Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz stanął przed sądem - historia doktora Neumarka

Andrzej Lechowski
Ulica Kilińskiego w 1937 r. Po prawej stronie fragment kamienicy, w której mieszkał W. Olszyński.
Ulica Kilińskiego w 1937 r. Po prawej stronie fragment kamienicy, w której mieszkał W. Olszyński. Fot. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Po odbytych w Petersburgu studiach medycznych, dr Izydor Neumark przyjechał do Białegostoku. Uznał, że świetnym miejscem na otwarcie gabinetu będzie kamienica przy Kilińskiego 11. Nie spodziewał się, że wybór swój opłaci procesem sądowym.

Był rok 1919. Na Kilińskiego miało swoje gabinety dużo lekarzy. Internista Samuel Edelsztejn, słynny okulista Józef Huszczo, leczący gruźlików dr Józef Lewitt, świetny chirurg Stanisław Rotenberg, ginekolog Lina Szapiro-Aronowska i sława Białegostoku dr Bohdan Ostromęcki. Neumark, specjalista od chorób wenerycznych, nie był dla nich konkurencją. Nie miał też wygórowanych oczekiwań. Był kawalerem. Od właściciela kamienicy, Józefa Kupferberga wynajął więc skromny pokój.

Kupferbergowi potrzebny był każdy grosz, bo zaczynał rozkręcać swój "Skład żelaza i wyrobów żelaznych dla potrzeb fabrycznych". Obaj panowie szybko się dogadali. Umowa podpisana została w biurze rejenta Chwata i Neumark mógł zacząć praktykę. Wkrótce zdobył opinię świetnego lekarza. I pewnie nic nie przeszkodziłoby tej idylli, gdyby nie dzieci Kupferberga.

W 1923 roku pani Kupferbergowa powiła dwójkę dzieciaczków. Szczęśliwy ojciec udał się więc do swego lokatora i poprosił go o wyprowadzenie się. Oświadczył zdumionemu doktorowi, że przecież umawiali się, że gdy urodzą mu się dzieci, to ten bez sprzeciwu opuści lokal. Doktor jako żywo nie przypominał sobie tych ustaleń. Kupferberg nalegał, stawał się coraz bardziej natarczywy, aż wreszcie podał Neumarka do sądu.

W środę 27 lutego 1924 roku w siedzibie sądu okręgowego na Warszawskiej 63 rozpoczął się proces o eksmisję. Neumark nie stawił się osobiście. Reprezentował go mecenas Bronisław Gruszkiewicz. Był on bratem kolegi Neumarka, doktora Mieczysława Gruszkiewicza ginekologa. Z kolei Kupferberg przybył do sądu ze znanym w Białymstoku adwokatem Władysławem Olszyńskim.

Znali się doskonale. Mecenas bowiem też mieszkał na Kilińskiego, w kamienicy sąsiadującej z Ritzem. Publiczność szczelnie wypełniła salę rozpraw. Jej sympatia była wyraźnie po stronie lekarza. Zewsząd słychać było głosy, że to niesłychane, aby tak traktować szanowaną w mieście postać. Neumark postrzegany był jako człowiek o niezwykłej kulturze. Zebrani przywoływali często wypowiadany przez medyka zwrot "bądź człowiekiem", którym zwykł on kwitować każdą konfliktową sprawę.

Początkowo proces przebiegał spokojnie. Mecenas Olszyński złożył sądowi wypisy z ksiąg metrykalnych "świadczące o przyroście potomstwa państwa K." i powołał się na ustne ustalenia obu panów. W odpowiedzi mecenas Gruszkiewicz okazał sądowi umowę najmu, w której nie było ani słowa o kupferbergowym przychówku. Sąd przystąpił do przesłuchiwania świadków. Ze strony powoda wystąpili jego pracownicy, którzy rzecz jasna świadczyli na jego korzyść.

Ze strony pozwanego kluczowe okazało się zeznanie rejenta Chwata, który jednoznacznie stwierdził, że nie istniały dodatkowe ustalenia do umowy. Mecenas Olszyński znał doskonale dr Neumarka. Wiedział więc, że nic nie wskóra, przedstawiając go jako awanturnika i dzikiego lokatora. Lecz nie przywykł przecież ten wytrawny prawnik do łatwego składania broni. Wraz z Kupferbergiem wymyślił więc intrygę, mającą skompromitować Neumarka. Gdy po zeznaniach Chwata wydawało się, że sprawa jest przegrana, Olszyński zaatakował. Zdumionym słuchaczom oświadczył, że prawdziwą przyczyną żądania eksmisji jest "rozwiązłe życie kawalerskie i zachowanie się uchybiające wymogom życia rodzinnego", które prowadzi pozwany.

W Olszyńskiego wstąpił demon. Niby w ekstazie przepytywał powołanych świadków. Ci zaś opowiadali niestworzone rzeczy. Jeden z nich mówił jak to aż na korytarzu słychać było dolatujące z gabinetu kobiece chichoty, a raz nawet głośne okrzyki "Ostrożnie, bo złamie pan nogę". Inny świadek zaglądał do gabinetu przez dziurkę do klucza i "był nie na żarty zgorszony". Kolejny opowiadał, jak to "przez okienko w przedpokoju podglądał, co się dzieje u doktora".

Wreszcie sam Olszyński ogłosił, że Neumark ma w Petersburgu żonę, a w Białymstoku udaje kawalera, który wkrótce ma się zaręczyć z pewną znaną białostoczanką. Tu mecenas ku zdumieniu wszystkich zaczął opowiadać dzieje swojego narzeczeństwa zwieńczonego ślubem ze skądinąd przepiękną Symeoną Cornówną. Historia ta sprowokowała mecenasa Gruszkiewicza, będącego zatwardziałym starym kawalerem do celnych ripost.

Spektakl trwał trzy godziny. Sąd oddalił pozew Kupferberga. A dr Izydor Neumark jeszcze długie lata przyjmował na Kilińskiego 11.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny