Lizz Wright - idealna na Jesień z Bluesem (zdjęcia)

[galeria_glowna]
Artystka przyjechała do Białegostoku reklamowana, jako wybitna gwiazda światowego jazzu. Ale dziś trudno już zorientować się w mnogości gatunków i specyficznej amerykańskiej klasyfikacji. Tak czy inaczej, w karierze z pewnością pomógł jej kontrakt podpisany z jedną z najlepszych jazzowych wytwórni świata - Verve.

Ale wydaje się, że sama Lizz, choćby z racji wzrastania w tradycyjnej chrześcijańskiej rodzinie, z ojcem pastorem, który zakazywał jej słuchania bluesa, instynktownie zwraca się do jego prapoczątków, czyli gospel.

Rewelacyjnym, głębokim i pełnym żaru głosem zaśpiewała 90-minutowy koncert wspierana przez poprawny zespół, z znakomitym wszak pianistą. A, że słuchając jej ostatniej płyty wiadomo było, iż zechce przedstawić swoje bardziej uduchowione oblicze - tak się i stało.

Niewiele podczas tego koncertu było jazzu - znacznie więcej żarliwego śpiewania w którym czuło się pewne uduchowienie. Sama wokalistka - absolutnie perfekcyjna - zdawała się być wycofana za swoją muzykę. A może to Białystok nie był wystarczająco otwarty, by bardziej spontanicznie reagować na tę pełną przecież radości muzykę.

Lizz na swojej stronie internetowej, bo umówione spotkanie z dziennikarzami zamieniła na wizytę w hotelowym spa, wyznała że rocka i bluesa mogła słuchać dopiero po opuszczeniu skrzydeł ojca-pastora. Ale i tak w jej wersji przepięknego "Thank You" Led Zeppelin więcej było gospel niż rock and rolla.

A że gospel dał początek bluesowi - o takich koncertach powinniśmy marzyć podczas białostockich Jesieni z Bluesem. Może wtedy festiwal odzyskałby dawny blask, bo po raz kolejny widać, że ekipa Białostockiego Ośrodka Kultury jest w stanie zaprosić do miasta naprawdę uznaną gwiazdę - trzeba tylko chcieć.