Wszystko zaczyna się od tego, że tajemniczy Ryder (w tej roli John Travolta) razem ze swą szajką porywa pociąg, by żądać okupu w zamian za darowanie życia zakładnikom. Zdawało by się typowa, wręcz banalna fabuła... No ale jedziemy dalej.
Ryder przekazuje swoje żądania łącząc się z nadzorem ruchu. Traf chce, że dyżur ma akurat Walter Garber (Denzel Washington). To podejrzany o korupcję wysoki rangą pracownik metra, który do czasu wyjaśnienia się sprawy zostaje zdegradowany do roli zwykłego nadzorcy ruchu. Garber zaczyna więc rozmawiać z Ryderem, stajemy się świadkami starcia dwóch różnych, a zarazem podobnych poglądów na życie. Zaczyna się robić coraz ciekawiej. Wszystko prowadzi do efektywnego finału...
Ryder w jednej z rozmów z Garberem mówi, że nie ma ludzi niewinnych. I to jest chyba najważniejsze przesłanie tego filmu. Chociaż Garber z początku zarzeka się, że nie wziął łapówki, w końcu - by ratować życie innych - przyznaje się do tego. Mamy tu też postać burmistrza, który też ma co nieco na sumieniu. Trafnie ukazane jest też dążenie do zdobycia pieniędzy. I to nie tylko na jakieś niecne cele, ale też na przykład, by zapłacić za edukację własnych dzieci. Pieniądz rządzi światem, czy tego chcemy, czy nie. To dla niego człowiek zabija i hańbi się biorąc łapówkę. Zresztą sposób opowiadania w filmie jest tak autentyczny, że czujemy się jakbyśmy wchodzili w skórę bohaterów. Przeżywamy ich dylematy, bardziej rozumiemy ich decyzje... Film pokazuje świat bez skrupułów. Tutaj każdy musi sobie jakoś radzić, miasto to dżungla...
Oceniłbym "Metro strachu" na cztery z plusem. Piątka zarezerwowana jest dla dzieł wybitnych, a "Metro strachu" wyraźnie się o nie ociera.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?