Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liceum przy Kościelnej rządził ZMP

Alicja Zielińska
Wiosna 1952 r. – niebawem kończymy szkołę
Wiosna 1952 r. – niebawem kończymy szkołę
Ja i konia nauczę - zwykł był mawiać matematyk. A tak nawiasem mówiąc - to z kolei ulubione powiedzonko profesora od historii, który na swoich lekcjach przemycał ciekawostki oraz prawdę w trudnych stalinowskich czasach. O tym wszystkim wciąż pamiętają maturzyści z 1952 roku dawnej jedynki przy ul. Kościelnej.

To jest nasza szkoła. Nie przyjęliśmy do wiadomości, że jedynka wyprowadziła się na ul. Brukową. Dla nas szkoła była tutaj zawsze i tak pozostanie - mówią o liceum przy ul. Kościelnej absolwenci sprzed 60 lat. W miniony weekend spotkali się, by powspominać dawne czasy.

Szkołą rządził ZMP

W budynku, gdzie dziś jest VI LO, wówczas znajdowały się dwa ogólniaki. Liceum nr 1, męskie zajmowało parter. Żeńskie z numerem 2 pierwsze piętro. Mimo takiego rozdziału życie koleżeńsko-towarzyskie kwitło, bo młodość ma swoje prawa. I niejedna para zakochanych tam powstała.

- Czasy jednak były trudne. Szkołą rządziło ZMP, z naszej klasy wywodził się przewodniczący organizacji - wspomina Ryszard Siemieniuk. Na na Kościelną przyszedł z ogólniaka ze Starosielc, gdy zapowiedziano, że nie będzie kontynuacji nauki, bo brakuje nauczycieli i pomocy naukowych. Doszli tu też chłopaki ze zlikwidowanego liceum na ul. Fabrycznej, gdzie dyrektorem był Konstanty Kosiński, świetny matematyk - on też dołączył do liceum na Kościelnej. Uczniowie byli w różnym wieku, z różnym doświadczeniem. Przeżyli wojnę, naukę zaczynali na tajnych kompletach. Kilku wplątało się we współpracę z UB.

- Jednak nie zwracaliśmy na to uwagi, wielu z nas chodziło na religię do kościoła św. Wojciecha. Po maturze dwóch kolegów poszło do seminarium duchownego. Byliśmy młodzi, cieszyliśmy się życiem - opowiada Ryszard Siemieniuk. - Do dzisiaj nie wiem, jak tę niesforną i tak różnorodną gromadę udało się utrzymać w ryzach.

To na pewno zasługa wychowawcy, prof. Edwarda Szelachowskiego. Absolwent filologii klasycznej na Uniwersytecie Warszawskim, podczas wojny uczestnik kampanii wrześniowej i obrony Warszawy, brał udział w tajnym nauczaniu. A potem szykanowany przez bezpiekę, w 1952 roku wyrzucono go ze szkoły. Poświęcił się pracy duchownego.

- Był wspaniałym pedagogiem. Potrafił tak nami kierować, że wszyscy zdaliśmy maturę i poszliśmy na studia. Jak to robił? Dużo z nami rozmawiał. Kiedy wahałem się, jaki kierunek studiów wybrać, on mnie ukierunkował. Zdecydowałem się na uczelnię rolniczą w Olsztynie i nigdy tego nie żałowałem. Umiał każdemu doradzić - podkreśla pan Ryszard.

Polityczna nagana

Waldemar Bocheński wspomina szkolne lata z nostalgią, ale i ze smutną refleksją, bo odczuł boleśnie stalinowską rzeczywistość.

- Nie kryłem się, co myślę o przewodniczącym ZMP, mówiłem wprost, że jest głupi i naraziłem się politycznie - opowiada. - Pamiętam, na Kościelnej trwał akurat remont, na ten czas nasza szkoła znajdowała się przy Warszawskiej, w budynku pod filarami.

Odbywała się masówka, wtedy takie zebrania często urządzano, i raptem słyszę swoje nazwisko. Okazało się, że gorliwi aktywiści ZMP dali mi naganę z ostrzeżeniem za nieodpowiednie zachowanie. Paru innych uczniów zostało usuniętych ze szkoły z wilczym biletem, czyli z zakazem nauki w państwowej szkole, maturę zdawali w liceach klasztornych.

Mnie wtedy wybronili nauczyciele, jednak zetempowska nagana została dołączona do dokumentów, kiedy starałem się o przyjęcie na Politechnikę Warszawską. Egzamin zdałem celująco, ale nie zostałem przyjęty. W dziekanacie potem usłyszałem, że z taką opinią to nawet do więzienia by nie przyjęli. Przeżyłem to bardzo, pracowałem w przedsiębiorstwie geodezyjnym, biegałem po polach. Dopiero w następnym roku udało mi się dostać na Politechnikę Gdańską.

Nasi wspaniale nauczyciele

Jednak przyjaźnie, jakie się wówczas zawiązały, pozostały na długie lata. I to pomimo różnicy wieku, poglądów wówczas reprezentowanych czy przynależności do zantagonizowanych obozów.

- Chyba dzięki jakiejś wrodzonej szlachetności nie okazywaliśmy sobie nienawiści, nie niszczyliśmy się wzajemnie. To było dobre tworzywo chociaż nieco surowe - określa swoje pokolenie Andrzej Różański. I tak jak wszyscy uważa, że ogromną zasługę w kształtowaniu ich młodzieńczej osobowości mieli nauczyciele. Główną osobą tego grona był niewątpliwie dyrektor Włodzimierz Kuryliszyn, człowiek gołębiego serca, chociaż udający srogiego belfra.

Doskonały wykładowca matematyki. Jego ulubionym powiedzeniem było: "ja i konia nauczę" - opisuje Andrzej Różański. Historyk Wacław Kłosowski odznaczał się ogromną wiedzą historyczną, posiadał olbrzymi zbiór książek (prawdopodobnie była to największa prywatna biblioteka w Białymstoku). Słynne były profesorskie pozaprogramowe wstawki "nawiasem mówiąc", dzięki którym historię czynił przedmiotem łatwym i ciekawym, co w tamtych politycznych czasach nie było proste.

- No i od X klasy profesor zwracał się do uczniów już per pan, z czego byliśmy bardzo dumni - przypomina Waldemar Bocheński.

W pamięci pozostała też świetna polonistka Wanda Chmielewska. Kazała pisać sążniste referaty i potem odczytywać je przed całą klasą. Nauka zbierania materiałów w różnych źródłach i krytycznego ich opracowywania przydała się potem na studiach.

Do następnego spotkania

Na tegoroczny zjazd maturzystów rocznika 1952 stawiło się 14 absolwentów. Jak zawsze odwiedzili swoją szkołę przy ul. Kościelnej, złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą swego niezapomnianego wychowawcy, którą ufundowali, rozejrzeli się po starych kątach. Potem w kameralnym gronie, w rodzinnej atmosferze (z małżonkami, które bardzo się zaprzyjaźniły) zasiedli do wspomnień i długich koleżeńskich rozmów. Oczywiście, na pożegnanie zapadło jednogłośnie postanowienie, że za rok, w czasie matur spotykają się znowu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny