukiwanie się związków między zdarzeniem z bułką a tragicznym wydarzeniem z policjantami.
- Dlaczego poprosił pan policjantów o kupienie bułki? - To był naturalny odruch życzliwości. Dzień później poinformowałem o wszystkim komendanta głównego policji. Wiedział, a dziś tego nie komentuje. Policja ma bardzo poważne problemy, zacząłem robić porządki, stąd nagonka na mnie.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?