Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leon Tarasewicz. Sztuka współczesna rodem z Podlasia.

Jerzy Szerszunowicz
Leon Tarasewicz, bez tytułu, 1987
Leon Tarasewicz, bez tytułu, 1987 Fot. Galeria Arsenał w Białymstoku
Pozycja Tarasewicza w sztuce współczesnej jest bardzo mocna, niemożliwa do zakwestionowania. Wpływ twórczości Tarasewicza na rozwój malarstwa, na innych twórców jest tak duży, że można pokusić się o stwierdzenie, że jeszcze długie lata jego dzieło nie pokryje się muzealnym kurzem - mówi Monika Szewczyk, dyrektorka Galerii Arsenał i szefowa Podlaskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych.

Porozmawiajmy o sztuce

Porozmawiajmy o sztuce

Podlaskie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych od sześciu lat uzupełnia Kolekcję II Galerii Arsenał w Białymstoku - jeden z najlepszych w Polsce zbiorów sztuki polskiej i obcej powstającej po 1989 roku.

Kolekcja II to ponad 50 prac wybitnych twórców sztuki współczesnej, na czele z Mirosławem Bałką, Katarzyną Kozyrą, Wilhelmem Sasnalem, Leonem Tarasewiczem i Wojciechem Bąkowskim - tegorocznym laureatem Paszportu Polityki. Tylko w 2010 roku prace z Kolekcji II prezentowane były m.in. w Nowym Jorku, Tbilisi, Bukareszcie, Belfaście, Pekinie i Warszawie. Kolekcja II nie jest prezentowana jako stała ekspozycja. Na co dzień publiczność nie ma do niej dostępu.
Rozpoczynamy dzisiaj cykl rozmów o skarbach Kolekcji II - o sztuce, artystach, związanych z nimi ciekawostkach i tajemnicach. Oprowadzać nas będzie Monika Szewczyk, dyrektorka Galerii Arsenał w Białymstoku i szefowa Podlaskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych.

Jerzy Szerszunowicz: Czemu służy, o ile czemuś służy, zbieranie dzieł sztuki współczesnej? Ani to - w wielu przypadkach - cenne, ani - opinia wielu odbiorców - na pierwszy rzut oka sztuki nie przypomina. Z jakiego powodu warto to robić?

Monika Szewczyk, dyrektorka Galerii Arsenał i szefowa Podlaskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych: Z miłości.

!?...

- Kolekcjonowanie dzieł sztuki tylko wtedy ma jakiś sens, gdy stoi za nim uczucie, gdy pierwszym impulsem do podjęcia decyzji o zakupie jest autentyczne przeżycie, rodzaj zauroczenia, zakochania.

Miłość bywa ślepa.

- To prawda. Wybranek czy wybranka czyjegoś serca może nam się wydać kompletnym brzydactwem czy uosobieniem przeciętności. W sztuce jest tak samo. Dlatego trwa nieustająca dyskusja fachowców i niefachowców, w której jedne dzieła wynosi się na piedestał, inne odsyła na śmietnik. Każdy kocha co innego. I ma do tego prawo.

Gdy mamy do czynienia z kolekcją prywatną, możemy zżymać się na gust właściciela, ale nie mamy prawa ingerować w jego wybory. Co innego w przypadku instytucji - w przypadku kolekcji, która powstaje za publiczne pieniądze, tak jak to się dzieje w przypadku Kolekcji Podlaskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Czy tu też podstawą jest miłość, zauroczenie?

- Oczywiście. O ile nie idzie w parze z odpowiedzialnością. Nie można działać na polu sztuki wyłącznie w oparciu o matematyczną kalkulację - nie da się stworzyć dobrej kolekcji bez osobistego zaangażowania, bez emocjonalnego stosunku do dzieł. Ale nie można kierować się wyłącznie instynktem, zauroczeniem, własnym gustem. Odpowiedzialność nakazuje ciągłe odwoływanie się do opinii autorytetów w danej dziedzinie, skłania do nieustannego konfrontowania własnych wyborów z głosami niezależnych specjalistów. Kolekcja Podlaskiej Zachęty ma rekomendacje Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, warszawskiej Zachęty, Muzeum Sztuki Współczesnej w Łodzi, krytyków, kuratorów, artystów… Miłość w parze z odpowiedzialnością - daje szansę na sukces. Nie chwilowy fajerwerk, zaspokojenie pragnienia, aktualnej mody, lecz na stworzenie czegoś trwałego, co oprze się upływowi czasu. Podkreślam: daje szansę, bo pewności nigdy nie możemy mieć.

Skoro tak niewiele od nas zależy, to…

- Wręcz przeciwnie! Zależy od nas niemal wszystko. Dzisiaj decydujemy o tym, na jakich dziełach wykształcą gust przyszłe pokolenia. Jedne nasze wybory podzielą, inne zakwestionują. Ale damy im szansę wybierania, obcowania ze sztuką, materiał do badań, artystycznych poszukiwań, źródło inspiracji. Dzieła, które dzisiaj nazywamy klasyką, kanonem, kilkaset, czasem ledwie kilkadziesiąt lat temu były "sztuką współczesną": ktoś zdecydował się kupić to a nie inne dzieło, powiesić je na ścianie sypialni czy w galerii i w ten sposób pozwolił mu przetrwać. Zrobił to, bo dany obraz czy rzeźba przemówiła do jego intelektu, pobudziła wyobraźnię, wywołała silną emocję. To samo robimy dzisiaj, a dzieła sztuki współczesnej na naszych oczach stają się "klasyką", wzbogacają panteon sztuki.

W naszym lokalnym panteonie, w kolekcji Podlaskiej Zachęty, znajdują się prace jednego z najważniejszych, może najważniejszego artysty współczesnego rodem z Podlasia, Leona Tarasewicza. Jakie jest miejsce Tarasewicza w sztuce współczesnej?

- Poczesne.

Bez wątpienia. Znane są jednak przykłady twórców wysoko cenionych przez swoich współczesnych, a potem kompletnie zapomnianych, albo takich, których nazwiska pozostaną na zawsze w historii sztuki, ale ich dzieła nijak nie wpływają na wyobraźnię, emocje współczesnych. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce Tarasewicza?

- Pozycja Tarasewicza w sztuce współczesnej jest bardzo mocna, niemożliwa do zakwestionowania. Dowodem są niezliczone nagrody, tytuły honorowe, wystawy w najbardziej prestiżowych galeriach, publikacje na temat jego sztuki. Wpływ twórczości Tarasewicza na rozwój malarstwa, na innych twórców jest tak duży, że można pokusić się o stwierdzenie, że jeszcze długie lata jego dzieło nie pokryje się muzealnym kurzem - będzie źródłem inspiracji, silnym punktem odniesienia dla nowych pokoleń malarzy. I to niekoniecznie w formie naśladownictwa stylu, kontynuacji formalnej, choć i takie próby mają miejsce. Tarasewicz dla młodych twórców to przede wszystkim mistrz niezależności, wolności artystycznej. Jako pedagog nie manieruje swoich uczniów, uczy ich, że najważniejsza w sztuce jest swoboda i bezkompromisowość. Dzięki takiej postawie Tarasewicz stał się zjawiskiem osobnym, dokonał przełomu w rozumieniu tego, czym jest malarstwo, czym jest obraz.
Czyli co konkretnie zawdzięczamy Tarasewiczowi, na czym polegał przełom, nowatorstwo?

- Na bardzo śmiałym przetworzeniu pejzażu. Nie malowanie z natury, tylko analiza prowadząca do próby oddania tego, co naprawdę widzimy. Wczesne obrazy Tarasewicza mogą - na tle jego ostatnich dokonań - wydać się niemal "realistyczne". Ale jest to kompletnie nowe spojrzenie na realizm. Widzimy na nich coś, co łatwo zinterpretować, jako las zimą. Jednak w tym lesie nie znajdziemy żadnego realistycznie oddanego drzewa - obraz nie jest odzwierciedleniem natury, lecz malarską syntezą naszej (artysty) wiedzy o lesie - naszego postrzegania tego, co określamy słowem "las". Ta synteza pejzażu na przestrzeni lat była przez artystę doskonalona, aż po skrajny minimalizm formy - po "kolorowe paski", z którymi potocznie kojarzona jest twórczość Tarasewicza…

…i z pozycji których, przez laików czy nieprzychylnych mu artystów, bywa poddawana ostrej krytyce. Niektórzy, skądinąd inteligentni ludzie, zapędzają się wręcz do stwierdzenia, że każdy potrafiłby malować jak Tarasewicz.

- Każdy ma prawo do oceniania - według własnej miary. I na własną odpowiedzialność. Nie podejmuję się sporu, bo takie sądy nie są zachętą do merytorycznej wymiany zdań, lecz wstępem do pyskówki.

Odwołajmy się więc do fundamentu obcowania ze sztuką, czyli miłości: jak zakochała się Pani w Leonie Tarasewiczu?

- Nie zawsze była to łatwa miłość. Pamiętam jedną z wizyt w jego pracowni w Waliłach. Oglądałam prace, przedstawiające ściany lasu, z rozciągającym się nad nimi niebem, rozjaśnionym żółtawy, prawie zbliżonym do czystej bieli światłem. Nie mogłam się z nimi oswoić. Nie przekonywało mnie to, co zobaczyłam. Pozostawałam pod wrażeniem wcześniejszych prac, bruzd ziemi, pni drzew - zwyczajnie było mi szkoda, że ten okres w twórczości Leona się skończył. Wyjeżdżałam z mieszanymi uczuciami. Prowadziłam samochód po polnej drodze, patrząc przed siebie, myślałam o tych nowych obrazach. W pewnej chwili zobaczyłam je ponownie - nie w pracowni, tylko przez szybę samochodu, w naturze. Zobaczyłam ten sam las, który namalował Leon. Rozciągał się przede mną - bezwarunkowo naturalistyczny i jednocześnie idealnie podobny do tego na obrazie. I to jest właśnie fascynujące w twórczości Tarasewicza: on nam pokazuje to, jaka jest rzeczywistość. Nie wymyśla sobie pasków, plam - maluje z natury, lecz zamiast ją kopiować, dociera do istoty, pokazuje prawdę, na którą wszyscy patrzymy, ale zazwyczaj nie jesteśmy w stanie jej zobaczyć. Ludzka percepcja operuje kliszami, gotowymi szablonami widzenia, stereotypami. Jeżeli nie pracujemy świadomie nad ich przezwyciężeniem, dotyka nas specyficzna ślepota - widzimy to, co już znamy, prześlepiając prawdziwy obraz rzeczywistości.

Powiało mistycyzmem. I romantyzmem, z jego wiarą w to, że sztuka, że artysta w natchnieniu może przedrzeć się przez kurtynę rzeczywistości, dotrzeć do prawdy o niej.

- A czy to źle? Przecież w końcowym bilansie zawsze chodzi o prawdę. Jedni szukają jej w religii, inni w historii, jeszcze inni w sztuce. Tarasewicz maluje paski i wylewa plamy farby. I daje nam szansę zobaczenia prawdy - o naszym postrzeganiu, o malarstwie, a może i o rzeczywistości. Od nas zależy, ile z tych obrazów weźmiemy, na ile nas odmienią.

Jerzy Szerszunowicz jest dyrektorem Centrum im. Zamenhofa w Białymstoku

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny