Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Truskolawski - łapski czarodziej słodkości. Jego ciastka zna chyba każdy

Julita Januszkiewicz
Cukiernia Leszka Truskolawskiego zatrudnia 47 osób. A jego słodką wizytówką jest, między innymi, sękacz.
Cukiernia Leszka Truskolawskiego zatrudnia 47 osób. A jego słodką wizytówką jest, między innymi, sękacz. Fot. Julita Januszkiewicz
Leszek Truskolawski, znany cukiernik z Łap, wszystko co posiada, osiągnął swoją uporczywą, wieloletnią pracą. Jak podkreśla, nie żałuje ani jednego dnia ze swego zawodowego życia. Dziś Truskolawski to marka i firma, która ma sklepy firmowe i patronackie. A wiele osób nie wyobraża sobie urodzin, imienin, czy jakiejkolwiek rodzinnej uroczystości, bez tortu z jego cukierni.

Przyznaje, że gdyby miał wybierać jeszcze raz zawód, to na pewno zostałby cukiernikiem. - Praca to całe moje życie - mówi Leszek Truskolawski, właściciel Zakładu Cukierniczego "U Lecha" w Łapach.

Najważniejszy klient

Dziś ma sklepy firmowe i patronackie w wielu miastach województwa podlaskiego, a jego słodkie wyroby znane są również w Polsce. Cukiernia co chwila kusi klientów czymś nowym: - Chcemy, by nie tylko smakowali nasz produkt oczami, ale przede wszystkim podniebieniem - mówi Leszek Truskolawski.

Jej oferta jest urozmaicona. Produktami markowymi są nie tylko smaczne pączki, ciasta i ciasteczka, ale przede wszystkim sękacze oraz firmowe torty.

- Od czasu do czasu zmieniamy część asortymentu. Wyroby, które znudziły się, czy opatrzyły klientom, są zastępowane nowymi. To ciągłe doskonalenie asortymentu ma na celu utrzymanie zainteresowania naszymi produktami - dodaje cukiernik.

Bo powodzenie i sukces zależy od jak największej liczby zadowolonych klientów.

Kreatywni smakosze

- Wszystkie ich uwagi są dla nas bardzo cenne, szczególnie te krytyczne. Możemy wtedy znaleźć przyczynę błędu i unikać go w przyszłości - dodaje Truskolawski. - Tym bardziej, że to kreatywni smakosze.

Od czasu do czasu podsuwają cukiernikowi swoje pomysły, które on spełnia. A ich wymagania są wyjątkowe i zaskakujące.

Cukiernia musi się dostosować do próśb klientów. Pan Leszek wspomina, że jeden z nich zamówił tort w kształcie słoneczników. Inny tort na wesele zorganizowane w klimacie "Ani z Zielonego Wzgórza". Był też specjalny tort dla kierowcy rajdowego.

Żeby poszerzyć wachlarz usług, kilka lat temu, a pół roku po światowej premierze, łapska cukiernia jako pierwsza w kraju, wprowadziła do produkcji jadalne fototorty.

Klientom spodobał się ten innowacyjny pomysł, ale najpierw trzeba było ich przekonać, że takie ciasta są jadalne.

Truskolawskiemu nie straszna też konkurencja. Mówi, że właśnie ona go mobilizuje do ciągłego rozwoju. - Współpracuję z kolegami po fachu z całej Polski. Wymieniamy się wiedzą i dzielimy się doświadczeniem - zapewnia.

Niełatwe początki

Jak mówi, już w dzieciństwie marzył, by mieć własny biznes. Kiedy nadarzyła się okazja, nie wahał się ani chwili: - Owszem, było ryzyko, ale zawsze chciałem pracować "na swoim" - podkreśla.

Był schyłek lat 70. Kolega z Łomży namówił pana Leszka do zainwestowania w mały zakład gastronomiczny w Łomży. Produkowano tam lody, gofry i inne słodkości. Postanowił zaryzykować. Nie zrażało go, że z wykształcenia był technikiem budowy maszyn. Żeby pracować, pan Leszek musiał przekwalifikować się i zdobyć uprawnienia czeladnicze cukiernika, a następnie mistrzowskie.
Wspomina, że działalność dobrze prosperowała. Kiedy inny kolega zaproponował mu przejęcie cukierni w Łapach, nie zastanawiał się długo.

I tak, na początku lat osiemdziesiątych, przejął działalność.

- Zakład był bardzo skromnie wyposażony - opowiada cukiernik.
Dlatego po trzech miesiącach zainwestował i kupił niezbędne urządzenia, a maszyny musiał sprowadzać aż z Gdańska. Było to tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego.

- Przed świętami Bożego Narodzenia w grudniu 1981 roku po nasze makowce ustawiały się kolejki. Pracowaliśmy bez wytchnienia - wspomina pan Leszek.
Tym bardziej, że w samej cukierni zatrudnionych było tylko trzech pracowników, w tym jedna ekspedientka. Dlatego pan Leszek sam wyrabiał w wanience ciasto na pączki. Były tak smaczne, że schodziły na pniu. Klienci ustawiali się po nie w kolejkę. Zresztą takie też były czasy.

- Na brak klientów nie narzekałem. Problem był za to ze zdobyciem surowca do moich wypieków - opowiada pan Leszek.

Najważniejsza jakość i naturalność

Z czasem interes rozkręcał się coraz bardziej. Truskolawski zaczął rozwijać swoją cukiernię. I tak pod koniec lat osiemdziesiątych, przeniósł się do budynku przy ulicy Plac Niepodległości, gdzie zresztą cukiernia działa do dziś.

Wspomina, że wtedy sprzedaż wyrobów bardzo wzrosła. Trzeba było też zatrudnić więcej pracowników.

Poza tym Truskolawski należy do osób, które lubią rozwijać się, chcą pogłębiać swoją wiedzę. Już w 1989 roku uczestniczył w targach cukierniczych we włoskiej Weronie.

Poznał elitę znanych, światowych cukierników, od których mógł się wiele dowiedzieć: - We Włoszech ujrzałem zupełnie inny świat. Po raz pierwszy zobaczyłem rzeźby z czekolady. Dotychczas była to dla mnie abstrakcja - opowiada.

Bo liczy się jakość

Odtąd, jak mówi postanowił w siebie inwestować. Uczestniczył w różnych krajowych i międzynarodowych szkoleniach oraz kursach cukierniczych polskich, jak i zagranicznych. Z drugiej strony uzupełniał swoją edukację w zakresie zarządzania przez ukończenie Białostockiej Szkoły Biznesu. Jest także certyfikowanym ekspertem systemu HACCP, który dotyczy bezpieczeństwa żywności.

Dla Truskolawskiego najważniejsza jest jakość i naturalność wyrobów.

- Stawiamy na naturalne surowce. Oryginalne sprowadzamy z zagranicy, na przykład z Belgii czekoladę - zapewnia pan Leszek.

Cukiernia sama produkuje nadzienia owocowe, bez konserwantów. Lody też są przygotowywane według własnej tradycyjnej receptury.

- Do ich sporządzania używamy jedynie naturalnych, świeżych surowców. Poza sorbetami, są one produkowane w oparciu o śmietanę, mleko, jajka i najlepsze dodatki, np. pistacje, które sprowadzamy z Francji - zdradza przedsiębiorca.

Ciągle się rozwija

Swoją firmę też ciągle unowocześnia. Inwestuje w wysokiej klasy profesjonalny park maszynowy.

Cukiernia jest coraz bardziej znana. Warto dodać, że pan Leszek jest wiceprezesem Stowarzyszenia Cukierników Karmelarzy i Lodziarzy RP. Zasiada w jury konkursowym podczas różnych międzynarodowych i krajowych mistrzostw cukierniczych.

A jego słodkości również są doceniane. Na przykład w 2006 roku cukiernia zdobyła trzecie miejsce na poznańskich targach PolagraFood: - Jurorzy docenili nasz tort grylażowy - mówi z satysfakcją w głosie laureat.

Teraz firma Truskolawskiego zatrudnia 47 osób. Jak podkreśla, celem cukierni jest dbałość o komfort, bezpieczeństwo i czystość w pracy.

Czas już na panettone

Cukiernictwo to dla pana Leszka nie tylko praca, ale i hobby. O swojej pasji mógłby opowiadać godzinami. Czyta specjalistyczne książki i magazyny na temat branży. I ciągle obmyśla jak jeszcze bardziej udoskonalić swoją ofertę.

- Marzę o wprowadzeniu tradycyjnych włoskich babek zwanych panettone. W Polsce pieką je tylko w Częstochowie. Smakują wyśmienicie. Ich produkcja jest bardzo trudna i długotrwała - ocenia pan Leszek.

Pan Leszek chciałby też produkować własną chałwę. Ale jak na razie rozpoczyna przebudowę siedziby łapskiej cukierni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny