Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liceum Administracyjno-Handlowe - historia szkoły

Alicja Zielińska
1) Józef Wojtulewski z Mieczysławem Foggiem. To zdjęcie dostałem od profesora na pamiątkę. 2) Profesor Józef Tutka (pierwszy od lewej). 3) Dzień Nauczyciela, 21 listopada 1961 roku. Pierwszy z prawej siedzi Antoni Sienkiewicz. 4) I zjazd profesorów i absolwentów Zespołu Szkół Handlowo-Ekonomicznych w 1958 roku. Leon Dubowski siedzi drugi z lewej.
1) Józef Wojtulewski z Mieczysławem Foggiem. To zdjęcie dostałem od profesora na pamiątkę. 2) Profesor Józef Tutka (pierwszy od lewej). 3) Dzień Nauczyciela, 21 listopada 1961 roku. Pierwszy z prawej siedzi Antoni Sienkiewicz. 4) I zjazd profesorów i absolwentów Zespołu Szkół Handlowo-Ekonomicznych w 1958 roku. Leon Dubowski siedzi drugi z lewej. Archiwum prywatne
Jerzy Koszewski wiele razy już gościł w Albumie, opisując czasy swojej nauki w Liceum Administracyjno-Handlowym oraz nauczycieli, którzy kształcili jego i kolegów w trudnych latach powojennych. Teraz przyszedł do redakcji, by jako prezes koła absolwentów szkoły przekazać, że 19 marca, jak co roku w kościele przy ul. Pogodnej w Białymstoku o godzinie 18 zostanie odprawiona msza święta w intencji profesorów i pracowników szkoły.

- Pilnuję tej pamięci, bo to byli nauczyciele, którzy przekazywali nam nie tylko wiedzę, ale i wychowywali. Mimo narzuconej politycznej doktryny uczyli prawdziwej miłości do kraju i tego co jest najważniejsze w życiu - mówi Jerzy Koszewski. Do takich profesorów należał Józef Tutka, który wtajemniczał nas w arkana i zawiłości księgowości, i trzeba przyznać, że dzięki jego wiedzy i umiejętnemu podejściu wyszła pokaźna grupa bardzo dobrych księgowych oraz wysokiej klasy finansistów i ekonomistów.

Profesor Tutka odznaczał się ciętym dowcipem, o czym świadczy jakże charakterystyczne zdarzenie. Jeden z kolegów w trakcie pisania klasówki nie mógł w żaden sposób zbilansować aktywów i pasywów. Przypiął więc do zeszytu papierowy banknot dwuzłotowy. Profesor, rozdając klasówki powiedział mu: słuchaj Tadek, jak na łapówkę, to stanowczo za mało, ale jak na zbilansowanie twojej pracy klasowej za dużo, bo bilans nie zgadzał się tylko o jeden złoty. O pracowni, w której wykładał księgowość i rachunkowość profesor mówił, że żyją w niej złote myśli jego i nas, które pomagają nam w przyswajaniu wiadomości z tych przedmiotów. Niestety nie wszystkim one sprzyjały, o czym świadczyły dwóje z klasówek, zapisane pięknym pismem profesora.

Groźny wzrok a serce złote

Postrachem uczniów pierwszych klas był pan Antoni Sienkiewicz, zwany przez nas Liskiem, gdyż miał rude włosy. Na jego lekcjach zawsze panowała cisza. Jak ktoś przecierał oczy palcem, profesor natychmiast krzyczał przejmującym głosem: nie trzyj oczu, bo będziesz mieć jaglicę, wtedy to była częsta choroba. A jak uczeń nie potrafił prawidłowo określić pokazanego kamienia, to upominał: Nie wiesz? To jest kamień piekielny. Mówił to z takim akcentem z jakim zapewne diabły witają grzeszne dusze w piekle. Brać uczniowska jednak szybko rozszyfrowała, że pod groźną miną i wyglądem (był majorem wojska polskiego) kryje się dobrotliwa dusza i bije gołębie serce. O ile pamiętam, nie skrzywdził on żadnego ucznia.

Profesor miał z nami zajęcia z towaroznawstwa, które odbywały się wówczas w jedynej z prawdziwego zdarzenia pracowni. Patrzyliśmy w zdumieniu na zgromadzone w szafach depozyty różnych towarów, które służyły za pomoc naukową. Mimo starań profesora nie zawsze potrafiliśmy odróżnić pierwszy gatunek materiału lub ubrania od drugiego. Sam tego doświadczyłem potem na własnej skórze, gdy miałem praktykę w sklepie. Podczas nieobecności ekspedienta sprzedałem płaszcz skórzany pierwszego gatunku jako drugi, po obniżonej cenie. Gdy ekspedient o tym się dowiedział, to błyskawicznie zmienił cenę dwóch pozostałych płaszczy z drugiego gatunku na pierwszy, i sklep wyszedł na swoje.

Po maturze przez wiele lat utrzymywałem kontakt z profesorem Sienkiewiczem. Był on niedoścignionym mistrzem w robieniu nalewek, podczas każdej wizyty przy kieliszku snuliśmy gawędy o naszej budzie, z łezką w oku wspominając spędzone tam chwile naszej młodości górnej i chmurnej. Ach, jakże mi brak tych rozmów i promiennego uśmiechu profesora na powitanie: Jak się masz młodzieńcze - choć miałem już potem siwe włosy i balzakowski wiek.

Arbiter elegancji i mistrz dekoracji

Profesor Józef Wojtulewski uchodził za arbitra elegancji. Zawsze świetnie ubrany, w doskonale skrojonym i uszytym na miarę garniturze. Do ubrania dobrana koszula i krawat. Wykładał reklamę i organizację handlu. Ale jak każdy miał swoje przywary, które uczniowie natychmiast wychwytywali. Wojtek, jak go nazywaliśmy nagminnie używał słowa prawda. Kolega Gogol na jednej lekcji zamiast słuchać wykładu, stawiał pałki za każde słowo. Wyszło kilkadziesiąt.

Pan Wojtulewski był wielkim przyjacielem młodzieży i zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc w ciężkich sytuacjach życiowych. Gdy zmarł mój ojciec, to właśnie on wspólnie z profesorem Zbigniewem Troczewskim załatwił mi stypendium i bezpłatne obiady w nauczycielskiej stołówce. A na wakacje zaangażował mnie w charakterze społecznego wychowawcy na koloniach dla dzieci nauczycielskich w Supraślu.

Profesor Wojtulewski był mistrzem w dekoracji, każda uroczystość szkolna pyszniła się oprawą plastyczną jego pomysłu. Na zawsze pozostanie mi w pamięci dekoracja w stylu chińskim klas i korytarzy na studniówkę w lutym 1952 roku - przepiękne różnobarwne latarnie, lampiony, napisy w języku chińskim oraz świątynia dumania.

Pomysłowo sale przystrajał też profesor Leon Dubowski, który również potrafił wyczarować przy pomocy zdolnej grupy uczniów bardzo piękne dekoracje na uroczystości szkolne.

Pan Leon również kochał młodzież, miał dla niej wiele dobroci i sympatii. Uczył arytmetyki handlowej, ale był też naszym wielkim przyjacielem i powiernikiem. Jako prezes Koła Absolwentów Zespołu Szkół Handlowo-Ekonomicznych do końca jego życia 20 lutego składałem mu życzenia imieninowe. Profesor zawsze brał aktywny udział w naszych zjazdach. Podczas jednego z nich, po części oficjalnej profesor wraz z klasą swych dawnych uczennic i uczniów przespacerował drogą z budynku szkoły przy ul. Bema 105 do restauracji Romantyczna na ulicę Mickiewicza. Z wielkim wdziękiem!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny